Mi casa es su (Ro)casa. Start nie sprostał Hiszpankom (+foto)
fot. Bartłomiej Ryś
W pierwszym półfinałowym spotkaniu pucharowym Challenge Cup elbląski Start uległ nieznacznie liderowi ligi hiszpańskiej i głównemu pretendentowi do końcowego triumfu, czyli zespołowi Rocasy Gran Canaria ACE 24 do 25. Dzisiejsza porażka mocno zawężyła szanse naszych szczypiornistek na awans, ale jeszcze nie zamknęła. W twierdzy Pabellon Insular w Telde elblążanki będą musiały zwyciężyć przynajmniej dwiema bramkami, żeby wyeliminować rywalki, co będzie arcytrudne do wykonania, gdyż piłkarki z Wysp Kanaryjskich nie zwykły przegrywać w tym sezonie meczów u siebie. Jeśli jednak ktokolwiek może tego dokonać, to tą ekipą jest właśnie Elbląski Klub Sportowy Start, czego potwierdzeniem jest - paradoksalnie - dzisiejsza porażka.
Zanim podzieli się skórę na niedźwiedziu, trzeba sobie uświadomić, że elbląski klub będąc na tym etapie, grając w półfinale europejskiej imprezy, osiągnął historyczny sukces, który sam w sobie jest już zwycięstwem. Najdalej na arenie międzynarodowej Start zaszedł w sezonie 1993/1994, dochodząc do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów oraz w 2001/2002, kiedy to powtórzył sukces sprzed 8 lat i zakończył rozgrywki Challenge Cup na 1/4. Rzecz jasna apetyty zostały rozbudzone - tak wśród samych zawodniczek, jak i kibiców, celebrujących każdy kolejny występ swoich ulubienic, jak gdyby miał być on ostatnim - i tak już od 5 meczów. Również dla piłkarek drużyny hiszpańskiej jest to już teraz największy sukces w szczypiorniakowej historii. Nie inaczej jest w przypadku pozostałych zespołów, które wciąż liczą się w stawce (Kastamonu SK oraz Karpaty Użhorod). Dla każdego wzniesienie pucharu za wygraną w całym turnieju będzie najważniejszym przełomem w handballowej historii.
Zwycięzca polsko-hiszpańskiej pary najprawdopodobniej wpadnie w wielkim finale na Turczynki z Kastamonu B. Genclik SK, które po 60 pierwszych minutach są bliżej awansu o 4 bramki od swoich przeciwniczek z Ukrainy (wynik 1 meczu: 24:20 - rewanż 3 kwietnia, również w Turcji). Po drodze - dokładnie w 1/8 - turecka ekipa odprawiła inną polską drużynę Zagłębie Metraco Lubin, wygrywając obie potyczki. Jeśli promocję uzyskają szczypiornistki Andrzeja Niewrzawy, będą miały doskonałą okazję, aby przekonać piłkarki Kastamonu o wartości piłki ręcznej w Polsce. Żeby to jednak uczynić, elblążanki muszą ponownie dosiąść konia, z którego siodła spadły, choć w tym wypadku bardziej zasadne byłoby posłużenie się metaforą byka i torreadora. Warunkiem koniecznym powodzenia w dwumeczu jest również powrót do pełnej sprawności fizycznej kilku nieobecnych dzisiejszej rywalizacji, które swój wpływ na wyniki udowodniły w tym sezonie wielokrotnie: Magdy Balsam, Aleksandry Kwiecińskiej oraz Patrycji Świerżewskiej, bo gra uszczuplonym składem przy takim natężeniu i przy takiej częstotliwości występów doprowadzi w konsekwencji do energetycznego krachu.
Polki tą porażką udowodniły jedno: że nie ustępują swoim rywalkom w niczym, a zespół z Wysp Kanaryjskich pokazał się w Elblągu z jak najlepszej strony i potwierdził status najlepszej obecnie hiszpańskiej ekipy. Przede wszystkim Hiszpanki znakomicie prezentowały się pod względem atletycznym, co z pewnością było sporym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę przeciętne warunki fizyczne większości z nich. Poza rozgrywającą Alexandrą Tejede oraz obrotową Seynambou Mbengue Rodriguez, reszta szczypiornistek Rocasy wyraźnie ustępowała elblążankom. Wszelkie braki fizyczne zawodniczki gości nadrabiały jednak walecznością, agresywnością i zaciętością, a siła z jaką odpierały ataki piłkarek Startu płynęła z pewności co do własnej klasy i umiejętności. Hiszpanki mogły imponować twardą grą w defensywie, ale tak samo skrupulatnie wywiązywały się ze swoich obowiązków ofensywnych. Piłkarki Rocasy pokazały, że mają ogromne inklinacje do gry kombinacyjnej, co nie może być zaskoczeniem w przypadku zespołów z Półwyspu Iberyjskiego, w którego szeregach występują dwie etatowe reprezentantki kadry narodowej (bramkarka Silvia Navarro Gimenez oraz rozgrywająca Almudena Rodriguez Rodriguez). Bardzo efektowny styl przyjezdnych oparty na sporej wymienności pozycji, wysokiej obronie, nietuzinkowych rozwiązaniach pod bramką przeciwniczek jest wypadkową taktycznej konsekwencji oraz niesamowitego zaawansowania technicznego.
Przyspieszony kurs przysposobienia do gry na tym poziomie, który odebrały elblążanki w poprzednich rundach, już teraz okazał się niezwykle cenny. Dzięki chociażby dwóm potyczkom z Turczynkami z Izmiru nasze waleczne piłkarki potrafiły zaadaptować własną grę do wysokich wymogów całego spotkania, które narzuciły Hiszpanki. A zaczęła od celnego rzutu już w pierwszej minucie wspomniana Almudena Rodriguez. Szczypiornistki gości mogły prowadzić zdecydowanie wyżej, gdyby nie niezawodna Sołomija Szywerska. Bramkarki należały od rozpoczęcia meczu do najczęściej zatrudnianych na parkiecie. Vis-à-vis elbląskiej bramki uwijała się jak w ukropie Navarro i przez niemalże 5 minut pierwszej połowy ani razu zgromadzona publiczność (około 600 osób) nie miała okazji oklaskiwać skutecznej akcji Startu, a okazje do tego były perfekcyjne: "setka" Szopińskiej w sytuacji sam na sam oraz rzut karny Lisewskiej - spudłowany. Dopiero za sprawą naszej skrzydłowej, która stanęła przed kolejną okazją do zdobycia bramki, otworzył się wynik dla gospodarzy. Zawodniczki z Wysp Kanaryjskich nie przebierały w środkach, jeżeli chodzi o rozbijanie ataków elblażanek. Sędziowie z Wysp Brytyjskich (syndrom Howarda Webba ciągle żywy w narodzie) pozwalali jednak na twardą grę przyjezdnych. Stabilizację w defensywie podopieczne Francisco Santany przełożyły na skuteczność w ataku. W 12 minucie było już 6 do 2 dla Rocasy, a nie do powstrzymania była szarpiąca z bocznych stref boiska Tiddara Trojaola, która trzykrotnie umieszczała piłkę w siatce. Chwilę oddechu dał swoim piłkarkom trener Niewrzawa. Po jej zakończeniu zaczęło się odrabiania strat i walka na całego o każdy centymetr kwadratowy placu boju. Zdobywanie goli wzięły na swoje barki kołowe gospodarzy: Matuszczyk i Dankowska i zrobiło się tylko 5:6, a mogło być po równo, gdyby elbląska "13" wykorzystała długie podanie od Szywerskiej.
