Nasz cykl. Jak się żyje w Elblągu? Kocham to miasto, ale wyjeżdżam
fot. Konrad Kosacz
Do powstania tego cyklu zainspirował nas list od Czytelnika. List bardzo smutny ale niestety prawdziwy. Publikujemy go w całości. Już wkrótce na naszych łamach zapytamy mieszkańców Elbląga – polityków, przedsiębiorców, ludzi kultury, jak się żyje w Elblągu i co trzeba zmienić, aby żyło nam się lepiej.
Redakcjo. Mój list jest pożegnaniem z Elblągiem. To smutne, ponieważ razem z żoną bardzo kochamy nasze miasto i chcieliśmy żyć tu do śmierci. Niestety, przenosimy się do Wrocławia. Tam dostaliśmy już pracę i jestem w trakcie załatwiania mieszkania. Dlaczego wyjeżdżamy? Mam 37 lat. Od 15 lat jestem żonaty. Mamy dwójkę dzieci. Żona po urodzeniu drugiego dziecka została zwolniona z pracy. Ja pracowałem w dużej firmie, jednak w ramach redukcji zatrudnienia, pracę również straciłem. Mieliśmy dwupokojowe mieszkanie w kredycie. Aby związać koniec z końcem, musieliśmy je wynająć i wprowadzić się do moich rodziców. Od kilku lat to właśnie Oni nas utrzymują właściwie. Razem z żoną jesteśmy zarejestrowani w PUP. Niestety, jesteśmy zbyt wykształceni i mamy zbyt duży staż pracy, aby … dostać pracę w Elblągu. Tak nam powiedziała pani – doradca zawodowy. Zasugerowała otwarcie własnej działalności lub wyjazd z miasta.
Wpadłem na pomysł, aby z kolegą założyć firmę budowlaną, wykańczanie wnętrz. Niestety zleceń praktycznie żadnych nie dostaliśmy. Robiliśmy jakieś drobne prace wykończeniowe. Po kilku miesiącach zorientowaliśmy się, że jak nie zamkniemy firmy i nie będziemy pracowali na czarno, wykończy nas ZUS. Tak więc kładziemy kafelki lub malujemy ściany bez jakiejkolwiek umowy. Żona, z wykształcenia architekt, nie może od kilku lat znaleźć w Elblągu pracy. Przez 6 miesięcy sprzedawała w pewnym sklepie za 800 zł miesięcznie, na umowę o dzieło. Ja z tych zleceń budowlanych wyciągnę może z 1500 zł miesięcznie. Mamy dwójkę dzieci. Gdyby nie moi rodzice umarlibyśmy z głodu. Pomoc społeczna pomóc nie chce, bo jak stwierdziła pani urzędniczka – nie jesteśmy bezdomni, nie ma patologii, mamy jakieś dochód, jesteśmy zdrowi i możemy iść do pracy. Tylko gdzie?
Wierzyliśmy, że coś się zmieni na lepsze w naszym mieście po referendum. Nic się jednak nie zmienia. Nie mamy trójki dzieci więc nie łapiemy się na Kartę Dużej Rodziny. Nasze dzieci praktycznie nie korzystają z lodowiska czy kina lub teatru. Po prostu nas na to nie stać. Wyjeżdżamy z Elbląga. Szkoda nam naszego miasta, ale nie widzimy tu perspektyw ani dla nas, ani dla naszych dzieci.
Jak Wam się żyje w Elblągu? Co trzeba zmienić, aby zatrzymać emigrację z naszego miasta? Piszcie do nas na adres: redakcja@elblag.net.