› bieżące
12:00 / 12.02.2018

Nasz Czytelnik: "Na elbląskim dworcu bezdomni zaczepiają i żądają pieniędzy"

Nasz Czytelnik:

fot. Pixabay

Bezdomni nadużywający alkoholu muszą sobie radzić, gdy nie chcą skorzystać z pomocy w noclegowni lub w Domu dla Bezdomnych im. św. Brata Alberta w Elblągu. Nocują w klatkach schodowych, a czasem gdy nie mają pieniędzy w okolicy dworca zaczepiają przechodniów i żądają 10 zł

Nasi Czytelnicy zgłaszają nam problemy z pijanymi bezdomnymi. Uważają, że właśnie alkohol jest przyczyną ich życiowych kłopotów: 

W większości elbląscy bezdomni są na... własne życzenie. Chleją na umór. Ale, żeby spędzić noc w noclegowni trzeba... odstawić butelkę, niestety. 
Jeden taki wlazł nam do toalety racząc się denaturatem, wyjść nie chciał. Życzył sobie przyjazdu policji, był chamski i ordynarny. Wyrzuciliśmy go. Umie chlać, to niech też umie zadbać o siebie.

Na to, aby się upić potrzebne są pieniądze. Niektórzy mają na to sposób. 

Na elbląskim dworcu bezdomni zaczepiają i żądają 10 zł. Tak się to menelstwo rozbestwiło, że już nawet cennik mają. I oblegają przystanek "13" przy pętli na dworcu

- zauważa nasz Czytelnik. 

Bezdomni, którzy omijają szerokim łukiem dom św. Brata Alberta muszą gdzieś nocować. Budują prowizoryczne altanki, wybierają też klatki schodowe. 

Bezdomni nocują w bloku 16-18 przy ulicy J. Wybickiego w Elblągu. Śmierdzą i są pijani

- informuje nasz Czytelnik.
  
Jak się dowiedzieliśmy obserwacje naszych Czytelników potwierdza elbląska Straży Miejskiej. 

Większość bezdomnych ma problemy z alkoholem. Gdy są pod jego wpływem strażnicy zabierają taką osobę do pogotowia socjalnego. 
Jeśli chodzi o żądanie pieniędzy to już mieliśmy takie zgłoszenia. 
Zawsze reagujemy, nie tylko na informacje telefoniczne, ale także wiemy co się dzieje dzięki monitoringowi

- wyjaśnia Karolina Wiercińska, rzecznik prasowy Straży Miejskiej w Elblągu. Obiecuje ona, że strażnicy sprawdzą co się dzieje w bloku, przy ul. Wybickiego. 

Mamy zgłoszenia o nocowaniu w klatkach schodowych, bardzo często w wieżowcach. Nie zawsze bezdomni są pijani. Trzeźwych nie przewozimy do pogotowia socjalnego, ale muszą oni opuścić klatkę

 - wyjaśnia pani rzecznik. 

Ludzie wyrzuceni na margines życia muszą sobie jakoś radzić, by przeżyć. Jedni zaczepiają przechodniów na ulicy i proszą o datek. Drudzy wynajdują jakiś rozklekotany wózek. Zbierają puszki lub makulaturę. Zaglądają do śmietników osiedlowych i tych w parkach. 

 To z własnej mojej głupoty. Piłem na umór. Gdy zmądrzałem jest za późno. Zbieram puszki po śmietnikach. Nie proszę nikogo o pomoc. No może czasem

– przyznaje pan Marek.

1
0
oceń tekst 1 głosów 100%