Jacht o nazwie „Elbląg” wyruszy w samotny rejs dookoła świata
fot. Arkadiusz Pawełek/facebook
Już w ten piątek o godzinie 16.00 w Muzeum gościć będziemy Arkadiusza Pawełka – podróżnika, który poszczycić się może między innymi samotnym przepłynięciem jachtem przez Atlantyk i okrążeniem przylądka Horn w pontonie.
Podróżnik opowiadać będzie o kolejnym swoim projekcie – samotnym opłynięciu świata bez przybijania do portu. Nie byłoby to może nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że jacht na którym zamierza tego dokonać będzie miał zaledwie 5 metrów długości.
Co więcej, podczas piątkowego spotkania jachtowi zostanie nadane imię, a będzie to… „Elbląg”. Jacht będzie prezentowany na dziedzińcu Muzeum przez cały weekend.
Arkadiusz Pawełek był między innymi zawodowym nurkiem i instruktorem nurkowania w Marynarce Wojennej, dziennikarzem PAP i instruktorem off-road. Sam o sobie mówi, że jest poszukiwaczem przygód Na swoim koncie ma już opłynięcie pontonem przylądka Horn i dwukrotne samotne przepłynięcie przez Atlantyk.
Pierwszy raz na pontonie „Cena Strachu”, drugi raz w regatach SPA (Samotnie Przez Atlantyk) na jachcie typu „Setka”. W tym momencie trwają ostatnie przygotowania do #rtw5 – Samotnego rejsu dookoła świata na jachcie długości 5 metrów. Bez zawijania do portów.
Jacht, na którym Pawelek wyruszy w rejs będzie można obejrzeć na dziedzińcu muzeum podczas Elbląskiego Święta Chleba. Trasa będzie prowadziła wokół trzech słynnych przylądków: Hornu, Leeuwin oraz Dobrej Nadziei, w Ryczących Czterdziestkach. Trasą, której nikt nie pokonał samotnie na tak małym jachcie.
- Ponieważ jest to rejs non-stop, port startu i port docelowy jest tym samym portem. Zdecydowałem się na rozpoczęcie rejsu ze Świnoujścia i ten sam port będzie portem docelowym. Nigdzie po drodze nie będę zawijał. Rejs rozpocznę ze Świnoujścia, przepłynę Bałtyk i przez Cieśniny Duńskie wyjdę na Morze Północne. Następnie skieruję się w kierunku Kanału La Manche i po jego przejściu wypłynę na Atlantyk i skieruję się w kierunku Wysp Kanaryjskich. Od wysp Kanaryjskich wciąż kierował się będę na południe, przez “końskie szerokości”, równik, strefy ciszy i zmiennych wiatrów na południowy Atlantyk. Tutaj, na wysokości Rio de Janeiro będę musiał podjąć decyzję o dalszym przebiegu rejsu. Podstawowym planem jest rejs non-stop. Chcę popłynąć trasą trudniejszą pod wiatry i prądy, czyli w kierunku zachodnim. Gdyby okazało się, że przejście Bałtyku i Morza Północnego znacznie opóźniło rejs i w rejon Ryczących Czterdziestek wszedłbym już latem na półkuli południowej, będę zmuszony do żeglugi w kierunku wschodnim. Jest to trasa szybsza, więc mogę zdążyć przed nastaniem zimy na Oceanie Południowym i przed wyczerpaniem się zapasów jedzenia - zapasy będę miał na 400 dni, ale dwukrotne przejście Morza Północnego i Bałtyku może wydłużyć podróż nawet o dwa miesiące – mówi żeglarz.