Jakie będą skutki likwidacji strefy płatnego parkowania?
fot. Konrad Kosacz
"Dekalog" Kongresu Nowej Prawicy ws. strefy płatnego parkowania zawiera słuszne elementy jak te o skróceniu godzin funkcjonowania wybranych SPP czy o likwidacji SPP przy instytucjach miejskich. Są też w propozycjach KNP elementy dyskusyjne, jak i te zupełnie nie do przyjęcia.
Zgoda co do tego, że miejsc parkingowych w Elblągu jest mało i niewykluczone, że niewystarczająco. Zgoda, że optymalnym byłoby, ażeby powstawały parkingi wielopoziomowe prywatnych inwestorów, wkomponowane w istniejącą zabudowę (plomby), jak i te podziemne.
Strefa płatnego parkowania w założeniu powstaje tam, gdzie miejsce ma wyraźna przewaga popytu na parkowanie nad podażą miejsc parkingowych, słowem więcej jest chętnych kierowców do zaparkowania niż wyznaczonych tam miejsc parkingowych. Znane mi są takie miejsca w centrum naszego miasta. Dlatego niejasny jest postulat likwidacji SPP przy osiedlach mieszkaniowych i w związku z tym nieznany jest mi argument za tym przemawiający. Likwidując w takich miejscach SPP możemy de facto pozbawić mieszkańców miejsc parkingowych! Zupełnie inną kwestią są płatne abonamenty dla kierowców zamieszkujących przy takiej Strefie. Bowiem dlaczego mieszkający tam kierowcy muszą płacić za to, że mają auto i, że mieszkają przy strefie płatnego parkowania? Uzasadnione byłoby zwolnienie tychże mieszkańców z obowiązku uiszczania opłaty za parkowanie w Strefie sąsiadującej z miejscem zamieszkania. Otóż albowiem miejsca parkingowe wewnątrzosiedlowe (spółdzielcze, wspólnotowe itp.) bywają zapełnione lub też ich ilość jest ograniczona.
To, co najbardziej mnie niepokoi w propozycji KNP to chyba chęci jeszcze większego zmniejszenia opłat za parkowanie. Nie mogę zrozumieć już teraz, dlaczego opłata za parkowanie jest wielokrotnie niższa od biletu za przejazd autobusem lub tramwajem. Obecnie koszt parkowania do piętnastu minut to 0,50zł (słownie: zero złotych i pięćdziesiąt groszy), za godzinę 1,90 zł (jeden złoty i dziewięćdziesiąt groszy), a biletu normalnego aż 2,80 zł (dwa złote i osiemdziesiąt groszy)! Czym spowodowana i podyktowana jest aż taka dysproporcja? Jakie argumenty za tym przejawiają? Dlaczego to kierowcy są tutaj kosztowo uprzywilejowani? Czy w imię idei zrównoważonego transportu nie można byłoby tych cen nieco bardziej wyrównać?
Obawiam się, że jeśli ta strategia zachęcania elblążan do podróżowania środkami komunikacji miejskiej będzie utrzymywana to możemy już widzieć oczami wyobraźni, jak za kilka(naście) lat te nowo-położone tory wzdłuż Pocztowej, Robotniczej i Browarnej będą "zwijane" - bo nie będzie się opłacało utrzymywać zbiorowej komunikacji publicznej w Elblągu. Analogicznie, dlatego też właśnie nie ma torów w ciągu Armii Krajowej i 12-go lutego - bo za mały jest popyt na podróże komunikacją miejską. A to właśnie te odcinki miały/mają skrócić czas podróży przez centrum miasta i tym samym sprawić, że tramwaj miał się stać konkurencją dla samochodów i korków ulicznych. Jak zauważył Adrian Meger - niestety, coś poszło nie tak.
Adrian z Kongresu słusznie upatruje samych zysków ze zwiększonej mobilności miejskiej mieszkańców. Różni nas jednak rozumienie mobilności i sposobów jej zwiększenia - Adrian za mobilność ma jazdę samochodem i chce na wszelki sposób sprzyjać właścicielom metalowych maszyn, ja nieco inaczej.
Wspieranie infrastruktury dla samochodów to obecnie normalka. Jednak kierowcy nie są lepszymi klientami niż piesi czy podróżujący komunikacją miejską - piesi przychodzą na zakupy częściej. Samochód nie jest potrzebny przy robieniu zakupów - 80 procent zakupów mieści się w jednej reklamówce, tylko 6 procent zakupów jest tak dużych, że uzasadniony jest dojazd samochodem. Takie i inne wnioski dostarcza unijna publikacja "Miasta rowerowe miastami przyszłości (http://ec.europa.eu/environment/archives/cycling/cycling_po.pdf). Co się dzieje z przedsiębiorcami z rynku przy czołgu? Z ul. Robotniczej? Z ul. 12-go Lutego? Liczą straty lub już zbankrutowali. To są przykłady tego, jakie znaczenie ma ruch pieszy na ulicy - okolice niedostępne lub z nieprzyjaznym dostępem dla pieszych zabijają handel, nawet miejsca parkingowe nie rekompensują tego. To działania sprzyjające poruszaniu się pieszo w mieście (pedestrianizacja) zwiększają sprzedaż detaliczną o 10-25 procent, a liczba odwiedzających sklepy zwiększa się o 32 procent (University of Oxford). To niezmotoryzowany idąc lub jadąc autobusem do kina weźmie kawę na wynos i napije się jej w parku, nie kierowca. Młodych elblążan, np. takich jak ja i Adrian Meger, myślących o emigracji z miasta "w którym nic się nie dzieje" nie zatrzyma możliwość beztroskiego jeżdżenia samochodem, w nocy, bez celu, po równych ulicach. Nawet nie przyczynią się do tego miejsca parkingowe. W mieście powstawać będą ciekawe miejsca wokół których będą zbierać się ludzie tylko pod warunkiem, że będzie można do nich wejść (spotkać się z kimś, obejrzeć coś, kupić coś itd.). Bo dla kierowców wystarczy okienko. Takie, jak w restauracji fast-food przy Al. Grunwaldzkiej.
"Any intelligent fool can make things bigger, more complex, and more violent. It takes a touch of genius -- and a lot of courage -- to move in the opposite direction." E. F. Schumacher
Karol Gorobec
FRE, EKO