PGNiG Superliga - Meble Wójcik Elbląg 7:0. Azoty potwierdziły swój status
fot. archiwum elblag.net
Po czterech wyprawach na tereny rywali, piłkarze ręczni Meble Wójcik powrócili do Elbląga z mocnym postanowieniem zdobycia pierwszych punktów w Superlidze. Niestety terminarz nie rozpieszcza beniaminka dowodzonego przez Jacka Będzikowskiego. Na wyjazdach Meblarze spotykali się z drużynami w swoim zasięgu, ale przed własną publicznością musieli rzucić wyzwanie kolejno: drugiej (Wiśle), pierwszej (Vive) i dzisiaj - trzeciej sile polskiej ligi, czyli Azotom Puławy. Pomimo braku kluczowych ogniw w zespole gospodarze wypadli w trzecim teście u siebie więcej niż poprawnie, ale na graczy Marcina Kurowskiego było to zbyt mało i zostali pokonani 26:31.
Azoty w bieżących rozgrywkach zanotowały tylko jedną porażkę, z wicemistrzami Polski z Płocka. W pozostałych pojedynkach odnosili pewne i bardzo pewne zwycięstwa, co dało im pozycję wicelidera grupy pomarańczowej przed spotkaniem w Elblągu. Widać po tych kilku starciach, że puławianie celują w kolejny medal Mistrzostw Polski. Jeszcze przed pierwszą syreną przewaga należała do gości, których interesowały tylko i wyłącznie 2 punkty. Meblarze przystępowali do potyczki osłabieni kontuzjami Pawła i Piotra Adamczaków oraz Kamila Netza i Damiana Malandego. Jacek Będzikowski miał zatem do dyspozycji zaledwie czwórkę rozgrywających, ale nie mógł przypuszczać, że po pierwszym kwadransie z Azotami ta liczba zmaleje do trzech. Za faul z boiska wyleciał najlepiej rzucający z kadry Wójcika w aktualnym sezonie Mikołaj Kupiec i elblążanie grali do końca meczu z 9 piłkarzami z pola. Mimo ograniczonego pola manewru w ataku, rzucili bardziej utytułownym przeciwnikom wyzwanie, czym zdobyli przychylność publiczności, która z każdą sunącą akcją coraz mocniej dopingowała elblążan. Pomimo niekorzystnego wyniku, nie można nie odnieść wrażenia, że taka postawa w którymkolwiek poprzednim spotkaniu wyjazdowym, przyniosłaby Meblarzom upragnione punkty.
Pierwsze prowadzenie w meczu objęli szczypiorniści trenera Kurowskiego za sprawą najlepszego strzelca zespołu z lubelskiego Krzysztofa Łyżwy, który w kolejnej akcji podwyższył na 2:0. Gospodarze długo szukali czystej pozycji do rzutu z gry, ale dopiero rzut karny przyniósł im trafienie, które zanotował niezwykle pewny tego wieczoru w wykończeniu Marcin Szopa. W 6 minucie po świetnym krótki zagraniu na koło wyrównał Bartosz Janiszewski. Elblążanie starali się szanować piłkę i skrupulatnie rozprowadzać swoje ataki, ale goście umiejętnie ich neutralizowali, a każdy najmniejszy błąd czy nieskończoną akcję wykorzystywali z zimną krwią, co zapewniło im trzy bramki bez straty i wynik brzmiał 5 do 2 dla przyjezdnych. Piłkarze Wójcika zmienili nieco koncepcję rozwiązywania sytuacji pod bramką Azotów. Starali się szybciej wznawiać i oddawać niesygnalizowane rzuty zamiast usypiać obronę gości, co doprowadziło do kolejnego remisu (5:5). Jakość gry i opanowanie były jednak po stronie brązowych medalistów Polski i gdy tylko gospodarze skracali dystans punktowy, zaraz puławianie odskakiwali na kilka oczek. Gdy było 8:6 dla Azotów, z kolejną akcją popędził na bramkę Dudka Przemysław Krajewski, który przechwycił piłkę po jednym z podań. Gdy był już gotów do rzutu, delikatnie trącił go Mikołaj Kupiec. Karny był przesądzony, ale sędzia nałożył na zawodnika także karę wykluczenia na resztę spotkania. Trafienie z 7 metra zaliczył Nikola Prce i ponownie różnica wynosiła 3 gole. Nie zmieniła się już do przerwy, gdyż przez kolejne minuty drużyny grały punkt za punkt, a najlepiej pod polem bramkowym gości czuł się Janiszewski, który w tercecie z Szopą i Moryniem, stwarzał największe zagrożenie, ale przede wszystkim składał partnerom obietnicę, że podanie do niego zakończy się celnym rzutem. Do przerwy Azoty wygrywały zatem 15 do 12.
Drugą połowę otworzył koncert czeskiego reprezentanta Jana Sobola, który w trakcie 7 minut trzykrotnie podwyższał prowadzenie swojego zespołu, a gdy skończył, jego ekipa osiągnęła pięciobramkową przewagę. Za chwilę gospodarze zmniejszyli stratę za sprawą Tórza i Żółtaka, ale przy następnej okazji dwie piłki przekroczyły elbląską linię bramkową. Szkoleniowiec Meblarzy starał się łatać luki w składzie, ale opustoszała ławka rezerwowych utrudniała mu to zadanie. Czasem gospodarze próbowali rozgrywać na dwóch obrotowych, a czasem sprawy w swoje ręce brał młodziutki Jakub Moryń, który przejął obowiązki Kupca za zdobywanie bramek w drugiej połowie i każdy jego kontakt z piłką generował okazję dla beniaminka Superligi. Wypożyczony z Wisły Płock rozgrywający rzucał, asystował, brał na siebie odpowiedzialność, ściągał uwagę rosłej obrony i walczył o każdy cal parkietu. Przyjezdni mogli jednak czuć się spokojnie mając w swoim składzie Łyżwę, Skrabanię czy Przybylskiego, którzy pokazali wszystkie swoje walory ofensywne. Pomimo przegranej 26:31, piłkarze z Elbląga nie muszą chować głowy w piasek. W kolejnym starciu z potentatami polskiej ligi zawodowej pozostawili po sobie bardzo przyzwoite wrażenie, które nie dało co prawda punktów, ale powinno być odbierane jako dobry prognostyk przed kolejnym wyzwaniem (w Gdańsku z Wybrzeżem).
Meble Wójcik Elbląg - Azoty Puławy 26:31 [12:15]
MWE: Ram, Fiodor, Dudek - Malczewski, Dorsz, Janiszewski 6, Szopa 5, Nowakowski 2, Olszewski, Kupiec, Żółtak 2, Moryń 8, Tórz 3.
Trener: Jacek Będzikowski.
Szansę na przełamanie serii 7 porażek elblążanie będą mieli 21 października w Gdańsku. Rywalem będzie inny beniaminek Superligi, czyli zespół Wybrzeża, z którym Meblarze w zeszłym sezonie mierzyli się w I lidze, a który dostał się do grona 14 najlepszych drużyn w Polsce dzięki "dzikiej karcie".