› wywiady
09:16 / 20.06.2019

Jeden z najlepszych szachistów na świecie urodził się w Elblągu! Nasz wywiad z Radosławem Wojtaszkiem (+ zdjęcia)

Jeden z najlepszych szachistów na świecie urodził się w Elblągu! Nasz wywiad z Radosławem Wojtaszkiem (+ zdjęcia)

fot. Marcin Mongiałło

W minioną sobotę, 15 czerwca 2019 r., w  hali KCSiR przy ul. Mickiewicza w Kwidzynie odbył się II Memoriał Mariana Wodzisławskiego, w którym wziął udział Radosław Wojtaszek – obecnie najlepszy w Polsce i jeden z najlepszych szachistów na świecie (22. miejsce w rankingu FIDE wśród aktywnych graczy). Postanowiliśmy wykorzystać okazję i pojawić się na turnieju w mieście, które wchodziło niegdyś w skład województwa elbląskiego, tym bardziej, że Radosław Wojtaszek urodził się w Elblągu. Udało nam się przeprowadzić wywiad z genialnym zawodnikiem, który 12 stycznia 2015 roku jako pierwszy od wielu dekad Polal pokonał aktualnego mistrza świata (Norwega Magnusa Carlsena) w partii klasycznej. Dodajmy, że jego żoną jest znakomita zawodniczka Alina Kaszlinska – aktualna (2019 r.) mistrzyni Europy w szachach. 

Radosław Wojtaszek urodził się 13 stycznia 1987 roku w Elblągu.  Swoją przygodę z szachami rozpoczął bardzo wcześnie – w wieku 4 – 5 lat. Pasję do gry przejął po dziadku (od strony matki), który mieszkał przy ul. Teatralnej w Elblągu. Można przyjąć, że to własnie tutaj szachista stawiał pierwsze figury, uczył się ruchów i zasad królewskiej gry. Następnie trafił do klubu MTS Kwidzyn, gdzie trafił pod opiekę Mariana Wodzisławskiego –profesjonalnego trenera o dużych pokładach spokoju i niesamowitym podejściu do podopiecznych. Od wczesnych lat Radosław Wojtaszek przejawiał duży talent szachowy. W wieku 6 lat zdobył tytuł mistrza Polski w tej kategorii wiekowej. W kolejnych latach brał udział w niezliczonej liczbie turniejów, także ogólnopolskich.

Przełomowym dla jego kariery był rok 2004, kiedy to wygrał zarówno mistrzostwa Europy do lat 18, jak i mistrzostwa świata w tej samej kategorii wiekowej. Będąc gimnazjalistą zakomunikował w domu, że zostanie zawodowym szachistą. Tak też się stało. W 2005 roku otrzymał tytuł arcymistrza.

Swoją klasę potwierdzał wielokrotnie. Do historii polskich szachów przeszło jego wspaniałe zwycięstwo nad aktualnym mistrzem świata Magnusem Carlsenem , które odniósł 13 stycznia 2015 na turnieju Tata Steel Chess w holenderskim Wijk aam Zee. W historii meczów z pochodzącym z Norwegii mistrzem świata Radosław Wojtaszek ma na swoim koncie 1 remis, 1 wygraną i 4 porażki.  

W 2017 roku wygrał bardzo silnie obsadzony superturniej Sparkassen Chess Meeting w Dortmundzie. To, co jest godne podkreślenia, to fakt, że  była to pierwsza od wielu dekad wygrana Polaka w turnieju tej klasy.

W ubiegłym roku zajął pierwsze miejsce w rozegranym na wyspie Man, najsilniej obsadzonym w 2018 r., otwartym turnieju szachowym. W kategorii kobiet triumfowała tam Alina Kaszlinska, prywatnie żona Radosława Wojtaszka. Szachy na tak wysokim poziomie są bardzo kosztowne (liczne turnieje, koszty związane z przelotem, zakwaterowaniem, opłacanie sekundantów, trenerów). Zrekompensować to mogą zwycięstwa. Z wyspy Man polski szachista wrócił z czekiem na 38 tys. funtów, a jego żona wzbogaciła się o 8 tysięcy funtów.  

