Mariusz Krężel: Zawdzięczam mojemu psu życie [wywiad]
fot. Paweł Makowski
Jak wygląda praca przewodnika psa policyjnego? Jak przygotowuje się czworonożnego funkcjonariusza do służby? Czy każdy policjant może pracować z psem? Między innymi o tym rozmawiamy z mł. asp. Mariuszem Krężelem, asystentem w zespole przewodników psów służbowych Wydziału Prewencji Komendy Miejskiej Policji w Elblągu. Zapraszamy do lektury wywiadu.
***
Pracę policjanta z kolegami nietrudno sobie wyobrazić. Funkcjonariusze często współpracują ze sobą, by rozwikłać zagadki, jakie pojawiają się w toku prowadzonych spraw. Inaczej wygląda współpraca policjanta z psem. To nie tylko kwestia „dogadania się” ze zwierzęciem, ale też zyskania wzajemnego zaufania, szacunku…
Zdecydowanie. Warto na wstępie zaznaczyć, że służba z psem nie należy do łatwych. Najlepiej odnajdują się w niej ludzie wytrwali i tacy, którzy mają jasno określone cele, jakie chcą poprzez tę służbę osiągnąć. Zwierzęciu trzeba poświęcić dużo czasu, zarówno w pracy jak i tego prywatnego, nierzadko 24 godziny na dobę. To nie tak, że przewodnik przychodzi do pracy na osiem godzin, potem opuszcza posterunek i zostawia wszystko za sobą. Zawsze ma się tę świadomość, że pies czeka na nas, w każdej chwili może potrzebować naszej pomocy.
Jak można zostać przewodnikiem psa policyjnego?
Nie każdy się do tego nadaje. Zanim ktoś pomyśli o pracy z psem, jest weryfikowany przez innych przewodników. Ci sprawdzają, na ile dana osoba jest odpowiednia do tej roli: czy będzie gotowa poświęcić wystarczająco dużo czasu zwierzęciu, czy ma do niego szacunek i będzie o nie dbać – to jest niezwykle istotne. Kandydat na przewodnika pracuje z nami przez jakiś czas i wtedy doskonale widać, czy się nadaje. Służba z psem nie jest dla tych, którzy chcą się szybko wspiąć po szczeblach policyjnej kariery.
W jaki sposób wybierany jest pies do służby? Jakie warunki musi spełnić?
Dawniej było tak, że to specjalny hodowca wybierał psa-kandydata do służby w oparciu o jego zdolności, predyspozycje. Tak jak człowiek, zwierzę przeznaczone do pracy w policji było wówczas sprawdzane pod kątem zdrowia, dobrej kondycji i sprawności fizycznej oraz musiało przejść szereg szkoleń z zakresu obronności. Obecnie o tym, czy pies nadaje się do policji decyduje specjalna komisja Zakładu Kynologii Policyjnej w Sułkowicach. Wówczas szczególną uwagę zwraca się na ewentualne wady ukryte, które mogą wyeliminować psa ze służby.
W jakim wieku psa najlepiej rozpocząć jego przygotowanie do służby w policji?
Zwykle stosowne szkolenia przeprowadza się, gdy pies osiągnie rok lub dwa lata. To okres, gdy psychika zwierzęcia rozwija się do tego stopnia, że możemy już stwierdzić, jaki ma temperament, jak będzie się zachowywać w określonych warunkach i czy faktycznie nadaje się do pracy w policji. Wspomniany okres to oczywiście kwestia umowna. Zdarza się bowiem, że już młodszy lub starszy pies ma predyspozycje do pełnienia służby.
Na ogół widuje się policjantów z psami rasy owczarek niemiecki. Są to psy, które szybko się uczą, odznaczają się dużą wytrzymałością. Czy zdarza się, że policjanci korzystają z pomocy psów innych ras, np. wilczaków czechosłowackich, które pracują w Straży Granicznej?
Tak jak pan trafnie zauważył są to psy inteligentne, wszechstronnie uzdolnione. Mogą być zarówno psami pilnującymi, przewodnikami osób niewidomych i z powodzeniem mogą realizować zadania, jakie stawia się przed nimi w policji. W Elblągu najczęstszym typem psa tej rasy, z pomocy którego korzystają funkcjonariusze jest owczarek w typie wilczastym. W przeciwieństwie do „zwykłych” owczarków niemieckich, ten nie jest narażony na choroby stawów. Można również u nas spotkać mieszańce owczarka niemieckiego i belgijskiego, które odznaczają się większą wytrzymałością.
Jak formuje się zespół, składający się z przewodnika i jego psa? Pies dopasowywany jest do charakteru, stylu pracy policjanta czy to policjant dobierany jest do psa, by jak najlepiej się uzupełniali i „dogadywali się” podczas wykonywania powierzonych im zadań?
Pamiętam jak to się dawniej odbywało, gdy zaczynałem pracę jako przewodnik psa policyjnego. Przy ogrodzeniu było podpiętych na smyczach około 100 psów. Policjant podchodził do każdego, przyglądał mu się i na podstawie przeczucia czy też tego, co wywnioskował z obserwacji decydował czy ten, czy inny pies będzie dla niego odpowiedni. Wówczas hodowca prezentował go specjalnej komisji, która decydowała, czy zwierzę nadaje się do służby w policji. Jeśli tak, policjant i pies stwarzali drużynę, która odtąd pozostawała ze sobą, tak jak już wcześniej mówiłem, nawet 24 godziny na dobę. Teraz wszystko odbywa się na drodze losowania, gdyż chętnych do zostania przewodnikami jest więcej niż psów, które nadają się do służby.
