› bieżące
09:06 / 24.01.2018

Opinia nadesłana: „Niech się Zjednoczona Prawica wybierze sama”

Opinia nadesłana: „Niech się Zjednoczona Prawica wybierze sama”

Poniżej publikujemy opinię nadesłaną przez naszego Czytelnika Stefana Rembelskiego. 

Praźródłem rządów większości jest demokracja ateńska. Istniało jednak kilka przepisów i ograniczeń dotyczących władzy zgromadzenia. Fundamentalnym ograniczeniem przyjętym przez samo zgromadzenie była zasada Graphe Paranomon, która nie pozwalała na przyjęcie prawa sprzecznego z innym. W polskiej rzeczywistości ta zasada przejawia się w ten sposób, że prawo stanowione nie może być sprzeczne z ustawą zasadniczą czyli konstytucją. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej w Art. 30.  stanowi że: „Przyrodzona i niezbywalna godność człowieka stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest ona nienaruszalna, a jej poszanowanie i ochrona jest obowiązkiem władz publicznych.” Przywołuję tą normę konstytucyjną, w kontekście przyjętej przez rządową większość ustawy zmieniającej ordynację wyborczą. Pomijając styl w jakim nad tą ustawą parlament pracował, zauważyć należy, że zmierza ona wprost do naruszenia wielu praw obywatelskich zagwarantowanych w konstytucji, a przede wszystkim przyrodzonej i niezbywalnej godności właśnie. Dzieli ona bowiem wyborców na równych i równiejszych. Możliwość głosowania korespondencyjnego  ustawodawca ogranicza tylko do osób niepełnosprawnych, pozbawia tej możliwości całą resztę  obywateli, którzy z różnych względów nie  mogą w dniu wyborów przebywać w miejscu zamieszkania. Głosowanie korespondencyjne nie może być przywilejem, ale prawem wynikającym z  Art. 62. konstytucji „Obywatel polski ma prawo udziału w referendum oraz prawo wybierania Prezydenta Rzeczypospolitej, posłów, senatorów i przedstawicieli do organów samorządu terytorialnego, jeżeli najpóźniej w dniu głosowania kończy 18 lat.” Nie można zatem aktem niższego rzędu jednym prawo udziału w wyborach poszerzać, a innych tego prawa pozbawiać, bo narusza się inny przepis konstytucji mianowicie Art. 32 „ 1. Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. 2. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.” Możliwość głosowania korespondencyjnego przez osoby niepełnosprawne, jak również i te, które maja życzenie oddać swój głos z różnych względów właśnie w taki sposób, nie powinna podlegać żadnej dyskusji. Jeśli zatem ordynacja wyróżnia grupę obywateli i pozwala im tak głosować, a innych tego prawa pozbawia, to narusza bezspornie artykuł 32 konstytucji.

Nie inaczej jest w przypadku równego traktowania obywateli niezrzeszonych w partiach politycznych, ponieważ losowanie numerów komitetów wyborczych ewidentnie dyskryminuje komitety obywatelskie, a powinny one na każdym szczeblu wyborów samorządowych być traktowane jednakowo. Ordynacja poprzednia i ta  po nowelizacji, pozwala co najwyżej dolosowywać komitety obywatelskie na szczeblu gminy do wylosowanych już na szczeblu centralnym numerów komitetów partyjnych. A przecież istota wyborów samorządowych polega na tym, że wybieramy lokalnie, a nie centralnie. Zatem kampania wyborcza powinna być prowadzona również lokalnie – niestety kampanie wyborcze partii politycznych są prowadzone centralnie z pieniędzy podatników czyli publicznych, bo umożliwia im to centralne losowanie numerów komitetów wyborczych. Tym samym komitety obywatelskie są dyskryminowane podwójnie, ponieważ z ich podatków są finansowane partie polityczne, a swoją kampanię muszą finansować z własnych środków.  
Im dalej w las tym gorzej. Pojawia się kuriozalna definicja krzyżyka, która sama z siebie otwiera pole do manipulacji interpretacyjnej odnośnie ważności oddanego głosu.  Odejście od prostej i zrozumiałej zasady że wybory wygrywa i zostaje radnym ten kto zdobył więcej głosów, na rzecz list partyjnych, jest krokiem wstecz, wykluczającym poza margines społeczny wolnych obywateli. Efekt jest taki, że kandydat komitetu obywatelskiego, który otrzymał 500 głosów przegrywa  miejsce w radzie z kandydatem partyjnym, który otrzymał 90 głosów. Standardem świata demokratycznego jest niezawisły organ sprawujący nadzór nad przeprowadzaniem wyborów. Dotychczas czynili to sędziowie komisarze powoływani przez  Państwową Komisję Wyborczą. Dzisiaj będą to ludzie wskazani przez ministra spraw wewnętrznych, reprezentującego rządzącą Zjednoczoną Prawicę, która będzie brała udział w wyborach. W każdej sprawie spornej związanej z organizacją i przebiegiem procesu wyborczego, komisarze wyborczy będą arbitrami w swojej sprawie. Zjednoczona Prawica z niemałym trudem przeprowadziła reformę sądownictwa. Jednym z jej celów jest przywrócenie zaufania obywateli dla wymiaru sprawiedliwości. Co zatem stoi na przeszkodzie by powierzyć nadzór nad procesem wyborczym sędziom zreformowanego już wymiaru sprawiedliwości. Jak mają ufać obywatele sędziom, skoro rządzący mimo przeprowadzonej reformy, żywią wobec sędziów daleko idącą nieufność i sami chcą przejąć rolę arbitrów.  