W październiku 2008 r. został pierwszym polskim szachistą, który znalazł się wśród współpracowników mistrza świata podczas meczu o mistrzostwo świata. Do swojego zespołu zaprosił go wówczas Viswanathan Anand (mistrz świata z 2000, 2007, 2008, 2010, 2012 r.), który kilkakrotnie spotkał Wojtaszka w czasie meczów w niemieckiej Bundeslidze. Również w kolejnym meczu o mistrzostwo świata, w 2010 r. w Sofii, znalazł się w zespole Viswanathana Ananda. Pełnił także rolę sekundanta Ananda w rozegranym w 2012 r. meczu z Borysem Gelfandem oraz w dwóch meczach z Magnusem Carlsenem (2013, 2014).

Radosław Wojtaszek został kluczowym zawodnikiem uruchomionego w 2011 roku specjalnego programu szkoleniowego dla najzdolniejszej młodzieży „Wojtaszek Comarch Team”, w którym uczestniczyli m.in. Jan-Krzysztof Duda i Kamil Dragun – dziś reprezentanci Polski.

Aktualnie (19 czerwca 2019 r.) Radosław Wojtaszek zajmuje 1. w Polsce, 14. w Europie  oraz 22. miejsce na świecie w rankingu FIDE aktywnych szachistów. Jego rating to: 2737 w szachach klasycznych (ang. standard), 2715 w szachach szybkich (rapid) oraz 2675 w szachach błyskawicznych (blitz).

Radosław Wojtaszek jest wielokrotnym medalistą Mistrzostw Polski (w tym trzykrotnie złotym – w 2005, 2014 i 2016, dwukrotnie srebrnym – 2009, 2010 oraz trzykrotnie brązowym – 2006,2008, 2011). Zdobywał tytuły: mistrza Europy w szachach szybkich (grudzień 2008) i wicemistrza Europy w szachach tradycyjnych (2011). 

Marcin Mongiałło:  Urodził się pan w Elblągu, choć zdaje się tam pan nie mieszkał. Jaki był związek Elbląga z pana karierą szachową? 

Radosław Wojtaszek: Dziadkowie od strony mamy mieszkali w Elblągu, Dziadek miał ogromny wpływ na to, że zająłem się szachami. Mimo, że nie miał oficjalnego rankingu, to grał naprawdę nieźle. Kiedy odnosiłem pierwsze sukcesy, którymi były mistrzostwa Polski do lat 6 i 7, to on dalej ze mną wygrywał. Później jeździł ze mną na różne zawody w charakterze opiekuna. Może nie był trenerem, ale miał naprawdę duży wpływ na to, że jestem tu gdzie jestem. Był on szczególnie znaczący na początku mojej kariery.

Słyszałem: w wieku 6, 7 lat....

Tak, zacząłem grać w wieku 4 lat. Oczywiście było mi o tyle prościej, że było to w czasach, kiedy nie było tak dużo możliwości. Od początku jak pokazano mi szachy, złapałem przysłowiowego bakcyla i bardzo mnie to wciągnęło.  Nie miałem tez wielu innych możliwości, które są dzisiaj. Nie odciągał mnie wówczas Internet, nie odciągały mnie gry. Z tego też względu było mi prościej. 

Ile trzeba trenować, aby dojść do takiej perfekcji?

Jak najwięcej. Zawszę mówię, że trening to jest podstawa. Nie uważam, że mam specjalnie wybitne możliwości szachowe, ale mam talent do pracy. Uważam, że we wszystkim, co robimy żeby osiągnąć sukces, praca jest podstawą, a wszystko inne jest konsekwencją wykonanej pracy.

Chyba również bardzo ważna sprawą jest posiadanie dobrych sparing partnerów?

Myślę, że na sukces składa się wiele czynników. Akurat spotykamy się tutaj w Kwidzynie przy okazji memoriału pana Mariana Wodzisławskiego, który był pierwszym moim trenerem. Muszę zacząć od tego, że mam wspaniałych rodziców, którzy nigdy mnie nie przymuszali do szachów, ale zawsze wspierali. Miałem dużo szczęście, że udało mi się spotkać na mojej drodze życiowej  pana Mariana, który potrafił ode mnie wymagać, a z drugiej strony potrafił przekazać podstawowe rzeczy. Nawet kiedy grałem na mistrzostwach Polski do lat 10 – 12, to on w dalszym ciągu był w stanie mnie wspierać, a jednocześnie nie należał do tego typu trenerów, których mamy okazję nierzadko spotykać dzisiaj – takich, którzy oczekują wyniku na teraz, którzy stosują presję. On dostrzegał, że odnoszenie szybkich sukcesów nie jest najważniejsze, a poświęcał swoją uwagę na wychowaniu zawodnika, który będzie miał przede wszystkim przyjemność z gry, wiedząc, że sukcesy przyjdą w przyszłości.

