Niewolnictwo w chińskim sklepie. Szokujące wyznanie pracownicy
- Mieszkając w Polsce nie będę dawać się poniżać Chińczykowi – pisze do nas Agata. Była pracownica jednego z chińskich sklepów wyjawia prawdę na temat warunków pracy. Kobieta opisuje szykanowanie właściciela wobec pracowników i opowiada o systemie zatrudniania, a raczej zwalniania podwładnych. - Kierownik ma wymagania - tym razem ma być młoda i głupia, a innym razem chce starą i pracowitą – dodaje kobieta. Do tej pory kontrole PiH nie wykazały nieprawidłowości w prowadzeniu tego typu działalności. Czy wszystko odbywa się prawidłowo?
Kontrole w chińskich sklepach przeprowadza się kwartalnie. Przed publikacją artykułu: Chińskie sklepy zalewają Elbląg. Co wynika z ich kontroli, Mariusz Mączka poinformował nas, że kolejna kontrola będzie miała miejsce w październiku i być może ona rzuci nowe światło na sprawę. Dziś skontaktowaliśmy się z dyrektor Państwowej Inspekcji Pracy w Elblągu, jak mówi Hanna Piwowarczyk – Jednostka jest w trakcie przeprowadzania kontroli. Jest za wcześnie by mówić o jej wynikach – na to będziemy musieli poczekać być może nawet dwa miesiące.
W obliczu listu jaki, przysłała nam czytelniczka sprawa wydaje się mieć dwa dna.
Oto list nadesłany do naszej redakcji wczoraj.
Czytałam Pani artykuł dot. chińskich supermarketów. Sama ostatnio zostałam przyjęta do jednego z nich. To co tam się dziej spokojnie można nazwać niewolnictwem. Gdy poszłam zanieść CV od razu powiedziano mi, że przez pierwsze 3 miesiące będę na okresie próbnym i nie dostanę umowy o pracę ani żadnej innej, oraz że pracuje się tam 40 godzin tygodniowo za 1200zł. I tak nie miałam pracy więc postanowiłam spróbować. Już pierwszego dnia gdy zostałam odesłana na 15 min przerwy (tylko wtedy można wyjść ze sklepu, żeby coś zjeść i załatwić swoje potrzeby), nie zdążyłam zjeść kanapki, a już jeden z kierowników ochrzaniał mnie, że rozmawiam przez telefon, a jestem w pracy (miała być to moja przerwa).
Przez 8 godzin trzeba cały czas wymyślać sobie różne zadania żeby tylko broń Boże nawet przez 1 min nie stać w miejscu, bo już ochrzan (takie ciągłe palenie głupa), ciągle jest się obserwowanym na kamerze, siedzi sobie kierownik za ladą i cały czas patrzy w monitor czy pracujesz. Ten sklep nie powinien przejść żadnej kontroli: nie ma polskich naklejek na produktach, nie ma żadnych oznakowań gdzie jest wyjście ewakuacyjne itp., nie ma klimatyzacji, ostre narzędzia tj . noże, piły, sztylety, nożyczki - wszystko leży rozwalone na półkach bez opakowań na wysokości 2-letniego dziecka. Przynajmniej raz dziennie trzeba zwracać uwagę nastolatkom, które bawią się nożami czy sztyletami. Miejsce, które służy za odpoczynek dla pracowników to pomieszczenie które ma 2m na 0,5m, bez okna zgrzybiałe i śmierdzące. Kierownik sklepu jest opryskliwy ciągle tylko znajduje powody żeby do czegoś się przyczepić, jest niemiły dla klientów, a pracowników ma za nic. W ciągu sześciu dni, które tam wytrzymałam zatrudnione i od zaraz zwolnione zostały trzy dziewczyny. Działa to na takiej zasadzie, że gdy jedna z dziewczyn pracujących na umowę (a są 3) MUSI iść na wolne - kierownik mówi do niej, że ma zadzwonić do jakiejś dziewczyny, która ją zastąpi. Ma też wymagania, że tym razem ma być młoda i głupia, a innym razem chce starą i pracowitą. Wtedy dziewczyny wybierają ze sterty zostawionych CV kandydatkę. Gdy dziewczyna pracująca na umowę wraca na zastępstwo jest zwalniana bo "do nich nie pasuje". Z rozmowy z dziewczynami, które tam pracują dowiedziałam się jak okropnie są traktowane, wolę o tym nie pisać bo jeszcze im zaszkodzę, za to gdy się spytałam jakim cudem ten burdel przeszedł kontrole stwierdziły, że właściciel wie komu dać w kieszeń, żeby nie mieć problemu, ponadto nigdy nie było tam inwentaryzacji,więc można z tego wywnioskować, że mają bardzo kreatywnego księgowego. Piszę do Pani ponieważ w końcu dotarło do mnie, że będąc w Polsce nie będę dawać się poniżać Chińczykowi, rozliczyłam się z nim (i tak za mało mi zapłacił o 100zl) i obiecałam mu że dopilnuję, żeby żadna dziewczyna więcej nie robiła za niewolnika. Zgłoszenie tego do PiH jest bez sensu, ponieważ dopiero co mieli kontrole, która nic nie wykazała.
Zapach, wyczuwalny zaraz po przekroczeniu progu sklepu, jest uciążliwy dla klientów. Co z pracownikami, którzy muszą przebywać w tych pomieszczeniach cały dzień? Co z grzybem na ścianach, a w końcu – co z produktami, które są nam sprzedawane – czy są rzeczywiście bezpieczne? Do sprawy będziemy wracać.
Powiązane artykuły
Chińskie sklepy zalewają Elbląg. Co wynika z ich kontroli?
07.10.2013 komentarzy 18
Chińskie sklepy powstają w Elblągu jak grzyby po deszczu. Brak Centrum Handlowego w w naszym mieście stwarza doskonałe warunki do ich rozwoju. Tanie produkty...