› sylwetki
12:20 / 16.11.2012

Nie awanse, nie aspiracje, ale rodzina... - rozmowa z wiceprezydent Grażyną Kluge

Nie awanse, nie aspiracje, ale rodzina... - rozmowa z wiceprezydent Grażyną Kluge

fot. Konrad Kosacz

Rozpoczynamy prezentację i tym samym publikację wywiadów z elblążankami, które zgodziły się wziąć udział w projekcie Galerii El pn. "Galeria El jest kobietą 50+". Mamy nadzieję, że przybliżone sylwetki  kobiet aktywnych "po pięćdziesiątce", staną się dla wielu nas inspiracją. 

Jak większości kobiet brakuje jej czasu, a z racji tego, że piastuje stanowisko wiceprezydenta Elbląga, brakuje go jej jeszcze bardziej. Jest mamą, żoną, teściową i babcią. I w tej ostatniej roli czuje się najlepiej. Mówi o sobie: „Jestem normalna (…), uwielbiam słodkie lenistwo i (…) swoją rodzinę”. To, że przekroczyła symboliczną „pięćdziesiątkę” nie zauważyła, a raczej nie zauważyłaby, gdy nie to, że PESEL jest ciągle ten sam, ale jak przyznaje, nie ma to dla niej najmniejszego znaczenia. Chce brać z życia tyle ile się da, a może i więcej. Z Grażyną Kluge, wiceprezydent Elbląga i patronką projektu „Galeria El jest kobietą 50+” rozmawia Agnieszka Światkowska.

Co w duszy gra kobiecie po pięćdziesiątce?
Grażyna Kluge - fot.Konrad Kosacz/elblag.net
Wszystko co najpiękniejsze. Dużo rzeczy już było, ale wiele jeszcze przede mną - przed kobietą z pięknym bagażem marzeń, doświadczeń i wspomnień.
 
Co w tym bagażu  znalazło się najcenniejszego?
Ja jestem monotematyczna. Jeśli ktoś pyta o to co dla mnie ma największą wartość, zawsze odpowiadam, że rodzina. Nie ma nic cenniejszego. Nie awanse, nie aspiracje, nie zdobycze materialne, zawsze rodzina, a tę mam idealną.
 
W jakiej roli czuje się Pani najlepiej?
A to już zupełnie inna sprawa. Uwielbiałam rozpieszczać swoje dzieci, a teraz rozpieszczam swoje wnuki.
 
Czyli jednak rola babci?
To bardzo przyjemna, ale i trudna rola, gdy nie ma się czasu na widywanie z wnuczkami. Więc ja niestety bardziej na odległość ukocham je i o nich myślę, a przynajmniej dwa razy w tygodniu staram się to robić osobiście. Na szczęście rolę babci i dziadka 2 w 1, świetnie spełnia dziadek, czyli mój mąż.
 
Bo jednak praca zawodowa absorbuje i to bardzo.
Nawet nie sądziłam, że aż tak. Praca na wysokim stanowisku urzędniczym nie jest pracą „od do”. I niestety coś dzieje się kosztem czegoś, czyli kosztem czasu wolnego, czasu dla rodziny, spełniania innych zachcianek wyjazdowo – rekreacyjnych. 
 
A jeżeli już znajdzie się ta odrobina czasu wolnego dla siebie, jak go Pani spędza?
Leniwie (śmieje się). Kocham lenistwo, uwielbiam te chwile, kiedy nie mam obowiązków zawodowych, kiedy rodzina jest zabezpieczona w tzw. wyżywienie (śmieje się), wówczas odpoczywam bardzo leniwie.
 
