Niemoc w Szczecinie. Start nie sprostał Pogoni
fot. Bartłomiej Ryś
Nie będą mile wspominały swojej podróży do Szczecina piłkarki ręczne elbląskiego Startu. W meczu 18 kolejki PGNiG Superligi Pogoń Baltica – po obfitującym w wiele zwrotów akcji meczu – pokonała EKS Start Elbląg 24 do 20 i utrzymała pozycję lidera polskiej ligi, zwiększając tym samym przewagę nad elblążankami do 3 punktów. Była to już czwarta porażka szczypiornistek z Elbląga w tym sezonie, a trzecia tylko w rundzie rewanżowej. Trzy z tych czterech przegranych Start zanotował z zespołami czołowej czwórki: Selgrosem, Zagłębiem i teraz Pogonią.
Obie ekipy grają w tym sezonie o najwyższą stawkę. Zarówno Start, jak i Pogoń, były i są wciąż upatrywane w gronie najlepszych drużyn w Superlidze. Dlatego też to spotkanie nosiło miano hitu 18 kolejki (obok meczu Zagłębia z Selgrosem). Pomimo bardzo dobrej formy obu zespołów, więcej szans dawano przed pierwszym gwizdkiem szczeciniankom. Rozpatrując szanse statystycznie ciężko byłoby jednak wskazać faworyta. Pogoń Baltica to druga najlepiej broniąca drużyna w całej lidze ze średnią 23,44 straconych goli na mecz. Lepsze w destrukcji w sezonie 2015/2016 były przed spotkaniem tylko szczypiornistki Startu, które na 60 minut średnio traciły 23,28 goli. Atutami obydwu stron były zdecydowanie bramkarki – Adrianna Płaczek i Sołomija Szywerska (notabene była, wieloletnia zawodniczka Pogoni). Bardzo podobnie wyglądały liczby jeśli chodzi o zanotowane trafienia: Start na 1 mecz rzucał średnio 27,44, a Baltica 27,89 goli. Zapowiadało się zatem na wyjątkowo wyrównane starcie ze wskazaniem na gospodynie, które jak do tej pory nie dały się ograć nikomu przed własną publicznością. W dodatku przed tygodniem po raz drugi w tym sezonie odprawiły z kwitkiem mistrzynie Polski z Lublina, a żeby tego było mało klub ze Szczecina pozyskał znakomitą brazylijską rozgrywającą Moniky Bancilon z francuskiego Besancon Handball, która już zdążyła zadebiutować w nowych barwach w Pucharze Polski.
Ani jedna, ani druga ekipa nie może zaliczyć tego meczu do udanych. Nie chodzi tylko o nieskuteczność po obu stronach, ale przede wszystkim o przebieg spotkania. Drużyny grały zamaszyście, ale niestety seryjnie, co skutkowało tym, że żadna nie mogła przez dłuższy okres czasu utrzymać wypracowanej w znoju przewagi. Raz fala ataków premiowała gospodarzy, a za chwilę sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie i inicjatywę przejmowały przeciwniczki. Taka niekonsekwentna gra utrzymywała się praktycznie przez pełne 60 minut, z tym że ostatnie zdanie należało do piłkarek trenera Adriana Struzika, które w samej końcówce zachowały więcej sił oraz opanowania i wypunktowały elblążanki. Nic by jednak nie zrobiły bez Adrianny Płaczek, która tego dnia przechodziła w bramce samą siebie.
Z pewnością na brak emocji nie mogli narzekać kibice zgromadzeni w szczecińskiej hali. Częste zwroty akcji, nagłe przejścia z obrony do ataku, instynktowne parady bramkarek oraz walka na całej długości i szerokości boiska to elementy najlepszych widowisk i wszystkie one piętrzyły się w dramaturgicznym napięciu. Od swojego monologu zaczęły szczecinianki, które do głosu swojemu interlokutorowi pozwoliły dojść w 6 minucie. Raz tylko udało się wtrącić swoje trzy grosze Joannie Wadze w 3 minucie. Poza tym punktowały tylko piłkarki gospodarzy za sprawą Królikowskiej, Gadziny oraz Koprowskiej. Wtedy hamulec ręczny puściły elblążanki i odpowiedziały kilkoma bramkami. Prym w ataku wiodła nieoceniona Joanna Waga, która rzuciła 4 z 5 pierwszych goli swojej drużyny. W 14 minucie w charakterystycznej dla siebie akcji bramkę zdobyła Sylwia Lisewska i było 6 do 4 dla przyjezdnych.
