› sport
17:01 / 05.10.2016

Krótkie panowanie mistrza Głowackiego

Krótkie panowanie mistrza Głowackiego

Krzysztof Głowacki, pięściarz, który w swojej karierze stoczył 27 pojedynków, z czego wygrał 26 (w tym 16 przez nokaut), doznał swojej pierwszej porażki na zawodowym ringu. Typy bukmacherskie były przed tym pojedynkiem bardzo wyrównane, z lekkim wskazaniem na rywala. Niestety, 17 września, podczas gali w gdańskiej Ergo Arenie, uległ on znakomitemu pięściarzowi wagi junior ciężkiej, Ukraińcowi Ołexandrowi Usykowi (10 zwycięstw z czego 9 przez nokaut, 0 porażek). Oznacza to, że po zaledwie jednej obronie Polak stracił pas mistrza świata federacji WBO. Nie musi on jednak absolutnie wstydzić się swojego występu i jest bardzo prawdopodobne, że w niedalekiej przyszłości otrzyma jeszcze szansę odzyskania tego tytułu.

Urodzony, by wygrywać

Głowacki przeszedł klasyczną drogę od amatora po zawodowca. Na amatorskim ringu radził sobie znakomicie – stoczył 125 walk, z czego 102 wygrał, 20 przegrał i 3 zremisował. Jego talent został szybko zauważony, w związku z czym otrzymał szansę debiutu na zawodowym ringu. Szybko piął się w hierarchii krajowej wagi junior ciężkiej – już w trzeciej zawodowej walce, rozegranej w kopalni soli w Wieliczce, zaliczył pierwsze zwycięstwo przed czasem (nokaut techniczny w drugiej rundzie).

Bardzo szybko Głowacki zdobył swój pierwszy mistrzowski pas. 20 września 2009 roku pokonał po sześciu rundach Łukasza Rusiewicza i przywdział pas mało znanej organizacji BBU. Później było jednak tylko lepiej – w 2011 roku polski pięściarz zdobył pas Międzynarodowego Mistrza Polski, a w 2012 pas WBO Inter-Continental, który następnie kilkukrotnie bronił. Było kwestią czasu, aż typy bukmacherskie wskażą coraz niższe kursy na jego walkę o mistrzostwo świata federacji WBO. Głowacki wiedział, że musi wygrywać kolejne pojedynki, bo walki eliminacyjne do tytułu zbliżają się wielkimi krokami. Ostatnia miała miejsce 31 stycznia 2015 roku na gali Wojak Boxing Night w Toruniu, gdzie pokonał jednogłośnie na punkty Albańczyka Nuriego Seferiego.

Czwarty polski mistrz

Walkę o tytuł mistrza świata federacji WBO wyznaczono na 14 sierpnia 2015. To właśnie wtedy w Newark, Krzysztof Głowacki zmierzył się z broniącym pasa po raz czternasty Niemcem Marco Huckiem. Typy bukmacherskie nie były przychylne pretendentowi, ale Krzysztof nic sobie z tego nie robił. Wyszedł do ringu zmotywowany, pewny siebie i skoncentrowany. I choć doświadczony Niemiec wykorzystał moment jego nieuwagi (nokdaun Głowackiego w szóstej rundzie) i prowadził później na punkty, Polak nie opuścił głowy i pięknym ciosem znokautował rywala w 11 odsłonie. Niespodzianka stała się faktem – Krzysztof Głowacki stał się czwartym polskim pięściarzem (po Dariuszu Michalczewskim, Tomaszu Adamku i Krzysztofie Włodarczyku), który wywalczył pas mistrzowski organizacji WBO w wadze junior ciężkiej.

Bolesna porażka

Niestety, nie dane mu było długo cieszyć się jego posiadaniem. Co prawda pierwsza obrona pasa w wykonaniu Głowackiego była bardzo udana (jednogłośne zwycięstwo na punkty z renomowanym bokserem, Stevem Cunninghamem), to wrześniowa potyczka z Ołeksandrem Usykiem zakończyła się utratą tytułu. Typy bukmacherskie o dziwo były bardzo łaskawe dla pretendenta. Nie działo się to jednak bez powodu – Ukrainiec uważany jest za jeden z największych współczesnych pięściarskich talentów, o czym może świadczyć fakt, że już zaledwie po dziesiątym pojedynku sięgnął po pas jednej z najważniejszych federacji bokserskich, bijąc tym samym 30-letni rekord niezapomnianego Evandera Holyfielda (tytuł po 12 potyczkach). Głowacki był wyraźnie wolniejszy od swojego przeciwnika, przespał kilka rund i dał się „wypunktować” bardzo ruchliwemu i swobodnie boksującemu Usykowi. Wydaje się jednak, że ostateczna przewaga Ukraińca nie była tak duża, jak widzieli to sędziowie, którzy punktowali na jego korzyść w stosunku 119:109, 117:111 i 117:111.

Głowacki nie ma prawa jednak wstydzić się swojej postawy w ringu. Pokazał charakter prawdziwego wojownika i zdecydowanie zasłużył sobie na rewanż, którego warunki już podobno są ustalane. Obyśmy doczekali się w nim dobrego występu pięściarza z Wałcza, który kontynuuje wspaniałą historię polskiego boksu w wadze cruiser.

Artykuł powstał przy współpracy ze Sportowy Ring.

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%