Lubi Pani gotować?
Tak. Gotuję, bo lubię i gotuję, żeby rodzina miała co jeść. Jeśli w ciągu tygodnia nie znajduję na to czasu, staram się to robić albo w nocy, albo w weekendy, by chociaż w weekendy rodzina jadła domowe smaczne i zdrowe obiady. Z tym, że ja nie gotuję tylko dla męża. Jeśli już, to gotuję dla trzech rodzin, czyli dla nas i dla dzieci. „Koszyczek” dla jednej, „koszyczek” dla drugiej. To też taka moja rekompensata za to, że w ciągu tygodnia nie mam dla nich wystarczająco dużo czasu. Piekę, gotuję ile tylko się da...
 
Wyżywa się Pani kulinarnie.
Tak, chociaż nie powiem, że jestem mistrzem kuchni. Nie, nie, nie... Ale z tego co słyszę, podobno smacznie gotuję. Może nie zaproszono by mnie do przygotowania cateringu na ważną uroczystość, ale rodzinie smakuje. Ja się tylko zastanawiam, czy im rzeczywiście smakuje, czy to tylko taka przebiegłość. Bo lepsze jedzonko gotowe niż żadne (śmieje się). Nie sądzę, żeby się do tego przyznali.
 
A jaka jest Grażyna Kluge na co dzień, poza pracą, poza urzędem?
Mam taką nadzieję, że normalna (uśmiecha się). Moi bliscy, koleżanki, znajomi nie mówią mi,  że coś się zmieniło w moim zachowaniu. Na pewno pełnione stanowisko nie zepsuło mnie i nie sprawiło, że nic już mnie nie interesuje poza pracą. Bardzo lubię spotkania towarzyskie, a przy tym być na luzie, kiedy nic nie zaprząta mojej głowy.
 
Czy „pięćdziesiątka” coś w życiu kobiety zmienia?
W moim nie zmieniła nic. Nie zauważyłam kiedy przyszła. Może inaczej, nie zauważyłabym, gdyby nie fakt, że mój bratanek w tym dniu brał ślub. Chciał mi zrobić ogromną przyjemność, przy tłumie ponad setki gości, złożył mi życzenia z tej okazji. Na co jego mama, a moja koleżanka powiedziała: Boże, jak ja go wychowałam! Miałeś złożyć życzenia, ale nie mówić, ile Grażynka kończy lat (śmieje się). No ale cóż. Dla ludzi młodych dwudziestokilkuletnich takich, jak w tym momencie był mój bratanek,  50 lat to jest głęboka starość i nie sądzę, że mógłby myśleć inaczej.
 
A co kobieta, przekraczając tę magiczną liczbę, chce od życia?
Na pewno to samo, co dotychczas, a jak się uda, to jeszcze więcej. Przede wszystkim radość. Ja jestem kobietą optymistką i nawet jak mi coś w życiu przeszkadza, staram się na nie popatrzeć zawsze od tej jaśniejszej strony.
 
Jest Pani kobietą spełnioną, szczęśliwą?
Tak. Wszystko o czym marzyłam, to się spełniło. Mam wspaniałą rodzinę, piękne mieszkanie. Często różne osoby mnie podpytują, dlaczego nie chcę mieć domu. Ano dlatego, że to mieszkanie, które mam, świetnie się w nim czuję, poza tym, gdybym miała duży dom, musiałabym sporo czasu mu poświęcać, a tego nie lubię i tyle.
 
Czy szczęścia w życiu można się nauczyć?
Szczęście dla każdego znaczy co innego. Nie zastanawiałam się nad tym, ale myślę, że ze szczęściem jest troszkę jak z uczuciem. Że jest tak, że wiemy, że to właśnie ta osoba, a nie inna i obdarzamy bezgranicznie miłością, ale może zdarzyć się też tak, że poznamy fajną osobę, ale nic w nas nie „strzeli” i przebywając z tą osobą, częściej, rzadziej, okazuje się, że to jednak ta osoba. I wydaje mi się, że to samo może być ze szczęściem. Dla niektórych może to być kawa o poranku, a dla innych musi to być coś głębszego. Ja bardzo czekałam na moje wnuczki, gdy moja córka, moja synowa, uznałam, że najszczęśliwszym momentem w moim życiu, będzie ten kiedy się urodzą. I rzeczywiście tak było. Kiedyś wydawało mi się, że jak przyjdą na świat moje dzieci, to będą najszczęśliwsze chwile. Kiedy jednak urodziły się moje wnuczki, zwariowałam totalnie.
 