Wspominał pan o początkach swojej pracy z czworonogami. Proszę opowiedzieć o pierwszym psie, z którym miał pan okazję pracować.
Swojego pierwszego psa dostałem w 2008 roku. Był to owczarek niemiecki maści czarnej, podpalanej. Wabił się Kiler. Poznałem go jeszcze na kursie w Sułkowicach. Niestety kursu nie ukończyłem. Tak jak już wspominałem, u niektórych owczarków występują problemy ze stawami, tzw. dysplazja. U Kilera wykryto ją w zasadzie tuż przed zakończeniem szkolenia. Po powrocie do domu byłem trochę podłamany, bowiem 3 lata ubiegałem się o możliwość zostania przewodnikiem psa policyjnego.
Kiedy rozmawialiśmy wcześniej opowiadał pan, że obecnie ma pod swoją opieką dwa psy. Proszę powiedzieć o nich coś więcej.
Jednego z nich poznałem ponad dwa miesiące po tym, jak wróciłem z nieudanego szkolenia. Ponownie udałem się do Zakładu Kynologii Policyjnej, gdzie poznałem 7-miesięcznego wówczas Kazana, z którym pracuję już 6 lat. Pełni on funkcję psa patrolowo-tropiącego. Temperament jego i mojego pierwszego psa wyraźnie się różniły. Z Kazanem czekało mnie dużo pracy, ale trud się opłacił. Drugiego psa, Groma, dostałem przed dwoma laty. On specjalizuje się w wyszukiwaniu materiałów wybuchowych.
Jaka służba/akcja z udziałem psa policyjnego szczególnie zapadła panu w pamięć?
Pamiętam jedną taką akcję podczas pilnowania porządku na stadionie. Jeszcze przed meczem w pewnym momencie pseudokibice ruszyli na nas i musieliśmy szybko reagować. Kiedy ja zajmowałem się rozpraszaniem tłumu, Kazan nagle uderzył mnie w tył pleców. W tamtej chwili tego nie rozumiałem. Dopiero później zdałem sobie sprawę, że pies obronił mnie przed atakiem jednego z pseudokibiców, który przymierzał się do zadania mi ciosu butelką w głowę. W zasadzie zawdzięczam mojemu psu życie, bo nie wiem jak wtedy mogłoby się to wszystko skończyć.
Pamiętam również zdarzenie, które można uznać za zabawne. Kiedy przyjechaliśmy do mężczyzny, który chciał popełnić samobójstwo, on na nasz widok uciekł do lasu. Nie wiem, czy zrobił to ze strachu czy w wyniku stresu. Niemniej jednak udaliśmy się za nim. Trop był silny, więc nasze psy szybko namierzyły mężczyznę, który jak się okazało, chował się w krzakach. Aby się do niego dostać, sami musieliśmy się przedrzeć przez gąszcz krzaków. Widząc, ze mężczyzna nie bardzo chce współpracować powiedziałem głośno, że puszczę psa „na ostro”, żeby odnalazł mężczyznę. Był to oczywiście blef, ale gdy uciekinier usłyszał o co chodzi, przestraszył się i wybiegł z lasu prosto do czekającej na niego karetki.
Zwykle pies policyjny przebywa w bazie razem z innymi psami, pełniącymi służbę. Czy zdarza się jednak, by przewodnik zabrał takiego psa do siebie, by w ten sposób jeszcze bardziej zacieśnić więzi, lepiej go poznać?
Osobiście, gdybym tylko zdołał stworzyć odpowiednie warunki, chciałbym mieć moich podopiecznych przy sobie. Tak by było najlepiej. W chwili obecnej nie mam jednak takiej możliwości, ale to nie oznacza, że nie traktuję moich psów jak członków rodziny. Po tak długim czasie spędzonym z nimi niewłaściwym byłoby postrzeganie ich jako narzędzi do pracy. Będę się jednak starał stworzyć stosowne warunki i mam nadzieję, że moi przełożeni wyrażą zgodę na to, bym zabrał psy do domu.
Wspominał pan, że praca przewodnika psa policyjnego nie należy do najłatwiejszych, bywa niebezpieczna, ale odnoszę wrażenie, ze mimo wszystko nie zamieniłby jej pan na żadną inną…
Dokładnie tak. W pewnym momencie pojawiła się co prawda okazja do zrezygnowania ze służby, ale nie skorzystałem z niej ze względu na to, że mam pod swoją opieką dwa psy. Do tego doszły jeszcze osobiste przemyślenia: przecież kiedy zrezygnuję, te psy zostaną mi odebrane, a jaką mogę mieć pewność, że inny policjant lepiej się nimi zajmie? Nie zniósłbym myśli, że ktoś je źle traktuje, nie poświęca im tyle czasu, ile ja poświęcałem. Tak jak już mówiłem wcześniej – traktuję ich jak członków rodziny, a rodziny się nie oddaje. Zacząłem z nimi pracę i chcę ją kontynuować do końca ich dni. Jeśli przejdą na emeryturę, wówczas i ja zakończę służbę.
Dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo