Zaskoczenia nie ma. Nikt nie zgłosił się do konkursu ogłoszonego przez Ratusz na stanowisko dyrektora Miejskiego Przedsiębiorstwa Oczyszczania. Co dalej? Nie wiadomo, bo prezydent przebywa na urlopie. Czy firma zostanie postawiona w stan upadłości?

Potencjalny kandydat na stanowisko dyrektora MPO musiał posiadać co najmniej 8-letni staż pracy i 3-letnie doświadczenie na stanowisku kierowniczym. Co oczywiste, koniecznie musiał przedstawić dokumenty poświadczające doświadczenie w zarządzaniu przedsiębiorstwem związanym z odpadami. Oferty można było składać do minionego poniedziałku. Ilość chętnych? Zero. Nikt nie był zainteresowany stanowiskiem, na dziś nadal zarządza nią prokurent.

Ten fakt kompletnie nie dziwi. Spółka od 2013 roku przynosi straty (2014 rok to prawie 1,5 mln), nie ma również perspektyw na to, aby jej kondycja uległa jakiejkolwiek znaczącej poprawie. Wiele osób pamięta również akcję stowarzyszenia „Elblążanie Razem”, która zakończyła się zawiadomieniem w Prokuraturze i zwolnieniem ówczesnego dyrektora Michała Wawryna.

Nie wiadomo, co dalej, czy zostanie ogłoszony kolejny konkurs. Decyzję podejmie sam Wróblewski gdy tylko powróci z urlopu. Swoiste „zawieszenie w próżni” nie służy przede wszystkim pracownikom MPO. Jak mówił członek „Elblążan Razem” w wywiadzie dla naszej gazety jeszcze w kwietniu ubiegłego roku:

Atmosfera jest nerwowa. Upadek MPO to od wielu miesięcy główny temat wśród pracowników tej spółki. Jak relacjonowali pracownicy – żadne działania nie były podejmowane, bo panowało przekonanie, że problemy, z którymi boryka się spółka rozwiążą się.

Spółki nie udało się również sprywatyzować. Gdy pomysł prezydenta Wróblewskiego zyskał aprobatę Radnych okazało się, że nikt upadającej firmy nie chce kupić. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że od początku „historii o MPO” brakuje konkretnych decyzji i konkretnych rozwiązań. Czas w tym przypadku zdecydowanie działa na niekorzyść firmy.