Kierowca autobusu zajechał mi drogę na Królewieckiej – opowiada nasz Czytelnik
Sporo ostatnio piszecie o grzechach elbląskich kierowców – zarówno amatorów, jak i tych jeżdżących zawodowo. Pisaliście między innymi o kierowcy autobusu, który wyjeżdżał z zatoczki nie patrząc na to, że na wysokości jego pojazdu jest auto osobowe. Ja miałem jeszcze gorszy przypadek – mówi jeden z naszych Czytelników.
Wtorek, 11 lipca, około godz. 15.20. Z przystanku autobusowego na ulicy Królewieckiej rusza autobus. Kierowca pojazdu skręca w lewo, by włączyć się do ruchu, nie zważając, że zajeżdża tym samym drogę jadącemu właśnie samochodowi.
Nie miałbym pretensji, gdyby wcześniej zasygnalizował zamiar skrętu w lewo. On jednak tego nie zrobił tylko ruszył. Wyhamowałem ostro. Za mną jechała półciężarówka, która także musiała dać ostro po hamulcach. Na szczęście obyło się bez stłuczki – opowiada pan Łukasz, 56-letni elblążanin.
W tym samym czasie autobus, jak relacjonuje nasz Czytelnik, „jechał już sobie spokojnie”.
Wkurzyłem się. Żeby kierowca autobusu przeprosił choć 1-2 błyskami awaryjnymi, ale nic takiego nie zrobił – mówi pan Łukasz.
A co Państwo sądzą o tej sytuacji? Kto miał, według Was, rację?