› relacje
15:16 / 23.04.2013

Orange Trane Acoustic Trio – jazzowa rzeź w elbląskim klubie muzycznym Mjazzga!

Orange Trane Acoustic Trio – jazzowa rzeź w elbląskim klubie muzycznym Mjazzga!

fot. Konrad Kosacz/elblag.net

Ludzie w dzisiejszych czasach są atakowani różnymi dźwiękami, z różnych stron. Często niektóre z nich nazywają muzyką. Po wczorajszym koncercie trójmiejskiej jazzowej grupy „Orange Trane Acoustic Trio” odnalazłem nową definicję słowa „muzyka” oraz „jazz”, zrozumiałem, co to są znaczy „czuć muzykę”.

Koncert w klubie muzycznym Mjazzga na elbląskiej starówce rozpoczął się planowo, o godzinie 20.15. Dość duża zebrana publiczność z niecierpliwością czekała na występ, czuć było ekscytację i – jak zwykle – swoistą atmosferę tegoż miejsca. Po wyjściu grupy na scenę, po zagraniu kilku pierwszych nut oniemiałem. Czegoś takiego już dawno nie słyszałem, czegoś tak porywającego nie tylko narządy słuchu, ale również porywające… duszę odbiorców. Sami muzycy – widać to było gołym okiem – grali nie tylko na instrumentach, grali cały ciałem, zamykali oczy, aby poczuć rytm i melodię, aby przekazać zebranej publiczności coś więcej, niż tylko kilka razem złożonych dźwięków. Melodie były przeróżne, poczynając od spokojnego, wręcz „walcowego” rytmu, przy którym każdy z nas odleciał gdzieś dalej, niż sofy klubu po energetyczne rytmy pobudzające lepiej, niż najmocniejsza poranna kawa. Najlepszym widokiem, patrząc na publikę, była przerwa po 45 minutach grania zespołu. Została ona ogłoszona, jednakże publika zgromadzona jakby tego nie zauważyła, była nadal zasłuchana w piękne, jazzowe dźwięki, które powodowały bardzo różne odczucia i emocje. Tomasz Łosowski, perkusista – o tym człowieku mógłbym pisać dużo, to, co wczoraj zobaczyłem i usłyszałem, jego solówki to esencja tego wieczoru. Zawsze miałem szacunek w stosunku do perkusistów – w tym przypadku jeszcze bardziej on się pogłębił.

Jeden z członków zespołu, Dominik Bukowski urodził się w Gdańsku, aczkolwiek zaraz po urodzeniu przeprowadził się z rodzicami do Elbląga. Do dwudziestego roku życia, jak sam stwierdził, pobierał właśnie w naszym mieście całą swoją edukację muzyczną. Gra na dość mało znanym instrumencie zwanym wibrafonem.

- Wibrafon. Właściwie, co to tak naprawdę jest? Jest dużo suchych informacji w Internecie na jego temat – a Pana zdaniem? Jakie były początki Pana przygody z nim?

Grałem kiedyś na fortepianie, w szkole muzycznej przeszedłem na perkusję. Wibrafon był dla mnie połączeniem melodii i rytmu, ponieważ jest to urządzenie perkusyjne i jest to urządzenie, na którym mogę się „wypowiadać” zarówno rytmicznie jak i muzycznie. Mam nadzieję, że to słychać w mojej grze, staram się stosować zabawę z rytmem. Na skrzypcach byłoby mi zdecydowanie ciężej.

- A połączenie tego instrumentu z jazzem? Coś takiego również nie zdarza się często.

Na pewno w ogóle wibrafon nie jest często spotykanym instrumentem, jednakże on swoją rolę w historii jazzu na pewno spełnił. Było i wciąż jest mnóstwo wybitnych wibrafonistów. Jest to bardzo młody instrument, ma on zaledwie 100 lat, jednakże bardzo szybko został odkryty przez jazzmanów. Pokazali oni, że można na nim grać wszelkie melodie w niezwykle perfekcyjny sposób.

Zapytałem z czystej ciekawości członków zespołu na temat elbląskiego klubu Mjazzga w porównaniu do tych trójmiejskich. Nie jest tajemnicą, że ludzie młodzi aby posłuchać dobrej muzyki, pobawić się – uciekają właśnie tam.

Właściwie ja mało gram w Trójmieście, aczkolwiek, w porównaniu do innych klubów muzycznych Mjazzga spełnia wszelkie potrzebne standardy. Spójrzmy na wygląd: te wszystkie plakaty, te płyty winylowe, ta cała otoczka – to wszystko składa się na fakt, że jeżeli ktoś szuka dobrego klubu muzycznego, to właśnie tutaj, w Elblągu, w Mjazzdze go znajdzie. – komentuje Piotr Lemańczyk, kontrabasista zespołu.

Również wibrafonista Dominik Bukowski bardzo pozytywnie ocenia nasz, elbląski klub:

Powiem tak, miałem przyjemność zagrania drugi raz w Mjazzdze, mam też możliwość koncertowania w innych, europejskich klubach i dla mnie ten klub ma to, co każdy klub mieć powinien. Dwie rzeczy: atmosfera, najważniejsza, którą tworzą ludzie, szef, obsługa. Druga sprawa: akustyka. Te dwie rzeczy najbardziej mi się tutaj podobają, jest to dla mnie klub na bardzo wysokim poziomie. Staram się śledzić w Internecie informacje na temat tego, co dzieje się w Mjazzdze, bo program muzyczny jest ambitny, uważam, że taki klub zwłaszcza w Elblągu jest bardzo potrzebny.

Podsumowując: mjazzga w pełnym wymiarze. Właściciele lokalu przed koncertem na stronie internetowej pisali, że nazwa klubu wzięła się właśnie stąd, aby krótko i na temat opisać emocje towarzyszące takim koncertom. Moim skromnym zdaniem – udało im się perfekcyjnie. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę miał okazję nacieszyć swoją duszę dźwiękami grupy Orange Trane Acoustic Trio.

PS. Zapraszam na mojego bloga http://bartlomiejrys.elblag.name aby przeczytać pełne wywiady z członkami zespołu i poznać m.in. ich opinie na temat naszego miasta.

7
3
oceń tekst 10 głosów 70%

Zdjęcia ilość zdjęć 24