Spędził pan młodość w Kwidzynie?

Tak, zdecydowanie. Do 15 roku życia tutaj mieszkałem. Kiedy zacząłem odnosić znaczące sukcesy w Polsce, to w dalszym ciągu reprezentowałem klub z Kwidzyna. Obecnie także mam duże wsparcie z miasta i reprezentuję nasz kwidzyński MTS. To, co jest godne podkreślenia, to zaangażowanie miasta. Jestem bardzo wdzięczny miastu, bo wiem jakie możliwości rozwoju mają zapewnione inni zawodnicy w Polsce, a jakie mam ja. Miasto mocno mnie wspiera i mam aktualnie prawdopodobnie najlepsze warunki w Polsce do rozwoju szachowego, co jest tym bardziej godne podkreślenia, że mówimy o niewielkim Kwidzynie, a nie bardzo dużym mieście. Jestem wdzięczny za to, że miasto, w którym się wychowałem, w którym spędziłem praktycznie całe dzieciństwo, wspiera mnie dalej po zakończeniu kariery juniorskiej – na ścieżce seniorskiej.

Urodził się pan w Elblągu, ale tam nie mieszkał?

Tak, nie mieszkałem. Odwiedzałem za to często dziadków ze strony mamy, którzy tam mieszkali. Znam Elbląg. Może nie ten obecny, gdyż nie byłem w nim już pewnie z 10 lat, ale znam to miasto sprzed lat. Bywałem w Elblągu w każde wakacje, nierzadko także w weekendy. 

Czy byłaby szansa, aby wziął pan udział w jakimś turnieju, jeżeli byłby w Elblągu organizowany?

Tak, z pewnością. Jeżeli byłaby jakaś ciekawa inicjatywa, to jak najbardziej. W Elblągu odbywało się naprawdę dużo zawodów szachowych, jeszcze za czasów, kiedy grałem. Z Elbląga pochodzi Igor Janik, który jest młodym graczem, z którym wiążemy nadzieje. Myślę, że w przyszłości wzmocni naszą reprezentację seniorską. Widać, że ma ogromne możliwości i chce się rozwijać. Ma wszystkie atuty, które są potrzebne, aby w przyszłości odnosić sukcesy.

Zdarzało się panu grać z najlepszymi szachistami na świecie.

Tak. Zdarzało mi się grać m.in. z Carlsenem, z którym raz udało mi się wygrać, choć oczywiście większość partii przegrałem. To jest dyscyplina wymagająca naprawdę dużego samozaparcia. Na tym poziomie oni wiedzą wszystko. Mi się wydaje, że też wiem dużo, ale kiedy dochodzi do tych starć, to różnie one przebiegają i tam naprawdę decydują detale. Tu już nie mówimy o sile stricte szachowej. Jest to również psychologia, przygotowanie fizyczne, bo jeśli partia przedłuża się do sześciu godzin, to decydować zaczyna nie tylko przygotowanie szachowe, ale także fizyczne. Wymagana jest cały czas duża precyzja Jeżeli będziemy robić wszystko dobrze, a pomylimy się tylko raz w piątej godzinie, to taki błąd może się skończyć przegraną. Jest to zatem trochę stąpanie po minowym polu, próba przechytrzenia przeciwnika, co oczywiście nie zawsze się udaje. Na pewno jest to dla mnie wyzwanie. Dążyłem do tego przez całe życie i teraz cieszę się, że mogę się w tym spełniać i mogę się sprawdzać, grając z najlepszymi. Nie ukrywam, że takie wygrane jak ta z mistrzem świata Magnusem Carlsenem pamięta się do końca życia. To jest dzień, który pokazuje, że ta cała praca, którą wcześniej wykonałem, procentuje i daje takie wspaniałe przeżycia.

Gratuluję. Jak dobrze pamiętam jest pan aktualnie 22. na świecie. Niesamowicie wysoka pozycja! 

Z tego co sobie przypominam chyba najwyżej bylem na 16. miejscu na świecie. Liczę, że nie skończę na miejscu 16. Odbijam się od pierwszej piętnastki. Jak wskoczę w te rejony, to spadem. Potem znowu idę w górę. Liczę, że uda mi się jeszcze pójść w górę.