Niestety jeden ze słabszych występów notowała Sylwia Lisewska, która wyglądała na nieco onieśmieloną i wycofaną. Bardzo rzadko podejmowała próby rzutów z dystansu, które przecież są jej największym atutem. Premierowe trafienie nasza najskuteczniejsza w bieżących rozgrywkach piłkarka zaliczyła w 17 minucie. Potem gra się wyrównała i z obu stron zobaczyliśmy skuteczniejszą grę. Na 6 minut przed przerwą Hiszpanki znowu wysunęły się na czoło. Prowadzenie 10 do 7 zagwarantowała niezawodna Trojaola, która popisała się finezyjnym lobem nad wychodzącą z bramki Szywerską. Chwilowy zastój przerwała Paulina Muchocka, która poszła na przebój i po minięciu kilku rywalek wykończyła solową akcję. Chwilę później na ławkę kar powędrowała Mbengue i Start remisował 11:11, a drugiego gola z 7 metra rzuciła Aleksandra Jędrzejczyk - najlepsza w zespole gospodarzy w pierwszej odsłonie: nieustępliwa w destrukcji, pewna przy wykończeniu oraz świetnie usposobiona przestrzennie, z dużą swobodą odnajdująca się na kilku pozycjach (na każdej równie groźna). Na niecałą minutę przed końcem coach hiszpańskiej ekipy poprosił o czas. Po niej na ostatnią krucjatę w kierunku bramki Startu wyruszyły przyjezdne i trzeba przyznać, że tym wypadem uciszyły trybuny w hali CSB. Najpierw w miarowym tempie przekazywały piłkę z ręki do ręki po obwodzie, a na sekundy przed upływem czasu, rozciągnęły akcję na wolne skrzydło, gdzie już wzbierała do lotu Trojaola. Ta jednak, zamiast oddać rzut, przekazała piłkę do Daviny Lopez, która w tym samym momencie pozostała bez krycia na kole i bez najmniejszego kłopotu trafiła do pustej bramki. Do przerwy 12 do 11 dla Rocasy.
Drugie 30 minut zaczęło się bardzo źle dla elblążanek. Przez 6 minut od wznowienia meczu EKS stracił 4 bramki, a nie rzucił żadnej. Wszystko wyglądało w porządku w grze naszych szczypiornistek, ale tylko do momentu oddawania rzutu. Fatalna skuteczność została zażegnana dopiero po przerwie, na którą zaprosił swoje współpracownice Andrzej Niewrzawa. Wtedy też dwa pierwsze rzuty, które doszły celu, oddała Dankowska oraz Andrzejewska. Wciąż nieco bez błysku grała Lisewska, choć była bardziej widoczna od rozpoczęcia drugiej połowy. W dalszym ciągu szwankowała celność. Sporo rzutów lądowało ponad bramką Navarro. Hiszpanki wciąż sprytnie poruszały się przed linią własnego pola karnego. Nawet w osłabieniu elblążanki miały trudności ze sforsowaniem muru obronnego. Na kwadrans przed końcem Rocasa zwiększyła swoje prowadzenie do 5 goli (16:21). Po raz kolejny coach gospodarzy musiał podzielić się uwagami ze swoimi zawodniczkami. To była dobrze spożytkowana minuta, gdyż po jej upływie elbląskie piłkarki zniwelowały różnicę do 1 bramki - na 23 do 24. Była ostatnia minuta rywalizacji. O konsultację poprosił Francisco Santana i chwilę po powrocie na parkiet jego krótki wykład przyniósł zamierzony skutek. 25 trafienie stało się faktem za sprawą Mbengue. Porażka była nieunikniona, ale wciąż było dość czasu, żeby zredukować straty do minimum. To się udało dzięki skutecznej dobitce Aleksandry Dankowskiej. Na więcej nie wystarczyło regulaminowego czasu gry i Start Elbląg uległ Rocasie Gran Canaria 24:25.
EKS Start Elbląg - Rocasa Gran Canaria ACE 24:25 [11:12]
Start: Szywerska, Warywoda - Balsam, Dankowska 5, Hawryszko, Waga 1, Muchocka 4, Jędrzejczyk 4, Matuszczyk 4, Kwiecińska, Szopińska 1, Gerej 2, Lisewska 2, Świerżewska, Andrzejewska 1.
Trener: Andrzej Niewrzawa.
Następny mecz czeka zespół Startu już w połowie tygodnia. Będzie to pierwsze spotkanie fazy play-off z Energą AZS Koszalin. Elblążanki najpierw zagrają na wyjeździe (6 kwietnia, godz. 20:30). 10 kwietnia natomiast piłkarki z Elbląga wyjdą na parkiet w Hiszpanii, aby zrewanżować się Rocasie za porażkę u siebie. Pierwszy gwizdek o godzinie 12:30.
Powiązane artykuły
Start nie przegrał, ale do finału awansowały Hiszpanki...
10.04.2016
Remisem 22 do 22 zakończyło się rewanżowe spotkanie elbląskiego Startu z liderem ligi hiszpańskiej Rocasą Gran Canaria. Jedna bramka więcej rzucona w Elblągu...