Co sądzi Pani o idei projektu Galeria El jest kobietą 50+, któremu Pani patronuje?
Już wcześniej mówiłam, że bardzo podoba mi się to, że tyle kobiet zgodziło się wziąć udział w tym projekcie, a sam pomysł pokazania pań, dla których „PESEL” nie ma większego znaczenia,  jest rewelacyjny. Ukazanie ich na fotografiach, ich chęci do życia, do działania i radości, którą tryskają, jeszcze bardziej zachęca do tego, by się im bliżej przyjrzeć i brać z nich przykład. To wymyślanie sobie nowych zadań, celów i marzeń, sprawia, że kobieta żyje. Choć wydaje mi się, że trzeba sobie zostawić to jedno marzenie, to prawie niemożliwe do spełnienia, ale cuda się zdarzają. 
 
A wierzy Pani w cuda?
Pewnie, że tak. No jasne, że wierzę w cuda. Tak jak w Mikołaja. Nie mogę nie wierzyć, skoro mi się zdarzają.
 
Jest coś co chciałaby Pani otrzymać w tym roku od świętego Mikołaja?
Ach...Jeszcze nie myślałam o tym. Mój mąż i tak nie czyta żadnych wywiadów, więc i tak się nie dowie (śmieje się).
 
A może tym razem przeczyta?
Ja o Mikołaju myślę trochę inaczej. Czym ja bym chciała obdarować moich najbliższych? To też nie wymyślam tu prochu, że szczęśliwszy ten, kto daje, niż ten który otrzymuje, a ja dokładnie mam takie coś w sobie, że jak daję prezent i wiem, że dana osoba marzy o nim, jestem przeszczęśliwa. Gdy wymyślam prezent, staram się kupować coś co spodoba się danej osobie. Z reguły jest tak, że kupuję po 2-3 sztuki, bo tak mi się podoba, to co kupuję, że też chciałabym to mieć. Jest to dla mnie niebywała pokusa. Nie uznaję prezentów kupowanych z biegu, bez namysłu i przy większych okazjach, jubileuszach, staram się, żeby prezent był jedyny i niepowtarzalny. Nie mówię tu o nie wiadomo jakichś kosztownych rzeczach, ale zwracam uwagę na to, by to było coś wyjątkowego.  Ponadto spędzam przy tym dużo czasu. Dbam o każdy jego szczegół, by np. napis wykonać ręcznie, szukam ciekawej sentencji, staranne i ładne opakowanie to także ma znaczenie. Np. gdy kupuję kwiaty, dobieram je kolorystycznie do swojej stylizacji. To niby drobnostki, ale uważam, że wiele one wnoszą do dawanego prezentu.
 
Pozwolę sobie zadać to pytanie. Czy ma Pani już plan na emeryturę?
A co to jest emerytura? (uśmiecha się). Jak zdefiniuję to pojęcie, to plan też się znajdzie. Póki co plan jest taki, by pracować tak długo, jak zdrowie na to pozwoli. Czyli dopóki będę czuła, że mam siły fizyczne i witalne. Nie chcę być stypendystką ZUS-u. 
 
Dziękuję za rozmowę.
Z Grażyną Kluge rozmawiała Agnieszka Światkowska
 
8
0
oceń tekst 8 głosów 100%

Powiązane artykuły

Już za miesiąc w Galerii El wystawa fotografii elblążanek 50+

15.11.2012 komentarzy 1

Już bliżej niż dalej do wystawy fotograficznej ukazującej 50 sylwetek znanych i tych mniej znanych elblążanek „po pięćdziesiątce”, które...