Pogoń do nas przyjechała i Start ograła
fot. Konrad Kacprzak
Marzenia kibiców znajdujących się na trybunach o grze w następnej fazie mistrzostw Polski były oparte na wygranej podopiecznych trenera Antoniego Pareckiego w Szczecinie. Jednak zamiast tańca radości obserwowaliśmy smutne dreptanie w takt chochołowego walca. Triumf gości oznacza to, że szanse na tak oczekiwany sukces zmniejszyły się w znaczny sposób.
Jakby tu nie wymyślać spiskowych teorii dlaczego tak się stało, czy zawodniczki nie wypełniły zadań trenera oraz czy pogubiły się przed kamerami Polsatu, trzeba powiedzieć jasno i stanowczo. W tym meczu Pogoń była zwyczajnie, po prostu bez ściemy zespołem lepszym. I tutaj wypadałoby postawić kropkę. Przy tak wyrównanych zespołach o sukcesie decydują minimalne zmiany. A takie widzieliśmy na parkiecie w Elblągu. Zespół trenera Antoniego Pareckiego mimo dobrego początku w dalszej części rywalizacji nie sprostał lepiej zorganizowanemu rywalowi. Od początku spotkania widać było nerwowość w poczynaniach obydwu klubów. Przez kilka minut nie padła bramka.
Gdy Kinga Grzyb, piąta strzelczyni rozgrywek, z ponad setką bramek na koncie, zdobyła bramkę na 3-2 wydawało się, że będzie prawdziwą liderką i w tej nieoficjalnej rywalizacji z Agatą Cebulą będzie przeważać. Jednak nie sprostała wyzwaniu. Aż trudno uwierzyć, że liderka zespołu w tym sezonie rzuciła w tak ważnym spotkaniu tylko jedną bramkę. Jak się okazało zabrakło tych kilku trafień by wygrać. Zawodniczka gospodarzy nie dostawała wielu dogodnych piłek, ale kilku sytuacji nie wykorzystała.
W 12 minucie za sprawą Edyty Szymańskiej Start objął prowadzenie 6-3. Ale od tego momentu Pogoń zaczęła prezentować się lepiej. Kara dla Cebuli a jednak w osłabieniu goście rzucają gola. Na chwilę przewagę zwiększa Joanna Waga jednak potem trzy bramki z rzędu Katarzyny Duran i Pogoń przegoniła gospodynie. Gra się wyrównała do momentu bramki Moniki Aleksandrowicz w 23 minucie kiedy to szczecinianki zaczęły szybciej zmieniać pozycje, stwarzać okazje rzutowe i co najważniejsze wykorzystywać nieskuteczność Startu. Od tego momentu, aż do początkowych minut drugiej części, udało się rzucić tylko jedną bramkę przy 6 rywalek.
Trudno było naszym dziewczynom wymyślić coś by zaskoczyć Pogoń. W 39 minucie gol naszej kołowej Hanny Sądej i jak się okazało pierwszy z dwóch w całym spotkaniu. I wówczas zaczął się okres, w którym miałoyzadecydować się losy spotkania. W 40 minucie rzut Wagi i piłka wturlała się do bramki mimo chaotycznych prób wybicia przez bramkarkę. Cios za cios. Bokserzy w ringu, ale nie ma nokautu. Wówczas trener Adrian Struzik dał szanse Stefce Agovej. I ta odmieniła losy rywalizacji. Rzuciła gola na 20-21 mimo kary dla Cebuli. Gdy chwilę potem została wykluczona Katarzyna Koniuszaniec to Agova znów rzuciła.
Do tego dołączyła Cebula i zrobiła się kilku bramkowa przewaga Pogoni. Trudno było patrzeć na grę gospodyń i wnioskować z niej znaczącą zmianę na korzyść Startu. Zespół Pogoni wykazał się sprytem i rozgrywał piłkę przed bramką wykorzystując czas na własną korzyść. W końcówce zaczęła rzucać Agnieszka Wolska zdobywając pierwsze bramki w tym spotkaniu.
To już nie miało znaczenia. To spotkanie było jak partia pokera z udziałem dwóch równorzędnych graczy. Chodziło o uzyskanie przewagi. Ta jest teraz w ręku Pogoni. Zespół ze Szczecina ma wszelkie atrybuty by w rewanżu czuć się faworytem. Najbardziej martwi opinia, że Pogoń w pierwszym starciu zagrała jeden z najsłabszych meczów w sezonie. I teraz wydaje się, że trudno liczyć na to, że znów pokaże taką formę.
Start Elbląg - Pogoń Baltica Szczecin 24-28 (12-15)
Start Elbląg: Waga 7, Szymańska 4, Wolska 3, Koniuszaniec 3, Aleksandrowicz 3, Sądej 2, Jędrzejczyk 1, Grzyb 1
Pogoń: Cebula 7, Sabała 5, Duran 5, Agova 4, Stasiak 4, Stachowska 2, Huczko 1
Kary
Start:10
Pogoń: 10
Rzuty karne
Start 2/2
Pogoń: 4/4