"Panta rei" nowa rzeźba w Elblągu rozmowa z Rolandem de Jong Orlando
fot. Konrad Kosacz
Galeria El w tym roku zrealizowała projekt, którego efektem są trzy nowe rzeźby w przestrzeni miejskiej: Janusza Kapusty, Carlesa Valwerde i Rolanda de Jong Orlando. Wczoraj na skwerze przy ulicy Czerwonego Krzyża stanęła rzeźba Rolanda de Jong, zapraszamy do przeczytania wywiadu z Artystą.
Jak trafiłeś do Elbląga? Jak nawiązałeś kontakt z Galerią El?
Trafiłem trochę okrężną drogą. Około 6-7 lat temu miałem niesamowitą okazję uczestniczyć w wystawie, w Muzeum Sztuki Nowoczesnej Gerarda Kwiatkowskiego w Hünfeld. Brałem udział w tamtejszej wystawie, a także podarowałem Gerardowi kilka swoich prac do jego kolekcji. Część kolekcji trafiła do miasta o dziwnej nazwie: Elblah, dopiero później nauczyłem się, że jest to Elbląg. Na tej wystawie znalazły się moje rzeźby. Niestety nie mogłem być na otwarciu, ale był tutaj mój kolega, który zrobił zdjęcia Galerii. Kiedy je zobaczyłem powiedziałem: Wow! Przepiękny budynek i moje prace są tam prezentowane! Dwa lata później napisał do mnie Jarek [red. Denisiuk – dyrektor Galerii El] i zaproponował wykonanie nowej rzeźby, która stanie w przestrzeni miejskiej. Więc droga, do wykonania rzeźby, zaczęła się od Gerarda Kwiatkowskiego, który przecież w latach 60-tych rozpoczął ten projekt.
Czy od początku twojej twórczości interesowałeś się sztuką geometryczną?
Tak. Oczywiście, jeśli studiujesz na akademii, musisz realizować klasyczny program. Rysujesz martwe natury, akty. Robiłem to, ale moje serce zawsze, zawsze dążyło do geometrycznej sztuki abstrakcyjnej. Posiadam rysunki wykonane, kiedy miałem 11 lat i to już wtedy były to rysunki abstrakcji geometrycznych. Wielu artystów najpierw przechodzi pewien proces. Jeden z moich ulubionych artystów holenderskich: Piet Mondrian na początku malował bardzo realistyczne obrazy, potem zainteresował go symbolizm, art deco, aż doszedł do abstrakcji. Ze mną było inaczej. Jak tylko przyzwolono mi na tworzenie abstrakcji, od razu zacząłem ją tworzyć. Mówię że pozwolono mi, ponieważ na akademii nie miałem przyzwolenia na to. Coś na zasadzie: dlaczego ty to robisz? To jest coś z przeszłości, to już było! Wyraź siebie w czymś nowym. Co się okazało? Po ukończeniu akademii, byłem jedyną osobą, która wykonywała tego typu prace. I od kiedy pamiętam, zawsze to była sztuka geometryczna. A będzie to już 20 lat, od ukończenia akademii.
Twoje rzeźby często opierają się na regułach matematycznych. Czy lubisz matematykę?
Kończąc liceum, na egzaminie końcowym zdawałem z dwóch przedmiotów: sztuka i matematyka. Lepszą ocenę miałem zdecydowanie z matematyki. Końcowy wynik z matematyki to było 9,2/10, a ze sztuki coś około 7,5/10. Ale należy zawsze kierować się sercem, a moje serce nie było za matematyką. Interesowała mnie, ale nie fascynowała. Na pierwszym miejscu była sztuka.