Pomiędzy udanymi akcjami z obu strony, na placu boju mnożyło się sporo niedokładności, fauli, strat oraz niewykorzystanych klarownych okazji do zmiany wyniku. Najlepsze w tym okresie były strzegące bramek – Szywerska oraz Płaczek. Wielokrotnie zatrudniane przez kolejne piłkarki uwijały się jak w ukropie. Po dwuminutowym wykluczeniu Ewy Andrzejewskiej na odpowiednie tory powróciły szczecinianki. Po 2 karnych Koprowskiej i szybkiej kontrze Królikowskiej Pogoń odzyskała prowadzenie 7:6. Już wtedy po parkiecie biegała Bancilon i od 21 minuty boisko należało tylko do niej. Najpierw mało nie wyrwała siatki po atomowym rzucie, a już po chwili cieszyła się z gola numer 2, 3 i 4. Start odpowiedział za sprawą Wagi i Lisewskiej, ale trans gospodyń trwał w najlepsze. Szansę na zmniejszenie różnicy bramek miała w ostatniej minucie Lisewska, ale raz jeszcze Płaczek obroniła rzut naszej zawodniczki z 7 metrów. Po pierwszej połowie było 14:11.
W pierwszej połowie udało się zneutralizować elbląskiej obronie najlepszą strzelczynię Pogoni – Małgorzatę Stasiak (67 bramek). Niestety to nie pomogło przyjezdnym, gdyż świetnie szczecinianki pracowały na flankach i to stamtąd płynęło największe zagrożenie w pierwszych 30 minutach. Odcięcie bocznych sektorów było więc kluczowe po zmianie stron. To się w pełni udało, co od samego początku przełożyło się na rezultat meczu. Przez 12 minut szczypiornistki ze Szczecina nie potrafiły zdobyć bramki z gry. Dopiero w 9 minucie z karnego trafiła Zimny, ale przedtem prawdziwy koncert dał zespół z Elbląga. Piłkarki gości świetnie czuły się w ofensywie i defensywie. Umiejętnie przesuwała się cała drużyna, co wymuszało na rywalkach błędy, z których skrzętnie korzystały podopieczne Andrzeja Niewrzawy. Walecznością imponowała Andrzejewska, uruchomione zostały skrzydłowe – Balsam i Gerej, Waga z rozmysłem inicjowała kolejne akcje, a Szywerska zamurowała swój „prostokąt”. Dzięki temu EKS szybko dogonił wynik, a już chwilę później prowadził 16:14.
Cieniem samych siebie były zawodniczki Pogoni. Nie udawało się zupełni nic, a gdy już pojawiała okazja do przełamania niekorzystnej sytuacji bramką – piłkarki ze Szczecina karciła bramkarka Startu. Na podwyższenie wyniku okazję miała Lisewska, ale wciąż Płaczek była niezawodna przy rzutach karnych egzekwowanych przez elblążanki. Dopiero wspominany karny dla Pogoni przerwał hegemonię przeciwniczek. Po stracie piłki Yashchuk trafiła na 16:16 i spotkanie rozpoczęło się od nowa. Po przerwie na żądanie trenera gospodarzy przed szansą na pierwszego gola z linii 7 metra stanęła Aleksandra Dankowska, ale również przegrała z Adrianną Płaczek. 3 minuty później z tej samej okazji skorzystała Zimny i było 17:16, a o czas poprosił trener Startu. Niestety na niewiele się zdała krótka przerwa, gdyż po długim letargu otrząsnęła się Stasiak, a na ławkę kar powędrowała Muchocka. W osłabieniu przed następną szansą z rzutu karnego stanęła ekipa gości. Tym razem do wykonania zabrała się Patrycja Świerżewska i to ona odczarowała bramkę gospodarzy.
Było 19:18 i 9 minut do zakończenia meczu. Dwie bramki ponownie zaprotokołowano dla Pogoni po akcjach Yashchuk oraz Gadziny i raz jeszcze Andrzej Niewrzawa zaprosił swoje zawodniczki na rozmowę. 19 gola rzuciła za moment Balsam i wciąż mecz był do wygrania. Replikę natychmiast wystosowała Zimny, pewnie wykorzystując rzut karny, a na domiar złego karę 2-minutowego pozbawienia grania otrzymała Waga. Więcej miejsca wykorzystała Gadzina, która akcją ze skrzydła podwyższyła na 23 do 19. Karę dostała minutę później Królikowska, a z karnego rzuciła Świerżewska, lecz było zbyt późno, aby cokolwiek zmienić. Mecz zakończył się wynikiem 24 do 20 i wciąż Szczecin nie został zdobyty w tym sezonie. Start po tym spotkaniu traci do lidera 3 punkty.
Pogoń Baltica Szczecin – EKS Start Elbląg 24:20 [14:11]
Start: Szywerska, Sielicka – Balsam 2, Dankowska, Waga 6, Muchocka, Matuszczyk, Kwiecińska 1, Szopińska, Gerej 1, Lisewska 3, Świerżewska 2, Andrzejewska 5.
Trener: Andrzej Niewrzawa.
Przed szczypiornistkami z Elbląga kolejne ciężkie zadanie. W 19 kolejce do naszego miasta przyjedzie sąsiad w tabeli Startu – Zagłębie Metraco Lubin, który jako jedyny pokonał elblążanki w pierwszej rundzie spotkań.