› biznes
07:09 / 14.07.2018

Pochodzą z Jarocina. Obaj są szefami kuchni w dwóch konkurencyjnych restauracjach w Elblągu

Pochodzą z Jarocina. Obaj są szefami kuchni w dwóch konkurencyjnych restauracjach w Elblągu

fot. Marcin Mongiałło

Michał Jankowski i Bartosz Majchrzak. Pochodzą z Jarocina. Obaj są szefami kuchni w dwóch konkurencyjnych restauracjach w Elblągu. Co więcej, pracują na tej samej ulicy. Co sprawiło, że nasze miasto przyciągnęło dwóch Wielkopolan?

Jarocin i Elbląg dzieli odegłość ok. 275 kilometrów (w linii prostej). To miasta różniące się wielkością (Elbląg – ok. 120 tys. mieszkańców, Jarocin – 26 tys.), położeniem geograficznym, o różnej historii. Trzeba jednak podkreślić, że Polska jest jedna a ludzie przemieszczają się swobodnie, osiedlając się tam, gdzie stworzone są warunki do rozwoju. Obaj znakomici, pochodzący z Wielkopolski kucharze wybrali Elbląg i nie był to wybór przypadkowy. Zaważyły na nim możliwości, które stwarza nasz prężnie działający, lokalny rynek gastronomiczny. Okazało się, ze jest on na tyle silny, że ma potencjał, aby przyciągać ludzi ze zdecydowanie lepiej gospodarczo rozwiniętego regionu.

Bartosz Majchrzak jest szefem kuchni w restauracji Strzecha, podczas gdy Michał Jankowski kieruje zespołem w Studni Smaków. Obie restauracje cieszą się duża renomą wśród elblążan. Nie ulega wątpliwości, ze jest to także zasługa dwóch byłych mieszkańców Jarocina, którzy mieszkają w naszym mieście (Bartosz) i jego okolicy (Michał). Tym bardziej, że obaj z elbląskim rynkiem gastronmicznym są związani od wielu lat.

Jechałem na rozmowę kwalifikacyjną do nowo otwartego hotelu w Łodzi, ale kolega mnie namówił, żebym spróbował tutaj

– wspomina swoje początki w restauracji Studnia Smaków Michał Jankowski. 

W jakich okolicznościach osiedlił się w Elblągu?

Żona pracowała w Elblągu. Tutaj w 2001 roku trafiłem do wojska. pamięta jak elbląska starówka wygladała w tamtych czasach. Byłem przerażony. Myślałem, że kręcą film wojenny. Od tego czasu zmieniło się bardzo dużo. W Studni Smaków jestem szefem od samego początku istnienia restauracji – od 2012 roku, a więc już 6 lat.

Bartosz Majchrzak szefuje w Restauracji Strzecha, która jest obecna na rynku znacznie dłużej, bo już 26 lat.

Pierwszy raz znalazłem się w Elblagu w 2009 roku. Moja przyszła żona studiowała fizjoterapię na Elbląskiej Uczelni Humanistyczno-Ekonomicznej. Pamiętam, że  rozpocząłem wtedy pracę w Celebrze i ona przyjechała tam na pierogi.

 

Pamiętam, że wędrowałem po kuchniach strasznie. W 2010 roku pracowałem w Słowiańskiej – jeszcze zanim szefostwo zmieniło nazwę na Mammamia. W 2011 roku wylądowałem w Restauracji Strzecha. Później przez rok byłem szefem kuchni w Nowej Holandii, po czym wróciłem do Jarocina. W 2015 roku przyjechałem z powrotem do Elblaga, kupiłem mieszkanie. Odtąd jestem w Strzesze.

– wspomina swoje początki w Elblągu Bartosz Majchrzak. 

Czy elbląska klientela różni się od tej w Jarocinie?