Szacunek wielki dla takiego wyniku. Wiem, co to znaczy. Wiem, jaka jest konkurencja w szachach. 

Gra dużo zawodników. Żeby nie być gołosłownym. Przykładowo w Polsce, jeśli spojrzymy po liczbie członków, którzy są zrzeszeni w Polskim Związku Szachowym, to jest to jest to z tego co pamiętam związek numer 3 – za piłką nożną i lekkoatletyką, tylko, że w tej ostatniej mamy bardzo dużo sportów. 

Czyli nawet przed judo?

Przed judo, przed koszykówką. Oczywiście, jeśli ktoś będzie chciał znaleźć dziurę w całym, to będzie podnosił argument, że nie wszyscy szachiści są aktywni, ale wydaje mi się, że jest to bardzo duża rzesza ludzi. W judo nie odbywa się tak dużo zawodów. Tutaj jeśli tylko chcemy, to możemy w sobotę grać w jednym mieście, w niedzielę możemy wziąć udział w w następnym turnieju. Później możemy zagrać w turnieju trwającym od poniedziałku do piątku, a następnie znowu wystartować w sobotę i niedzielę itd. 

Poleca pan grę w szachy?

Szachy to jest sport o tyle atrakcyjny, że nie wymaga dużych nakładów finansowych. Potrzebujemy tylko deski oraz zegara i możemy zaczynać. 

Później, jeśli chodzi o udział w tych turniejach, to chyba nakłady są spore?

Oczywiście, choć z drugiej strony ja pochodzę z Kwidzyna i nigdy nie miałem problemów, żeby znaleźć możliwości do gry. Jeżeli nie odbywał się turniej w Kwidzynie, to w Elblągu, jak nie w Elblągu, to w Malborku. Wtedy to jeszcze było województwo elbląskie, wiec my jeszcze nie wyjeżdżaliśmy tak dużo do Gdańska. Odbywało się naprawdę dużo turniejów i obecnie – z tego co mi wiadomo – niewiele się pod tym względem zmieniło.

Jeżeli ktoś chce zacząć grać w szachy, to naprawdę jest to dobry czas. Niedawno wystartował taki program – „Szachy w szkole” (w szkołach są prowadzone zajęcia „Edukacja przez szachy”, w zakresie 1 godziny tygodniowo, w trzech klasach edukacji wczesnoszkolnej przez dwa lata – przyp. red.). Z tego co pamiętam trwa już chyba 3 lata. Dzieci mogą poznać ruchy, zasady. Wydaje mi się, że jest to bardzo dobry pomysł, gdyż nawet jeżeli ktoś nie będzie kontynuował gry, to szachy uczą dyscypliny podejmowania decyzji. Wynika to z tego, że w każdej partii co chwila musimy decydować co robić dalej i każdy ruch ma swoje konsekwencje. Nie będę mówił, że szachy są lepsze od nauki gry na pianinie, ale z pewnością są lepsze od siedzenia z głową w smartfonie.

Uczą analitycznego myślenia. 

Tak, ale przede wszystkim uczą podejmowania decyzji i tego, że każda decyzja ma swoje konsekwencje. To tak naprawdę trochę jak w życiu, gdzie także podejmujemy decyzje, gdzie nieraz musimy zadecydować co dalej. 

Z tego co mi wiadomo pana żona jest aktualną mistrzynią Europy w szachach?  

Tak. Z Aliną poznaliśmy się poprzez szachy. Od prawie czterech lat jesteśmy małżeństwem. Na pewno wspieramy się nawzajem, nie tylko w sprawach szachowych, ale także życiowych.

Zdarza się, że gracie ze sobą?

Tak. Zdarza się nawet, że współpracujemy. Niestety siła gry mężczyzn i kobiet w szachach jest różna. Jest spora różnica, więc nie jest to na równych prawach. 

To jest ciekawe zagadnienie.

Tak, oczywiście. Były nawet prowadzone badania mające na celu odpowiedzieć na pytanie, dlaczego kobiety grają obiektywnie słabiej. Wyniki były bardzo ciekawe. Jest prowadzony ranking ogólny, w którym wśród 100 najlepszych szachistów na świecie znajduje się zaledwie jedna kobieta. To jest oczywiście gigantyczna przepaść. Przyczyny są z pewnością różne. Wiadmo, kobiety rodzą dzieci, więc nierzadko muszą przerywać karierę. Ja nie chcę podawać jednego czynnika, z pewnością jest ich wiele. Ciężko wskazać na ten jeden dominujący. 

