Komitetowo zespołowy zawrót głowy prezydenta Wróblewskiego
Aż ośmiu miesięcy potrzebował prezydent Elbląga by się obudzić z wyborczego snu – misie potrzebują połowę mniej – i od razu niczym Archimedes zakrzyknął eureka, to znaczy odkrył to, co powiedział Sokrates - wiem że nic nie wiem. A jeszcze nie tak dawno, kandydat na prezydenta Witold Wróblewski, zadawał kłam powiedzeniu greckiego filozofa i przekonywał nas, że wie wszystko o Elblągu, jego problemach i sposobach ich rozwiązywania.
Powołując 40-sto osobowy Komitet Strategiczny i 28-ośmio osobowy zespół ekspertów, prezydent Wróblewski przyznaje wprost, że to co mówił w kampanii to była ściema, a tak naprawdę nie wie, o co w tym wszystkim chodzi i potrzebuje parawanu bliżej nieokreślonego gremium, dla rozmycia odpowiedzialności. Poprzedni nominat PO prezydent Nowaczyk potrzebował połowę mniej czasu by dojść do takiego samego wniosku i powołał Radę Menadżerów. Jakie były osiągniecie tej rady – jeśli dobrze pamiętam, to dwa spotkania przy ciasteczkach i kawie, po czym sprawy Elbląga potoczyły się tak, że Elbląg budził zainteresowanie ogólnopolskich mediów i wszystkich partii politycznych, których przywódcy zjeżdżali do Elbląga jak do Mekki. Zadłużenie w tym czasie wzrosło ponad dwukrotnie. Jak będzie tym razem? Czas pokaże, ale nie należy się spodziewać cudu – raczej sprawy potoczą się podobnie.
Prezydent Wróblewski wspólnie ze swoimi zastępcami, próbują elblążanom udowodnić jeszcze jedną bardzo kontrowersyjną tezę, która wynika ze składu komitetu i zespołu - że wysokiego szczebla urzędnik miejski w pracy, to koziołek matołek błąkający się po ratuszu. Powołany zaś do zespołu lub komitetu, to geniusz kreatywności, sypiący pomysłami na wszystkie bolączki miasta . Jak dotąd ci sami urzędnicy, na biurko prezydenta przynoszą pomysły jak coś rozebrać lub jak się czegoś pozbyć. Amfiteatr na dolince już poległ, następne w kolejce jest MPO. Po ośmiu miesiącach, nikt nie przedłożył choćby wstępnej symulacji programu naprawczego dla komunalnej spółki. Wybrano prymitywną metodę pozbycia się problemu, czyli zbycie majątku komunalnego za grosze. Baba z wozu, koniom lżej. Może łatwiej by było ratować MPO, gdyby włodarze miasta nie przyglądali się biernie, jak gigantyczne pieniądze wypływają z kasy miejskiej różnymi strumykami. Na przykład na dzierżawę pomieszczeń od PKS-u, przy niezagospodarowanych powierzchniach własnych, czy obsługę niedziałającej elbląskiej platformy edukacyjnej. Takich cieknących kraników finansowych w kasie miejskiej jest bardzo wiele. Można je prosto i szybko uszczelnić, tylko czy jest determinacja samego prezydenta – ja jej nie widzę. To kwoty większe niż roczna strata MPO. Może remedium na dziedziczną niemoc władz miasta Elbląga, byłoby powołanie portalu „ Wyręcz Prezydenta Wróblewskiego” na którym mieszkańcy mogliby składać własne projekty naprawy finansów miasta, co by uwolniło prezydenta, od podejmowania decyzji z różnych względów trudnych, bo naruszających stare zażyłości. Bo jaki jest cel w pozbywaniu się MPO, które ma niewielką stratę i przejściowe kłopoty, a z drugiej strony tolerowanie nieudacznictwa zarządu ZBK z długiem przekraczającym 70 milionów. Logicznym działaniem byłoby przeprowadzenie programu naprawczego w MPO, a w dalszej kolejności komercjalizacja spółki niż sprzedaż bankruta . Może tym problemem zajmie się komitet strategiczny z zespołem ekspertów. Jeśli oba zespoły nie uporają się z tym w miarę prostym zadaniem, życzliwie doradzam powołanie kolejnego zespołu do spraw oceny pracy poprzednich zespołów. Najlepiej jak ten trzeci zespół będzie złożony z tych samych fachowców – łatwiej im będzie ustalić dlaczego im się nie udało i co należy zrobić żeby się udało. Prawda, że jesteśmy blisko klimatów Sławomira Mrożka lub groteski Gombrowicza.
Stefan Rembelski