W Elblągu goście po 22.00 są niemile widziani w restauracji. U nas jest inaczej. Jeśli byłaby taka restauracja, która byłaby otwierana o 18.00, a zamykana o 3.00 w nocy, to ruch w niej byłby największy po 22.00. Mentalność ludzi jest zupełnie inna. Tam, skąd pochodzę, ludzie bardziej szanują swój czas. Podam przykład. Padł mi bezpiecznik w kierunkowskazie. Po godzinie 16.00 nie mogłem już nic z tym zrobić. To zupełnie inaczej niż tutaj, kiedy bez większego problemu mogę coś naprawić także po godzinach pracy. W Jarocinie odczuwa się, że czas wolniej biegnie.

  – zauważył Michał. 

Dla mnie róznica pomiędzy Jarocinem a Elblągiem jest jak między ziemią a niebem. Jarocin zatrzymał się na dewolajach, zrazach, pyzach. W Elblągu klient odwiedzający restaurację  znacznie większy wybór, a karty dań w wielu restauracjach są naprawdę grube. Zauważyłem też, że tylu bezdomnych, ilu można spotkać w Elblągu, nie ma chyba nigdzie

– dodał Bartosz.

Co zrobić, aby restauracja była dobra i ograniczyć rotację pracowników? Jak dbać o kucharzy i personel?

W restauracji powinien być przynajmniej jeden dobry kucharz, ktoś kto będzie trzymał poziom. Praca powinna być atrakcyjna. Jeżeli masz znakomicie doposażoną kuchnię, to każdy kucharz do ciebie przyjdzie. No i oczywiście umowy lojalnościowe. Kucharz może odejść wtedy, kiedy wykształci swojego następcę.  

 – twierdzi Bartosz.

Dużym bonusem sa bezpłatne, finansowane przez właściciela szkolenia. Przykładowo 600 zł za dzień, ale właściciel restauracji musi wiedzieć, że ta przeszkolona osoba zostanie w restauracji. 

–  zauważa Michał.  

Co zrobić, aby zostać szefem kuchni? Czy jest jakaś szczególna droga, która trzeba przejść, kwalifikacje, które należy posiadać? A może to jest po prostu w genach?

Moja babcia dużo gotowała, a moja mam robiła znakomite ciasta. Nawet miała swego czasu propozycję zatrudnienia jako szef kuchni! Ojciec robił bardzo dobrego karpia w galarecie, ogólnie znakomicie potrafił przyrządzić rybę. Chodząc do siódmej klasy szkoły podstawowej robiłem gofry, tosty, które nastepnie sprzedawałem. Skończyłem szkołę zawodową, a w 2005 roku zrobiłem papiery mistrzowskie w Ostródzie

–  wspomina Bartosz. 

Michał Jankowski, podobnie jak Bartosz Majchrzak pracował w wielu restauracjach, szefując m.in. w prestiżowym Hotel SPA Dr Irena Eris Wzgórza Dylewskie. Aby jednak zostać szefem kuchni odbył wcześniej długą drogę. 

Od wczesnego dzieciństwa pomagałem mamie. Siostra nauczyła mnie robić makaron. Ojciec odradzał mi gastronomię. Dopiero w 2003 roku, kiedy zostałem szefem kuchni, zmienił zdanie. Zacząłem od szkoły zawodowej, później uczyłem się zaocznie i robiłem szkołę średnią gastronomiczną. Pamiętam, że w Elblągu rozpocząłem pracę w Poliszynelu, a więc trafiłem w to samo miejsce, co Bartosz. To nie wszystko. Podobnie jak Bartek także pracowałem w Restauracji Słowiańskiej. Kończyliśmy tę sama szkołę – Szkołę Zawodową nr 2 w Jarocinie.

– opowiada swoje początki drogi zawodowej Michał.  

Co myślą o zdrowym odżywianiu? Mają swoje sposoby?

Ja w domu nie mam mikrofalówki i mieć nie będę

– zakomunikował Bartosz.

Mam dużą działkę, kilkanaście kilometrów od Elbląga. Uprawiamy tam z żoną warzywa. Są świeże, nie ma tej drogi od producenta do punktu gastromnomicznego, którą zazwyczaj przechodzi produkt, aby ostatecznie znalazł sie na stole, w związku z czym taka żywność ma większe walory odżywcze. Często przywożę warzywa do restauracji. 

– poinformował Michał.  

5
0
oceń tekst 5 głosów 100%