Kinga Grzyb: Wygrywamy bo nie okazujemy słabości rywalkom
fot. Konrad Kosacz
Jedna z najlepszych zawodniczek reprezentacji Polski i Startu Elbląg, skrzydłowa Kinga Grzyb opowiada na temat sukcesu na Mistrzostwach Świata, atmosferze, która miała wpływ na zespół, słabej organizacji turnieju i współczesnej piłce ręcznej.
W innej rozmowie przed turniejem mówiła pani, że ten zespół stać na sukces. Skąd takie przemyślenia, przecież dopiero wracałyście na wielką imprezę?
Czułam, jaka jest atmosfera w drużynie. Długo pracowałyśmy na ten sukces. Tworzyłyśmy świetny klimat, zgrywałyśmy się i to przeniosło efekt. Ta atmosfera wpłynęła na zespół, który zaprezentował się znakomicie na turnieju. Z kobietami jest różnie. Na zgrupowaniach jednak nie było żadnych zgrzytów. Widać, że jest super.
Po meczu ze Szwecją uwierzyłyście, że największe potęgi są w waszym zasięgu?
Nie mogę mówić za wszystkie dziewczyny, ale duża liczba zawodniczek mówiła, że możemy osiągnąć sukces. Ja nie byłam pierwszy raz na takim turnieju i mówiłam dziewczynom, jak to wygląda, jaka jest liczba spotkań i jaki to jest wysiłek.
Jakie wrażenia z Mistrzostw świata? Poziom się zwiększył?
Teraz inaczej gra się w piłkę ręczną. Kiedyś było więcej akcji indywidualnych, teraz gra się bardziej zespołowo. Zaskoczyła mnie atmosfera mistrzostw. Nie czuło się tego. Była słaba organizacja. Wcześniej, jak byłam na innych turniejach, to można było kupić gadżety.
Czy w przewie spotkania z Rumunią była poważna rozmowa, ponieważ na boisku zagrał potem zupełnie inny zespół?
Wszystkie razem rozmawiałyśmy. Podchodzimy do tego w ten sposób, że nigdy nie spuszczamy głowy. Walczymy dalej i nie pokazujemy rywalkom, że jesteśmy słabsze. To był klucz do sukcesu.
Francuzki was zlekceważyły, widziałyście to przed spotkaniem?
Ja się bałam tego meczu. Nie mogłam spać. Jak spałam to wyobrażałam sobie, że rywalizuję na boisku. Wiedziałyśmy, że spotkanie z Francją to poważna sprawa. Wykorzystałyśmy to, że Francuzki nie prezentowały się tak, jak na wicemistrzynie świata. Z Serbią był ciężki mecz i doping kibiców czuło się na boisku.
Jednak teraz po zajęciu czwartego miejsca czuje pani szczęście?
Tak. Jestem jeszcze zmęczona. Chciałabym w domu posiedzieć. Teraz to do mnie dociera, jaki udało się nam osiągnąć sukces. W Serbii miałam taki moment, że telefon mi się zawiesił ponieważ było aż tak dużo wiadomości. Chciałyśmy zdobyć medal jednak nie ma co gdybać. Cieszymy się z czwartego miejsca w tym turnieju.
Rozmawiał Michał Libuda