Nestorka elbląskich pielgrzymów: „Gdyby Polacy pielgrzymowali na Jasną Górę byliby lepsi”
fot. Grażyna Wosińska
Teresa Zbrzeźniak, lat 82 jest najbardziej znaną pątniczką w Elblągu, jeszcze niedawno uczestniczyła w elbląskich pielgrzymkach na Jasną Górę. Ma chyba największe, bo trzydziestoletnie doświadczenie. Nic jej nie przeszkadzało, nawet przestrogi lekarzy, bo – jak mawia – Matka Boska nad nią czuwa.
Wszystko zaczęło się od tego, że rodzina w 1983 roku zaprosiła Teresę Zbrzeźniak i jej męża do udziału w warszawskiej pielgrzymce pieszej na Jasną Górę.
Byłam tak zachwycona atmosferą życzliwości, że postanowiłam uczestniczyć w następnych
- wspominała.
Potem była już nie warszawska, ale warmińska. W czasach komuny władza czyniła wszystko, by zniechęcić do pielgrzymowania.
Z warmińskimi pątnikami wędrowałam do punktu zbornego wszystkich grup do Gietrzwałdu ze słynnym sanktuarium. Około ośmiu kilometrów przed celem milicjanci zagrodzili nam drogę. Oznajmili, że to koniec pielgrzymki.
Po wielu dyskusjach łaskawie zgodzili się, ale wolno było nam iść tylko polami i lasami. Problem w tym, że od trzech dni lało, a błoto nie do przebycia. Nie zapomnę czterech młodych mężczyzn niosących wózek i matki z dzieckiem na rękach.Na miejscu okazało się, że po wielu przygodach wszystkie grupy dotarły do celu
- opowiadała pani Teresa.
Milicja starała się zdyskredytować pątników wśród mieszkańców mijanych miejscowości.
Prowokatorzy pili alkohol i wszczynali awantury. Także okradali. Gdy w jednej z wsi poprosiłam kobietę o wodę, ona stwierdziła, że pątnicy ukradli jej kankę na mleko. Odpowiedziałam, że to nie pielgrzymi, bo oni są tak zmęczeni drogą, że nie wezmą dodatkowego ciężaru. Gdy wyjmę list z torebki, wydaje mi się lżejsza. Mieszkańcy szybko się przekonali kto jest przyczyną ich kłopotów.
- tłumaczyła pątniczka.
Wiele wydarzeń pani Teresa będzie pamiętała do końca życia:
Opowiem o ocaleniu przed burzą i deszczem. Na obiad zatrzymaliśmy się na wielkiej polanie. Widać było dachy domów z pobliskiej wsi. Gdy jedliśmy zupę przywiezioną przez gospodarza patrzyliśmy przerażeni na czarne chmury na niebie z błyskawicami. Rozlegały się grzmoty. Spadło tylko kilka kropel deszczu.
Z ciekawości zapytałam we wsi czy odczuli burzę. Dowiedziałam się, że dwie stodoły spłonęły i dwa konie zostały zabite. Pątnicy komentowali, że Matka Boże rozpostarła nad nami parasol.
Teresa Zbrzeźniak specjalnie na każdą pielgrzymkę pisała słowa do znanych piosenek. O czym opowiadają?
Do marszu każdego pobudzi piosenka "Hej sokoły". By stała się aktualna napisałam: „Hej pielgrzymka, hej pielgrzymka, to jest taka witaminka. Na kłopoty i zmartwienia o których się zapomina”.
Pisałam też nieco poważniejsze słowa na melodię „Oto dziś dzień krwi i chwały”. Zawsze śpiewam przez mikrofon te piosenki, nie tylko w swojej grupie Salvator-Redemptor. Jestem zapraszana także do innych grup Elbląskiej Pielgrzymki Pieszej na Jasną Górę. Zawszę się martwię, by nie mieć chrypki.
Pani Teresa uważa, że po pielgrzymce człowiek się zmienia.
Gdyby Polacy pielgrzymowali na Jasną Górę byliby lepsi. Podczas wędrówki panuje życzliwość, nikt się nie kłóci. To zupełnie inny świat
- przekonuje.