Tak, owszem, używam trochę matematyki przy projektowaniu, ale nie nazwałbym mojej sztuki sztuką matematyczną. Wykorzystuję systemy, reguły matematyczne, ale nie opieram rzeźby tylko na wyliczeniach. Jedną z najważniejszych dla mnie rzeczy przy tworzeniu jest zabawa formą. Dużo mówiłem o tym na zajęciach w Liceum Plastycznym w Gronowie Górnym. Wychodzę od systemu, od reguły, jednak potem zaczynam się bawić formą. Rzeźbę opieram na modułach, a całość na zabawie z tymi modułami.
Co myślisz o miejscu, w którym stanęła rzeźba? Wiem, że wcześniej chciałeś, aby stała na środku ronda. Ostatecznie wybraliście miejsce na zieleńcu, przy ul. Hetmańskiej.
Rzeźby są trójwymiarowe, więc najlepiej jeśli prezentuje się je, w taki sposób, aby można chodzić wokoło nich i oglądać z każdej strony. Wtedy widzimy wszystkie jej cechy, jak zmienia się w zależności od punktu widzenia. Dlatego w mieście, w przestrzeni publicznej, będzie to np. park - ludzie mogą chodzić wokoło rzeźby lub rondo, kiedy ludzie oglądają ją dookoła, siedząc w samochodzie. Problem pojawił się w momencie, kiedy okazało się że w Elblągu nie ma zbyt wielu rond, a na istniejących prawie zawsze pojawia się na środku latarnia. Odwiedziliśmy wiele miejsc. Jedno z nich to były okolice szkoły. Miejsce bardzo ładne, ale niebezpieczne. Młodzież może wchodzić na rzeźbę, może spaść i może wydarzyć się wypadek. Nie zgodziłem się na to. W ostateczności znaleźliśmy obecne miejsce. Jest ono dobre z wielu powodów: wokół placyku jest małe ograniczenie, murek, który powoduje to, że mamy powody, aby nie wchodzić na ten obszar. Ścieżki wokół tego terenu zachęcają do spaceru wokół formy. Nie ma ograniczeń, aby obejrzeć ją ze wszystkich stron. Do tego ważną rzeczą jest to, że przewija się tam wielu ludzi. Są tam sklepy, urząd [Departament Kultury], przystanek autobusowy. Dzięki temu wiele osób zobaczy rzeźbę i mam nadzieję, że spodoba się.
Czy pojawiły się już jakieś opinie o twojej rzeźbie?
Podczas montażu, do Gerarda Kwiatkowskiego podeszła kobieta i powiedziała: Jakie to jest okropne! Straszna rzecz. Więc mam już pierwszą opinię (śmiech). Zazwyczaj moje rzeźby podobają się, szczególnie dzieciom. Niektórzy śmiesznie reagują na moje prace, zwłaszcza Niemcy. Patrzą na nią formalnie. Mówią: Twoja rzeźba jest zbyt swobodna! Może dlatego podoba się dzieciom. Zrobiłem w moim kraju dwie realizacje przeznaczone dla dzieci. Jedna znajduje się w zoo, druga koło szkoły. Dzieci ją lubią.
Jakie miałeś warunki do pracy w Elblągu?
Bardzo dobrze mi się współpracowało. Ważne było to, że miałem możliwość wykonania samodzielnie pewnych prac. Wymagały one dużej precyzji i wiem, że gdybym sam tego nie wykonał, mogłoby to być źle wykonane. W pierwszym tygodniu wyciąłem 54 moduły. Podczas gdy ja wycinałem, w drugim warsztacie były one już spawane. Oczywiście potrafię sam spawać, ale w tym przypadku była to duża pomoc. To tylko dwa tygodnie na wykonanie dużej rzeźby. Robotnicy swoją pracę wykonali bardzo dobrze, a ja zająłem się wykończaniem.
Jak nazywa się rzeźba, czy ma swój tytuł, czy ona coś oznacza?
