Jerzy Wcisła: "Sytuacja na Ukrainie przewartościowała moje poglądy na temat tego, jak powinniśmy z Ukrainą postępować"
fot. Maciej Markowski
48 osób zginęło 2 maja 2014 roku podczas zamieszek w Odessie. Po dziś dzień sprawcy tych okrutnych wydarzeń nie zostali ukarani, a rozpoczęty proces w sprawie 4 ofiar notorycznie jest przerywany. Taką Ukrainę opowiedział senator Jerzy Wcisła, który 12 i 13 lipca przebywał na zaproszenie Międzynarodowej Fundacji Na Rzecz Lepszego Zarządzania nad Morzem Czarnym. Miał tam spotkać się z Ruchem Matek powstałym po zdarzeniach sprzed dwóch lat, co ostatecznie udało się, lecz nie bez wielu komplikacji.
Senator Jerzy Wcisła wraz z Janem Rulewskim udali się do Odessy na indywidualne zaproszenie Ukrainki Nadii Borodij, która zarządza fundacją. Elbląski parlamentarzysta nie reprezentował swojego klubu ani Senatu. W środę (13 lipca) podczas śniadania do hotelu, w którym zakwaterowano senatorów, wtargnęli przedstawiciele tzw. Automajdanu. Celem ich działań było niedopuszczenie do spotkania polskich polityków i matek ofiar z 2 maja.
- Matki założyły stowarzyszenie, aby uchronić żony ofiar z 2014 roku. Jak same przyznawały, one mają już po 70 lat i dlatego właśnie mogą zaryzykować. Gdy żony próbowały dochodzić prawdy, ich domy niejednokrotnie stawały w płomieniach - opowiadał z przejęciem senator.
Bojówkarze Automajdanu próbowali różnymi środkami wyperswadować gościom pomysł spotkania. Gdy nie przynosiły rezultatu sugestie, jakoby była to "prowokacja, a te kobiety nie są tak naprawdę matkami ofiar", posuwali się do słownych gróźb.
- Oczywiście zadzwoniliśmy po policję, a także do konsulatu. Po przybyciu na miejsce policjanci orzekli, że nie widzą tutaj żadnego problemu - relacjonował całe zajście senator.
Policja nie zareagowała na prośby. Przez blisko 11 godzin polscy senatorowie byli unieruchomieni w ukraińskim hotelu. Do spotkania z kobietami z Ruchu Matek mogło dojść tylko - jak zapowiedzieli przedstawiciele Automajdanu - jeśli parlamentarzyści udadzą się tam pod ich eskortą. W innym przypadku jedyną możliwością ich wyjścia z hotelu będzie podróż na lotnisko, z którego odlecą do domu.
W konspiracyjnej atmosferze udało się jednak zaaranżować spotkanie. W innym hotelu, oddalonym od pierwotnego miejsca spotkania, senatorowie w końcu mogli wysłuchać historii dwóch ukraińskich matek. Jednak spotkanie nie potrwało zbyt długo (około pół godziny), gdyż bojówkarze ponownie próbowali zablokować hotel. Tym razem nie mieli jednak tyle szczęścia.
- Otrzymaliśmy informację, że ponownie szykowany jest najazd. Kobiety zostały niezwłocznie odwiezione. Powiedziałem Jankowi (Rulewskiemu), żebyśmy nie ryzykowali, ale to co te kobiety zdążyły nam opowiedzieć i przekazać jest szokujące - mówił Jerzy Wcisła. - Rozpoczął się co prawda proces 4 osób, ale jest ciągle przerywany. Osoby odpowiedzialne za tę tragedię nie chcą dopuścić, aby ogłoszono werdykt, gdyż czeka na nich kara być może nawet dożywotniego pozbawienia wolności.
Już wcześniej wielu innych europejskich parlamentarzystów starało się dotrzeć do świadków wydarzeń i w jakikolwiek sposób interweniować w tej sprawie, ale przedstawiciele z Włoch nawet nie opuścili lotniska, a politycy z Grecji czy Belgii nie dotarli do matek. Udało się to dopiero - po sporych zawirowaniach - senatorom z Polski. Organizacja chce zainteresować opinię publiczną tym, co dzieje się na Ukrainie oraz jak wygląda życie ludzi w tym rejonie po 2 maja 2014 roku.
Senator Wcisła, jak sam przyznawał, wcześniej nie interesował się zbytnio sprawą Ukrainy, lecz zdobyta przez niego wiedza i to, co usłyszał oraz zobaczył w Odessie dało mu do myślenia:
- Gdy oni przyszli na śniadanie do nas, oni powiedzieli, że wiedzą, jak myśmy głosowali, wiedzą, że głosowaliśmy za Ukrainą. Oni to traktują nieco inaczej. Co to znaczy za Ukrainą? To znaczy, że myśmy nie głosowali za uchwałą dotyczącą ludobójstwa (w sprawie zbrodni wołyńskiej). Ci, którzy za tą ustawą głosowali, mówię tutaj głównie o PiS-ie, to oni są traktowani jako wrogowie Ukrainy i ich pewnie traktowano by inaczej, niż nas.
- wyjaśniał senator i dodawał:
- Trzeba wiedzieć, patrząc z perspektywy polskiej, że majdanowcy to są generalnie banderowcy. [...] Na zachodniej Ukrainie jest podobnie jak w Polsce. Tam, jak kogoś spytają, kto jest prorosyjski, to ten by odpowiedział, że tu jest tyle osób prorosyjskich, co w Polsce. Czyli zasugerował, że nie ma w ogóle. To jest społeczność generalnie antyrosyjska i jednocześnie kochająca tę tradycję pobanderowską. Jeżeli my Polacy patrzymy na Ukrainę w ten sposób i to co zrobił PiS prowokując Ukrainę do tego, aby nie lubiła polskiego rządu, bo Polacy nie lubią banderowców i chcą, żeby oni najpierw klękneli i nas przeprosili, a potem ewentualnie rozmawiali z Ukrainą o tym, czy może wejść do Europy, to robią błąd. Oni otwierają właśnie drzwi prorosyjskiemu stronnictwu na Ukrainie. Oni kierują Ukrainę w ręce Rosji.
Jakie są zatem możliwości odwrócenia niekorzystnego rozwoju wydarzeń na Ukrainie?
- Chciałbym, żeby nadzór nad procesem - w jakiejś formie - sprawowały organizacje międzynarodowe, np. Międzynarodowy Trybunał Karny w Hadze. Będę o tym rozmawiał jutro z klubem parlamentarnym" - argumentował Jerzy Wcisła - Powinniśmy dokładać wszelkich starań, by Ukrainę przyciągać do Europy i europejskich standardów ustrojowych i prawnych. Jeśli przeszkodą są historyczne zaszłości powinniśmy skupić się na współczesności i przyszłości. Pamięć o zbrodniach musi być pielęgnowana, ale nie musi być przeszkodą w realizowaniu długofalowych celów służących Polsce, a takim jest rozwój demokratycznych i szanujących prawa człowieka krajów za wschodnią granicą Polski.
"O takie rozwiązanie będę zabiegał i szukał dla nich poparcia w polskim parlamencie, a także w Parlamencie Europejskim i środowiskach opiniotwórczych" - zakończył senator.