› sport
22:11 / 12.09.2016

Honorowa porażka Meblarzy. Znakomite widowisko w Elblągu

Honorowa porażka Meblarzy. Znakomite widowisko w Elblągu

"Te dwa pierwsze mecze to dla nas nagroda za sportowy awans do grona najlepszych" - mówił po drugim przegranym spotkaniu w zawodowej Superlidze trener Jacek Będzikowski. "Walka o ligowe punkty rozpocznie się w Mielcu, w starciu ze Stalą" - kontynuował. Vive Tauron Kielce był dzisiejszego wieczora absolutnie poza zasięgiem Meblarzy i zgarnął 3 punkty w pełni zasłużenie po zwycięstwie 26 do 20. To, co zyskali elblążanie ma jednak wymiar znacznie bardziej doniosły. Piłkarze Wójcika zyskali pewność, że w nowej Superlidze nie muszą bić przed nikim pokłonów, i że są pełnoprawnymi uczestnikami tego wspaniałego sportowego widowiska, jakie oferuje od tego sezonu profesjonalna liga zawodowa.

Historia pojedynków na linii Elbląg - Kielce ostatnimi laty wypełniała się datami ze sporą regularnością. Już tylko w roku 2014 zawodnicy Meble Wójcik trzykrotnie rywalizowali z handballową potęgą. Za każdym razem bez większego skutku. To jednak nie do tego okresu cofali się pamięcią co bardziej pamiętliwi sympatycy szczypiorniaka, lecz do potyczek pomiędzy kielczanami a Techtransem, które przechowuje we własnym hipokampie chociażby Damian Malandy, ważna figura tamtej ekipy. Od tego momentu w piłce ręcznej zmieniło się wszystko. Vive urosło do miana hegemona, który sieje postrach, gdziekolwiek się pojawi. Za sukcesem sportowym, przyszedł sukces marketingowy, który uczynił ze szczypiornistów z Kielc gwiazdy rozpoznawalne pod każdą szerokością geograficzną (w Polsce i na świecie). Od tamtego okresu ogromny postęp poczynił się również w Elblągu, zwłaszcza gdy do gry przystąpił sponsor tytularny. Z klubu z marzeniami uczynił klub z aspiracjami i w ciągu kilku sezonów zespół Meble Wójcik przedarł się do Superligi, która także zmieniła swoje oblicze.

Vive swoją bezapelacyjną wyższością ściągało presję ciążącą na barkach beniaminka. Gracze Tałanta Dujszebajewa przybyli do grodu Piekarczyka tylko w jednym celu i nikomu przy zdrowych zmysłach nie przyszłoby do głowy, ażeby węszyć sensacji w starciu Dawida z Goliatem. Ogromna intensywność, z jaką kielczanie rozpoczęli ten sezon (4 dni temu zdobywcy Ligi Mistrzów przebywali jeszcze w Katarze, gdzie rozegrali aż pięć spotkań w drodze po trzecie miejsce w klubowych mistrzostwach świata, a 2 dni później brylowali już na parkiecie w Gdańsku, gdzie inaugurowali zmagania ligowe pokonując pewnie innego beniaminka, czyli Wybrzeże) sprawiła, że szkoleniowiec polskiej kadry dał odpocząć swoim gwiazdorom, a posłał do boju szczypiornistów z mniejszym obciążeniem w ostatnich dniach. W kadrze brakowało ponadto Michała Jureckiego oraz Deana Bombaca, a Sławomir Szmal i Marcin Lijewski nie pojawili się ani na minutę. Sporo "wolnego" czasu otrzymał również Karol Bielecki, ale i tak siła rażenia gości była wszechpotężna. Przekonało się o tym ponad 2 tysiące delektujących się tym elbląsko-kieleckim spektaklem widzów. W żadnej fazie spotkania wynik nie był zagrożony. Gdy zaistniała potrzeba, piłkarze Vive aktywowali sekwencję bezpieczeństwa i odjeżdżali gospodarzom. Widać to było jak na dłoni pomiędzy końcówką pierwszej oraz początkiem drugiej części (od 28 do 38 minuty gry).

Swoje kłopoty personalne mieli także Meblarze, wśród których zabrakło m.in. Damiana Malandego, Kamila Netza oraz poszkodowanego w starciu z Orlen Wisłą Płock Piotra Adamczaka. Godnie zastąpili ich jednakże nowi gracze w zespole: Bartosz Janiszewski oraz Jakub Moryń. Szczególnie obrotowy pozyskany z MMTS-u Kwidzyn znakomicie odnajdywał się w systemie gry oraz taktyce obranym na mistrzów Polski. Udane występy zaliczyli również Bartosz Dudek, który zatrzymał kilka razy bomby Bieleckiego oraz Mikołaj Kupiec, który dawał swoim kolegom alternatywy w ataku i brał na siebie odpowiedzialność za kończenie akcji. Nawet na lekko zmęczone Vive to było zbyt mało i trzy punkty za wygraną z rywalem z tej samej grupy (granatowej) powędrowały do Kielc.

