Laureaci konkursu ortograficznego „Walka z bykami”
Jest nam niezmiernie miło poinformować, że w konkursie ortograficznym „Walka z bykami”, który odbył się w Bibliotece Elbląskiej w dniu 17 marca – pierwsze miejsce i zaszczytny tytuł Ortograficznego Torreadora zdobyła pani Zuzanna Demkowicz-Dobrzańska (uczennica II Liceum Ogólnokształcącego w Elblągu). Gratulujemy!
Ze względu na bardzo wyrównany poziom prac II i III miejsce zajęły ex aequo panie:
II miejsce – Kamilla Biłas (II LO) oraz Anna Trojakowska (II LO);
III miejsce – Aniela Florkiewicz (II LO) oraz Maria Waśkiewicz (II LO).
Laureatkom gratulujemy!
Wszystkim uczestnikom dyktanda – przedstawicielom szkół: I LO, II LO, III LO, IV LO, Zespołu Szkół Gospodarczych, Zespołu Szkół Ekonomicznych i Ogólnokształcących oraz Zespołu Szkół Pijarskich – dziękujemy za udział w konkursie i zaciętą rywalizację oraz życzymy dalszych sukcesów w zakresie użytkowania naszego pięknego języka ojczystego. Dziękujemy również naszym sponsorom - firmom: Restauracja Duchówka, Multikino oraz Avon Cosmetics za ufundowanie wspaniałych nagród.
Jak informuje Dorota Hodyl z Filii nr 4 Biblioteki Elbląskiej – organizatorka konkursu i autorka dyktanda, najwięcej problemów sprawiła pisownia słów: Pomorzanin, Beethoven, chyżo, miszmasz, wskutek, zasuwka; spore problemy zrodziło sformułowanie: ni stąd, ni zowąd. Rzadko natomiast popełniane były błędy w pisowni wyrazów: filologii tureckiej, Wrzos (jako nazwisko), chyłkiem, żwawo. Niewiele wątpliwości pojawiało się w związku z zapisem końcówek: -i, -ii, -ji.
Z interpunkcją młodzież radzi sobie całkiem nieźle, zresztą – jak zostało to zapowiedziane w trakcie konkursu – zasady pisowni dają na tyle dużą tolerancję w zakresie stosowania znaków przestankowych, że komisja oceniająca zwracała uwagę przede wszystkim na przypadki niebudzące wątpliwości.
Treść dyktanda:
O Krzesimirze – ryżym Pomorzaninie, który uwielbiał chadzać do biblioteki
Krzesimir Wrzos – urodzony w Chełmie, lecz obecnie zamieszkujący północno-wschodnie rubieże Borów Tucholskich – cieszył się wśród współbraci opinią człowieka encyklopedii. Poziom jego inteligencji był bowiem niebosiężny. W mig rozwiązywał arcytrudne łamigłówki, przebrnął przez trzy i pół tysiąca skomplikowanych pytań, a nawet rozstrzygał niebłahe spory wśród skłóconych grudziądzan. Równocześnie był wielkim snobem – wszem wobec ubóstwiał Ludwika van Beethovena, a w rzeczywistości żarliwie uwielbiał ścieżkę dźwiękową do produkcji pod tytułem „Teksańska masakra piłą mechaniczną”. Będąc pod przemożnym wpływem tego filmu, tymczasowo bezrobotny Krzesimir powziął postanowienie dokształcenia się w dziedzinie metalurgii. W tym celu dnia trzynastego stycznia, a był to piątek, podążył chyżo do ulubionej biblioteki. Pracowały w niej przemiłe panie, doskonale znające stałego czytelnika, który zwykł siadywać tuż-tuż przy oknie. Tego dnia wszystkie biurka czytelni zajęte były przez rzetelnych studentów filologii tureckiej, więc Wrzos zmuszony był zająć niekomfortowe, odludne miejsce pomiędzy strzelistymi regałami. Rozdrażniony niczym pszczoła, nie witając się z paniami bibliotekarkami oraz nie odnotowując swej obecności w zeszycie odwiedzin, od razu rozpoczął zgłębianie tajników metalurgii. Ogromne ilości teorii o obróbce skrawaniem pochłaniał z tak nieprzejednaną pożądliwością, był wciąż tak niesyty, że stracił kompletnie poczucie czasu. Na zewnątrz zapadł już zmrok, gdy Krzesimir bezszelestnie wyślizgnął się do WC/ w.c. Kiedy stamtąd wrócił, stanął jak wryty: w bibliotece panowały nieprzeniknione ciemności, wokół nie było ani żywej duszy. Nasz bohater doszedł do konkluzji, iż wskutek własnej nieroztropności nikt nie spostrzegł jego obecności, więc gdy chyłkiem przemknął z czytelni w ustronne miejsce, wybiła godzina osiemnasta i panie bibliotekarki zamknęły książnicę. Wrzos uświadomił sobie swe niewesołe położenie i począł obmyślać sposób ewakuacji. Po omacku odnalazł włącznik światła, lecz spochmurniał dumając, jak by tu sforsować kraty w oknach bądź zasuwkę w drzwiach. Wytężając umysł, pomyślał: „Gdybym tylko miał przecinak lub choćby kątówkę!”. Ni stąd, ni zowąd wykrzyknął wniebogłosy: „Eureka!”; oto przecież otrzymał od losu niepowtarzalną szansę obcowania przez calutki weekend z ukochaną literaturą – źródłem mądrości i piękna. Rzucił się więc żwawo do przebierania wśród równiutko ułożonych na półkach ksiąg i książeczek. W poniedziałkowy ranek, gdy otworzono biblioteczne podwoje, oczom zszokowanych pracowników ukazał się widok apokaliptycznego chaosu z półżywym, acz szczęśliwym Krzesimirem Wrzosem jako twórcą tego miszmaszu. Czyż jednak można obrażać się na tak niezłomnego czytelnika, który najwyraźniej przyswoił sobie pierwszorzędnie sztukę survivalu/ surwiwalu?
Wkrótce po tym zdarzeniu pan Wrzos, wręcz kipiący nowo nabytą wiedzą, został w okamgnieniu wiceprezesem korporacji przemysłowo-handlowej.
Z historii tej wynika piękny morał, przyjaciele, że jeśli pragnie się sukcesu – trzeba czytać wiele.
Organizatorem konkursu ortograficznego była Filia nr 4 Biblioteki Elbląskiej przy ul. Ogólnej 59/1