Ordynacja jak talia znaczonych kart.
Dobrym  obyczajem jest, aby w roku wyborczym nie zmieniać przepisów prawa wyborczego nawet wtedy, gdy intencje są bardzo pozytywne. W znowelizowanej  ordynacji trudno się dopatrywać szlachetnych zamiarów. Przypomina raczej talie znaczonych kart, która ma zwiększyć szanse rządzących i zmarginalizować szanse pozostałych uczestników gry wyborczej. Ta ordynacja zawiera w sobie gen wykluczenia, który jest skierowany przeciw lokalnej aktywności obywatelskiej, otwiera pole do wieloznaczności interpretacyjnej wyników głosowania. W połączeniu z brakiem niezależności powoływanych ze wskazania rządzących okręgowych komisarzy wyborczych, prawdopodobieństwo, że wybory zostaną przeprowadzone bez należytej uczciwości jest niemalże graniczące z pewnością. Zrodzi to wiele protestów wyborczych, pogłębi to i tak już ogromne podziały społeczne, a wynik wyborów nie uzyska akceptacji społecznej, budząc emocje groźne dla bezpieczeństwa życia publicznego społeczności lokalnych. Dzieje się to w roku, w którym obchodzimy 100-lecie odzyskania niepodległości. Jak to się ma do noworocznego apelu prezydenta Andrzeja Dudy o wspólne obchody tej rocznicy i szerokiej debaty publicznej o konstytucji, o zasypywaniu podziałów. Jak w tym kontekście traktować życzenie premiera Mateusza Morawieckiego, aby rząd Zjednoczonej Prawicy stał się rządem zjednoczonej Polski, kiedy większość parlamentarna stojąca za premierem, poprzez nowelizację ordynacji wyborczej, wyklucza możliwość jakiegokolwiek dialogu, w sprawie elementarnych zasad wyborczych, co do których powinien być konsensus partnerów społecznych, a nie agresywna zwykła większość.

Cóż mogą w tej sytuacji zrobić wolni obywatele, ta część społeczeństwa, która    nie podziela racji Zjednoczonej Prawicy, których przyrodzona i zagwarantowana w konstytucji  godność, tak stanowionym prawem została pogwałcona. Mogą zachować się godnie i odmówić udziału w wyborach, organizowanych według wątpliwej jakości kodeksu wyborczego. Takie zachowanie nie jest bojkotem, takie zachowanie jest obroną własnej godności  oraz godności Ojczyzny poprzez powstrzymanie się od udziału akcie wyborczym, który jest atrapą demokracji. Takie zachowanie jest powstrzymaniem się od donoszenia a swój Kraj do instytucji zewnętrznych, jest powstrzymaniem się od domagania się sankcji dla Polski. Nie biorąc udziału w protezie demokratycznych wyborów, oszczędźmy sobie i Polsce  niegodnych scen powyborczych, emocjonalnych powyborczych demonstracji, czy też debat uwłaczających etyce zachowań publicznych. Taki wandalizm w życiu publicznym tylko niszczy wizerunek Polski w wolnym demokratycznym świecie. Brońmy swoich praw bez  bratobójczej walki – brońmy swoich praw godnie,  ze stoicki spokojem, tak jak Mahatma Gandhi, stosując presję pokoju zamiast prawa zaciśniętej pieści. Dla Londynu wielkim problemem była odmowa udziału hindusów w ich systemie rządów i Mahatma Gandhi doskonale to rozumiał. Niech sobie Zjednoczona Prawica  organizuje wybory sama, niech sama policzy głosy, niech wybierze się sama i niech rządzi sama – bo tylko wtedy zrozumie, że nie na tym polega demokracja.

Taka obywatelska postawa zostanie przez wolny świat zrozumiana właściwie, i to wolny świat zapyta o prawa i godność obywateli wykluczonych. To wolny świat w  Paryżu, Londynie, w Waszyngtonie czy Rzymie, zorganizuje publiczne wysłuchanie. Od nas, od ludzi broniących własnej godności zależy czy tak się stanie. Wtedy dopiero Zjednoczona Prawica zrozumie, że drogą nie jest wykluczenie, ale porozumienie. Czy stać na to ruchy obywatelskie, czy stać na to opozycję? Czas pokaże, innej drogi do porozumienia nie ma – wszystko inne, to bezdroża prowadzące na manowce cywilizacji łacińskiej.

Stefan Rembelski

1
0
oceń tekst 1 głosów 100%