Opinia nadesłana: Kapusiów polskich portret własny
fot. archiwum elblag.net
Konstanty Ildefons Gałczyński w wierszu Ojczyzna dedykowanym córce, lirycznie opisuje powstającą z gruzów ojczyznę - „Kraju mój, kraju barwny pelargonii i malwy, kraju węgla i stali, i sosny, i konwalii, grudka twej ziemi w ręku świeci nawet po ciemku ...”. Czy dzisiaj po obejrzeniu różnych programów informacyjnych, bądź lekturze codziennej prasy, możemy opisać młodą polską demokrację parafrazując wielkiego poetę takimi słowami – „Kraju mój, kraju marny, kraju kapusiów bezbarwnych, każdy wasz donos w ręku świeci nawet po ciemku”?
Ta gorzka ironia opisuje jakość obecnej klasy politycznej od prawa do lewa. Obrzydliwość argumentacji w debacie publicznej, normalnych ludzi zniechęca tak dalece, że nikt przyzwoity nie zapisze się do partii politycznej, a wybory nie są postrzegane jako święto demokracji, lecz jak bezpardonowa walka o pełne korytko, w której ponad połowa obywateli nie chce już brać udziału. Bo jak pokazuje życie, każde kolejne wybory parlamentarne wynoszą na publiczne urzędy wszelkiej maści oportunistów, podpinających się stadnie pod wszystkie formacje polityczne. Cały proces jest podbudowany światem wartości fundamentalnych, których będą bronić jak niepodległości do czasu, kiedy do wiadomości publicznej nie przedostanie się informacja, że wysoki rangą funkcjonariusz, to tajny współpracownik czyli potocznie mówiąc kapuś. Wtedy zaczynają się intelektualne wygibasy mędrców, nierzadko z tytułami naukowymi, jak uzasadnić kolaborację z UB lub SB – że to chwila młodzieńczej słabości, troska o najbliższych lub wyimaginowane aspiracje osobiste. Nius ostatnich dni dotyczący ambasadora Andrzeja Przyłębskiego to klasyka relatywizmu moralnego w polityce. Tym bardziej interesująca bo dotyczy obozu szerokiej prawicy skupionej wokół PiS, którego umiłowanie wartości jest powszechnie znane. W tym przypadku wybielanie idzie takim torem, że nasz kapuś ambasador, to właściwie nie kapuś ale ofiara systemu. Jako młody człowiek został brutalnie zastraszony i zmuszony do współpracy, ale nikogo nie skrzywdził a wręcz przeciwnie, wielu pomógł wprowadzając esbeków w błąd fałszywymi donosami. Co innego kapusie związani z PO, pan prezydent Wałęsa lub europoseł Michał Boni - to według działaczy prawicy wyjątkowi niegodziwcy. Działali z premedytacją, z chęci osobistego zysku na szkodę kolegów z pracy i powinni być wykluczeni z życia społecznego. Takie żenujące etycznie spektakle są nam obywatelom serwowane co jakiś czas. Trochę to mąci w głowach zwłaszcza ludziom młodym - trzeba zakończyć podział na kapusiów dobrych i złych. Jedni i drudzy są siebie warci.
Kapusie łączcie się – w jedności siła
Podział na dobrych i złych kapusiów nie może trwać wiecznie, bo szkodzi wielu środowiskom, kładzie się cieniem na wielu szacownych, zasłużonych organizacjach i instytucjach publicznych. Trzeba przyznać, że PRL-owskie służby były wyjątkowo skuteczne, werbując do współpracy duchownych, działaczy NSZZ Solidarność, urzędników, naukowców, dziennikarzy, artystów i wielu, wielu innych. W zasadzie wszystkie środowiska były spenetrowane dogłębnie. To brzmi fatalnie – historia oceni to brutalnie, potomni będą nas oceniać jako pokolenie zdrajców a nie Konradów Wallenrodów. Czy nie ładniej, a wręcz „elegancko” by było przyjąć narrację zmasowanej akcji dezinformacyjnej, mającej za zadanie oślepienie esbecji i w dalszej perspektywie doprowadzenie do upadku systemu. Wstępne zręby takiej narracji zaprezentował pan prezydent Lech Walesa – jak sam mówi prowadził własną grę ze służbami i wyprowadził je w pole. Dlaczego zatem nie przyjąć wersji, że inne środowiska też prowadziły taka zmyślną grę kierując swoich najlepszych i najbardziej zaufanych ludzi do walki dezinformacyjnej z SB. Taka narracja sprawi ze kapusie staną się bohaterami walki z komuną, a esbecka tłuszcza przemieni się w armię kapusiów opozycji. Będzie ładnie wyglądało na kartach historii, IPN będzie miał mniej pracy a szeregi partii władzy będą mogli zasilić legalnie już nie kapusie ale agenci dobrej nadziei.
Naturalna wymiana według daty urodzin
Chichot historii polega na tym, że setki polaków straciło życie, tysiące było internowanych i prześladowanych, za walkę o Polskę wolną od władzy totalitarnej, utrzymywanej przez służby specjalne posługujące się pajęczyną tajnych współpracowników, a dzisiaj demokratycznie wybierane rządy z lubością awansują kapusiów tamtych służb na eksponowane stanowiska rządowe. I nie ma znaczenia dla nowych „elit” władzy, że od lat osiemdziesiątych wyrosło nam pokolenie ludzi nieskażonych robieniem kariery poprzez donoszenie na przyjaciół i znajomych. To jest pokolenie ludzi pozbawionych garba homo sovieticus, ludzi świetnie wykształconych, rozumiejących wyzwania współczesnego świata, przygotowanych do służenia Polsce z pasją. Czemu przegrywają z podstarzałym esbeckim zasobem? - Bóg raczy wiedzieć. Może lekarstwem na całe to zło hipokryzji deklaracji wyborczych, byłaby drobna zmiana w ordynacji wyborczej - nad którą obecnie prowadzone są prace koncepcyjne - polegająca na na umieszczeniu przy nazwisku kandydata na senatora lub posła daty urodzenia. Wtedy biorąc udział w wyborach sami moglibyśmy się ustrzec wspierania esbeckiego zasobu archiwalnego. A potem - „trawa szmerliwa, niech kartoteki kapusiów okrywa, A nam, którzyśmy w drodze, niechaj flaga łopoce”.
Stefan Rembelski