Słyszałem, że turnieje mogą trwać wiele godzin. Jak długo może trwać pojedyncza gra?

Ja w karierze miałem już sytuacje, że partie trwały po 7 godzin.

To wymaga przygotowania kondycyjnego.

Zdecydowanie. Ja biegam, pływam, chodzę na siłownię. Umysł szachisty musi być ostry, przygotowany do szybkiej odpowiedzi, szybkiego podejmowania decyzji.

Warunki klimatyczne myślę, że też mają duże znaczenie.   

Tak, oczywiście. Jeśli latam po świecie, zmieniam strefy czasowe, to z pewnością odbija się to na mojej formie. Tak samo jeśli jesteśmy w Kwidzynie a dzisiaj zapowiada się 30 stopni w cieniu, to wiadomo, że nie będzie łatwo. To się odbije na poziomie gry, ale na jednych zadziała to bardziej, a na drugich – lepiej przygotowanych kondycyjnie – oczywiście mniej.

Czym są dla pana szachy?

Szachy uczą podejmowania decyzji. Dla mnie była to z początku zabawa, która naprawdę dała mi bardzo dużo. Wynikało to z tego, że jeździłem w wiele miejsc, które mogłem zwiedzić, poznawałem dużo ciekawych osób. Szachy wiązałbym jednak przede wszystkim z rozwojem życiowym. Wspaniale przygotowują dzieci do dalszego życia. 

Jakie ma pan plany na obecny rok?

Zapowiada się bardzo intensywna jesień. Każdy start będzie dla mnie niezwykle ważny – czy to pod względem indywidualnym czy drużynowym. Wszyscy przygotowujemy się do udziału w drużynowych mistrzostwach Europy. Jak pokazały ostatnie wyniki naszej kadry, mamy szansę powalczyć o medale, zatem na pewno będzie to taki start, po którym wszyscy sobie dużo obiecują. 

Jako Polacy jesteśmy mocni w szachach?

Nie będę oszukiwał, że jesteśmy najlepsi, ale przez ostatnie 10 lat zrobiliśmy gigantyczny postęp i jeśli 10 lat wstecz naszym celem na światowych zawodach było zajęcie miejsca w pierwszej dziesiątce, to obecnie możemy po cichu mówić o medalach, a zajęcie miejsca w pierwszej szóstce nie jest już niczym nadzwyczajnym.

Jakie drużyny są obecnie w światowej czołówce?

Rosja, ale też nowe drużyny, które stają się potęgami, czyli Chiny, Indie, Stany Zjednoczone. Z nimi nie możemy rywalizować na równych prawach, bo przeważają nad nami ilościowo. Przykładowo, jeśli my mamy jednego zawodnika, który może wzmocnić naszą kadrę w przyszłości, jak np. Igor Janik, to oni takich zawodników mają pięćdziesięciu. 

To jest z pewnością kwestia popularności, nakładów finansowych, powszechności?  

Tak. Przykładowo w Indiach jest to sport narodowy numer dwa, zaraz po krykiecie. Miałem okazję współpracować z mistrzem świata, który pochodził właśnie z Indii i on tam jest traktowany jak bohater. Na pewno zna go więcej ludzi niż u nas Adama Małysza, Roberta Lewandowskiego czy Kamila Stocha. To jest z pewnością zaskakujące, ale my nie narzekamy. Staramy się robić to, co jest w naszej mocy. Wiemy, że jeżeli będziemy się starać, jeśli będziemy grać dobrze jako drużyna, to medale z imprez drużynowych są w naszym zasięgu. Co jakiś czas możemy zaskoczyć wszystkich, również siebie.  

Serdecznie gratuluje! Dla mnie pan i pana żona jesteście prawdziwymi mistrzami, szczególnie biorąc pod uwagę ilość zawodników i poziom rywalizacji. Robicie nieprawdopodobną pracę, jeśli chodzi o popularyzajcę szachów w Polsce. Dziękuje bardzo za rozmowę i życzę dalszych sukcesów. 

Rozmawiał: Marcin Mongiałło

9
0
oceń tekst 9 głosów 100%

Zdjęcia ilość zdjęć 31