Marzenkę, młodego łabędzia zranił drapieżnik i złamał mu żebro. Odzyskuje siły w ośrodku w Gronowie Górnym
fot. Marcin Mongiałło
Do Centrum Pomocy Dzikim Zwierzętom w Gronowie Górnym przywieziono młodego łabędzia, który został zaatakowany przez drapieżnika. Miał ranę wielkości pięści, która była szarpana i kąsana. Okazała się zakażona. Niestety rentgen wykazał również złamanie żebra
Młody łabędź został zaatakowany przez drapieżnika. Miał kąsaną i szarpaną ranę oraz złamane żebro. Gdyby nie mieszkańcy Marzęcina pewnie, by nie przeżył. Zawieźli go do Centrum Pomocy Dzikim Zwierzętom w Gronowie Górnym. Tam leczy go Beata Lalik, szefowa ośrodka i lekarz weterynarii.
Do centrum trafiło wiele zwierząt potrzebujących pomocy. Po wyleczeniu wracały na wolność.
Taki jest mój cel. Udzieliłam pomocy: jeżom, zającom, wiewiórkom, nietoperzom, różnym gatunkom ptaków, takim jak: bieliki, bociany, czaple, dzięcioły, błotniaki stawowe i łąkowe, jastrzębie, pustułki, sowy – puszczyki, puchacze, płomykówki
- wylicza Beata Lalik, szefowa ośrodka i lekarz weterynarii.
Ostatnio przywieziono do centrum młodego łabędzia, który został zaatakowany przez drapieżnika. Gdyby nie mieszkańcy Marzęcina pewnie by nie przeżył. Zawieźli go do Centrum Pomocy Dzikim Zwierzętom w Gronowie Górnym.
Rana wielkości pięści była szarpana i kąsana. Okazało się, że była zakażona. Niestety rentgen wykazał również złamanie żebra. Zabraliśmy się zatem do pracy, by ulżyć w cierpieniu. Żebro wymagało nastawienia. Rana została opatrzona opatrunkiem Actilita z miodem Manuka. Pacjent otrzymał antybiotyki, leki przeciw bólowe oraz witaminy. Odpoczywa. Wierzymy, że pomoc człowieka odmieni jego los
- wyjaśnia Beata Lalik. Dodaje, że koszty leczenia pokrył Urząd Gminy w Nowym Dwórze Gdańskim.
Marzenka, bo tak nazwano łabędzia, który przybył z Marzęcina, czuje się dobrze, ma apetyt na ryby, myszy i chrząszcze. Odzyskuje siły, ale wciąż wymaga leczenia. Niebawem wróci do swojej rodziny: mamy i taty oraz siostry lub brata.