"Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie", czyli reforma systemu edukacji
„Bezpieczna, dobra szkoła, wychowująca Polaków do przyszłego życia” - tak opisuje zmianę w systemie edukacji Premier Beata Szydło. Zmiana, która 13 grudnia została uchwalona przez Sejm, będzie dotyczyć wielu z nas: elbląskie dzieci, rodziców, a także nauczycieli oraz pracowników szkół.
Opinie na temat przeprowadzanej reformy są bardzo zróżnicowane, nauczyciele jak i rodzice mają odmienne zdanie, co prowadzi do dyskusji nad tym, czy zmiany w systemie edukacji faktycznie są potrzebne.
- Uważam, że sama idea tworzenia gimnazjów była niesłuszna, ponieważ uczniowie w trudnym okresie dojrzewania tworzyli nowe zespoły klasowe, co uruchamiało różne zachowania typu "kto silniejszy ten rządzi" w nowej szkole - mówi nauczycielka przyrody z jednej z elbląskich podstawówek. - Nauczyciele gimnazjalni nie znając rodziców i rodzin uczniów mieli problem z ich zachowaniem na i po lekcjach. Wraz z reformą zlikwidowano także wiele gabinetów np. chemiczny, fizyczny czy geograficzny, które tworzono przez dziesiątki lat - dodaje.
W tym wypadku można się zgodzić, że gimnazja wprowadziły chaos, a dzieci, które rozpoczynały naukę na tym etapie "czuły się dorosłe", przez co rosły problemy w ich wychowywaniu, ponieważ duży wpływ na zachowanie dziecka mieli rówieśnicy spotykani w szkole.
Co na to rodzice?
- Jestem przeciwko reformie. Nie tylko ja, ale najważniejsze jest to, że moje dziecko jest przeciwko, bo bardzo chciało pójść do dobrego gimnazjum - opowiada nauczycielka podstawówki, a jednoczeście mama 6-klasisty. - Pracowałam kiedyś w gimnazjum i przeniosłam się do podstawówki, bo praca z dorastającą młodzieżą była najzwyczajniej trudna - dodaje.
Według wicedyrektor jednej z elbląskich placówek, rodzice byli zadowoleni z tego, że ich pociechy zostaną w tym samym środowisku przez kolejne dwa lata. - W tej chwili gdy informujemy rodziców, że lekcje będą odbywały się dłużej, do 16:00, a może 17:00, zaczynają być niezadowoleni, docierają do nich mankamenty reformy - dodaje.
Nauczyciele jak i dyrektorzy szkół przyznają, że szkoły nie są przystosowane do przyjęcia kolejnych roczników.
- Szkoła nie posiada wystarczającej sali gimnastycznej by odbywały się na niej zajęcia wiekszej ilości uczniów. Natomiast myślę, że jeśli nic się w tym kierunku nie zmieni, to damy radę, ale będzie to się oczywiście wiązało z wydłużeniem godzin pracy w szkole - mówi wicedyrektor.
Obecna reforma ma słuszne założenie, ale jej sposób wprowadzenia i czas budzi wiele zastrzerzeń. Aby była ona dobrze przygotowana, wymaga wielu przemyśleń i przewidywań. Warto pomyśleć o zmianie metod nauczania niektórych przedmiotów. Na to wszystko w nowej reformie nie ma czasu, wobec tego może dojść do sytuacji, że - choć słuszna w swoich założeniach - spowoduje bałagan organizacyjny, co doprowadzi do zwolnień nauczycieli, a w dalszej perspektywie na niedobory sprzętu czy brak gabinetów: biologicznego, chemicznego, fizycznego w podstawówkach.
A co najważniejsze nieprzygotowanie do nowych wyzwań nauczycieli, zmian toku nauczania, przegęszczenia w szkołach podstawowych czy niedopracowanie podręczników dla uczniów i ich nauczycieli.
Jak aktualnie wygląda praca nad zmianami w szkołach? Prawda jest taka, że nauczyciele wiedzą niewiele na temat zmian, jakie czekają ich w przyszłym roku. - Każdy chciałby mówić, ale nikt nic nie wie - dodaje na koniec nauczycielka wychowania fizycznego.
Jak będą wyglądały zmiany? Przyjdzie nam się przekonać, gdy reforma wejdzie w życie.
Autor: Kamila Widzicka