Nazwałem ją „Panta rei”.Tak właściwie to nie lubię nazywać rzeźb, nie jest to dla mnie ważne. Nie nadaję im tytułów. Nadawanie im nazw wymusza na widzu skojarzenie. Często znajduję związek między moimi pracami a muzyką. Na przykład praca na zlecenie jednej ze szkół w Holandii kojarzy mi się z piosenką Iana Dury Hit Me With Your Rhythm Stick, więc nazwałem ją Rhytm Stick. Z kolei inna rzeźba w parku w Danii, wygląda jak brama. Gdybym ją tak nazwał, ludzie by powiedzieli: Tak to brama! I nic więcej. Na szczycie rzeźby są jakby dwa policzki blisko siebie więc nazwałem rzeźbę „Cheek to cheek”. Skojarzyło mi się to z piosenką Franka Sinatry. Moje prace opierają się o rytm, a rytm to muzyka. A ja kocham muzykę i jest ona bardzo ważna w moim życiu. W przypadku "Panta rei" moje skojarzenia idą w kierunku wody. Forma krąży, przechodzi w prawie prosty element i znowu zaczyna krążyć. Krótko mówiąc - Panta rei. Ta rzeźba jest jak rzeka.
Gdzie na świecie można znaleźć twoje rzeźby?
Są dwie rzeźby w Meksyku. W Finlandii – drewniana rzeźba, wykonana za pomocą piły łańcuchowej. Są także we Francji, Rumunii. We Włoszech znajdują się głównie małe formy w kolekcjach. Posiadam też kilka monumentalnych rzeźb w Holandii.
A w Polsce?
W kolekcji Gerarda Kwiatkowskiego, w zbiorach Galerii El znajduje się moja jedna rzeźba. Możecie ją tutaj na miejscu oglądać. No a od dzisiaj są już dwie.
No i moje ostatnie dotyczące koloru twojej nowej rzeźby postawionej dzisiaj w Elblągu. Dlaczego niebieski kolor?
To mój ulubiony kolor, mam też niebieskie oczy (śmiech). W historii sztuki między innymi pojawiły się dwa kierunki: kubizm, który zajmował się formą – kształtem oraz fowizm zainteresowany głównie kolorem. Czasami oba szły w parze. Ja skupiam się na liniach, geometrii, nie przykładam większej uwagi do koloru. Jeśli rzeźby przeznaczone są do wnętrza, pozostawiam je białe lub czarne, neutralne. Wtedy uwaga skupia się przede wszystkim na formie. Kolor nadaje emocje: niebieski jest zimny, czerwony jest ciepły, zielony jest czysty. Jeśli wstawimy rzeźbę w przestrzeń publiczną, musimy nadać jej kolor ponieważ zaginie ona w otoczeniu. Wtedy muszę wybrać jakiś kolor, więc wybieram niebieski.
Obiecuję, że wybiorę się też dzisiaj do miasta i zapytam mieszkańców o twoją rzeźbę, co o niej myślą. Dziękuję ci za rozmowę.
Bardzo cenię sobie opinie ludzi. Zwłaszcza te, które wzbudzają emocje, nawet te złe. Dziękuję.
Z Rolandem de Jong Orlando rozmawiał Konrad Kosacz
Roland de Jong Orlando (ur. 1961 r.) Absolwent Amsterdamse Hogeschool voor de Kunsten i Moller Instituut w Tilburg. Prace tego holenderskiego artysty są częścią rozwoju, trwającego w konstruktywizmie i sztuce geometryczno - abstrakcyjnej. Zazwyczaj punktem wyjściowym dla jego prac jest porządek. Jest to oczywiste już w momencie wyboru materiału, z którego powstają prace - prostych lub skręconych tub oraz belek. Materiał ten dzielony jest następnie na moduły podstawowe, z którymi artysta bawi się, łączy i dzieli, organizuje i przestawia. Często kombinacje te tworzone są w oparciu o systemy numeryczne, jak np. ciąg Fibonacciego, niekiedy jednak, w sposób spontaniczny artysta uzyskuje zaskakujące rezultaty. www.dejongorlando.com (źródło: Galeria El / facebook.com)