Pierwsze minuty przypominały wydarzenia sprzed 3 dni, ze spotkania z Wisłą. Najpierw szybkie wejście Paczkowskiego oraz pocisk Bieleckiego dały prowadznie gościom 2:0. Zawodnicy gospodarzy szukali w początkowej fazie wyłomu w murze obrony kieleckiej, ale przychodziło im to z trudem. Tak jak w pierwszej kolejce, na ryzykowny rzut zdecydował się Paweł Adamczak i lepiej trafić nie mógł. Piłka odbiła się od poprzeczki i przekroczyła linię bramkową. W tej samej minucie odpowiedział Aguinagalde. Elblążanie zyskiwali pewność z każdą kolejną akcją, czego dowodem były dwa kolejne trafienia. Pewną rękę miał Bartosz Janiszewski, a po kontrze wyrównał Jakub Malczewski. Trybuny zawrzały i posypały się gromkie brawa. Obie drużyny grały od tego momentu przyzwoicie w destrukcji i z niezłym skutkiem w ataku. Znakomicie między słupkami interweniowali obaj bramkarze, ale więcej pracy miał Bartosz Dudek. W 14 minucie stanął oko w oko z Karolem Bieleckiem ustawionym na 7 metrze i wygrał tę próbę sił. Kielczanie oszczędnie gospodarowali siłami. Spokój w rozgrywaniu kolejnych ataków mógł usypiać gospodarzy, ale w pewnym momencie następował zryw i Aguinagalde czy Strlek dokładali kolejne trafienia. Przy stanie 8 do 10 goście udowodnili, dlaczego są od wielu sezonów bezkonkurencyjni na arenie krajowej. Cztery bramki z rzędu dały mistrzom Polski pokaźną zaliczkę przed drugą połową. Spory w tym udział golkipera przyjezdnych Filipa Ivicia, który nie ustępował w ilości udanych parad swojemu vis à vis w bramce Wójcika. Po 30 minutach było 14 do 8 dla Vive.

Niemoc strzelecka Meblarzy trwała uporczywie także na początku drugiej połowy. Nie do pokonania był Ivić, a w ofensywie szybko przegrupowywali się jego partnerzy i w siedem kolejnych minut dorzucili 3 gole. Tablica pokazywała rezultat 8 do 17. Rosnąca przewaga wpłynęła nieco na koncentrację gości, którzy w dwie minuty stracili 3 łatwe bramki po własnych błędach. Żuchwa, jak dotąd ledwie drepczącego przy linii bocznej Tałanta Dujszebajewa, zaczęła napinać się coraz mocniej, ale szkoleniowiec z Kirgistanu nie zwoływał zebrania. Przekazał stanowczym tonem kilka uwag swoim piłkarzom, a Ci zareagowali automatycznie. Bramki Jachlewskiego, Jurkiewicza oraz Paczkowskiego, na które odpowiedział tylko Mikołaj Kupiec, doprowadziły do wyniku 22 do 12 dla Vive. W ostatnich 10 minutach gra zrobiła się bardziej otwarta i kolejne nazwiska coraz szybciej były zapisywane wśród strzelców. Umiejętnie ustawiał się na kole Janiszewski, który był najlepiej punktującym graczem zespołu Jacka Będzikowskiego, ale kielczanie ze spokojem dowieźli prowadzenie do końca. Szczypiorniści z Elbląga w drugiej odsłonie oddali tyle samo celnych rzutów co ich przeciwnicy, a w samej końcówce wszyscy obserwatorzy końcowego aktu wstali z krzeseł, aby dać wyraz swojemu zadowoleniu. Vive pokonało Meble Wójcik 26 do 20 i zgodnie z założeniem wskoczyło na fotel lidera grupy granatowej. Walka o ligowe punkty rozpocznie się dla Meblarzy wraz z meczem numer trzy w Mielcu.

Meble Wójcik Elbląg - Vive Tauron Kielce 20:26 [8:14]

MWE: Dudek, Fiodor, Ram - Janiszewski 5, Kupiec 4, Nowakowski 3, Malczewski 2, Paweł Adamczak 2, Szopa 2, Moryń 1, Żółtak 1, Dorsz, Olszewski, Tórz.

Trener: Jacek Będzikowski.

W trzeciej kolejce spotkań Meblarze wybiorą się do Mielca na mecz ze Stalą (17 września). Od tego momentu zagrają aż cztery spotkania na terenie rywali. Do Elbląga wrócą dopiero na potyczkę z Azotami Puławy, które odbędzie się 12 października.

 

3
0
oceń tekst 3 głosów 100%

Powiązane artykuły

Zdjęcia ilość zdjęć 5