› sport
22:30 / 09.04.2017

Polscy futsaliści wrócili do walki o awans po wygranej z Mołdawią (+foto)

Polscy futsaliści wrócili do walki o awans po wygranej z Mołdawią (+foto)

fot. Maciej Markowski

Mecz Polski z Mołdawią decydował o tym, która z tych drużyn zachowa szanse na zajęcie przynajmniej drugiego (lub trzeciego) miejsca dającego możliwość udziału w barażach do Mistrzostw Europy w futsalu, które odbędą się w 2018 roku w Słowenii. Spotkanie miało niecodzienny przebieg, ponieważ po golu bramkarza reprezentacji Mołdawii, Polacy musieli gonić wynik. To im się udało i jeszcze przed zmianą stron wyszli na prowadzenie 3:2. Po przerwie Mołdawianie rzucili się na polską bramkę, ale Michał Kubik czwartym trafieniem dla Biało-Czerwonych pogrzebał wiszącą na włosku nadzieję przeciwników i Polska zgarnęła konieczne do przedłużenia swoich szans trzy punkty i z takim samym bilansem jak Serbia, zajmuje trzecie miejsce w grupie.

Podopieczni Andrzeja Biangi nie mieli miejsca na błędy, jeśli chcieli wrócić do gry o prawo awansu. Po porażce z Serbią 0:4 los zesłał im teoretycznie najsłabszego rywala w grupie, czyli Mołdawię, która w swoim pierwszym występie nie miała żadnych argumentów, żeby przeciwstawić się grającej futsal z nieco innej planety reprezentacji Hiszpanii i poległa tracąc 7 goli. Szkoleniowiec Polaków zapowiadał, że z pewnością jego zawodnicy nie zlekceważą swoich przeciwników i podejdą do meczu w pełni skoncentrowani, aby odnieść wygraną, która przedłużyłaby ich "sportowy żywot".

Analogicznie do poprzedniego spotkania, już na samym początku gospodarze stworzyli sobie doskonałe okazje do wyjścia na prowadzenie. Tylko Nicolae Neagu, dobry znajomy polskich futsalistów z ekstraklasowych parkietów, znalazł sposób na dwukrotnie powstrzymanie Mikołaja Zastawnika i dlatego wynik pozostał bezbramkowy. Biało-Czerwoni grali z pasją, ogromną determinacją i wolą do szybkiego zdobycia gola, który z pewnością nieco otworzyłby przeciwników schowanych za podwójną gardą. W momencie, gdy kibice odliczali już czas do pierwszego trafienia, zdarzyło się coś niesamowitego, zupełnie niemożliwego do przewidzenia. 

Już w spotkaniu z Hiszpanią gracze Mołdawii próbowali długich zagrań pod pole karne na tak zwaną "aferę". Dopiero jednak Polacy przekonali się o przykrych skutkach pozostawienia wolnej przestrzeni rywalom. Neagu zagrał długie podanie, które zamieniło się w gola po złym obliczeniu toru lotu piłki Michała Widucha i Mołdawianie prowadzili 1:0. Momentalnie, 40 sekund później, odpowiedzieli Polacy, a konkretnie kapitan Marcin Mikołajewicz, który w trudnej sytuacji zdołał oddać strzał w krótki róg bramki Neagu i było po jeden. Gospodarze poszli za ciosem i 4 minuty po swoim premierowym trafieniu w turnieju, mieli na swoim koncie drugiego. Prowadzenie naszej drużynie dał Zastawnik, który wykorzystał wycofanie od swojego kolegi i nie dał szans Neagu. Napór polskiej drużyny narastał, ale zamiast potwierdzenia w postaci trzeciego gola, przyszło wyrównanie ze strony rywali. W jednej z nielicznych akcji płaskim uderzeniem pokonał Widucha Adrian Lascu. Po przerwie, o którą poprosił Andrzej Bianga, doskonałą sytuację miał Mizgajski, ale jego strzał wylądował na poprzeczce. Przy kolejnej okazji Maciej Mizgajski dopiął swego, ale winowajcą był bezsprzecznie Neagu, który najpierw złapał uderzenie Kubika, ale wypuścił piłkę z rąk i z najbliższej odległości padła bramka numer 3 dla Polski. To było ostatnie trafienie tej połowy i gospodarze prowadzili 3 do 2.

Drugą część meczu lepiej zaczęli wybrańcy trenera Biangi, ale ani Kriezel, ani zwłaszcza Biel nie wykorzystali swoich okazji. Gra nieco się zaostrzyła i coraz częściej ręka sędziego wędrowała w górę. Kartkę otrzymał Burdujel oraz Obada wśród graczy gości, ale niestety nie ustrzegł się jej także Mikołaj Zastawnik, który miał już jedną karę z poprzedniego meczu i tym samym wykluczył się z udziału w pojedynku kończącym turniej z Hiszpanami. Czas upływał i trener Vusatii zrezygnował przy wyprowadzaniu ataków z bramkarza wzmacniając siłę ofensywną graczem z pola. Ta taktyka mogła się zemścić, ale po przechwycie Tomasz Lutecki włożył zbyt mało siły, aby piłka wpadła prosto do siatki w pustej bramce Mołdawii. Trzy minuty po tej sytuacji w końcu padła czwarta bramka, a jej strzelcem okazał się Michał Kubik, który przymierzył precyzyjnie w światło bramki. Goście przestali kalkulować i przenieśli się na połowę Polaków, ale nie mogli sforsować dobrze ustawionej linii defensywnej gospodarzy, a w razie czego bacznie przyglądał się i w porę zażegnywał niebezpieczeństwo golkiper polskiej kadry. Rezultat meczu nie uległ już zmianie i 3 bezcenne punkty zdobyli Biało-Czerwoni.

Polska - Mołdawia 4:2 [3:2]

0:1 - Neagu (5')

1:1 - Mikołajewicz (6')

2:1 - Zastawnik (10')

2:2 - Lascu (15')

3:2 - Mizgajski (16')

4:2 - Kubik (28')

Skład Polski: Widuch - Zastawnik, Lutecki, Mikołajewicz, Kriezel.

Rezerwowi: Kałuża, Kubik, Biel, Elsner, Gładczak, Mizgajski, Solecki, Franz, Pawicki.

Skład Mołdawii: Neagu - Burdujel, Lascu, Obada, Tacot.

Rezerwowi: Chitoroaga, Timbalist, Podlesnov, Nicolaiciuc, Negara, Hiloti, Gojan, Cozariuc, Munteanu.

Teraz przed zawodnikami Andrzeja Biangi największe wyzwanie. Po dniu przerwy, we wtorek (11 kwietnia), o godzinie 20:00 gospodarze imprezy zagrają z kadrą Hiszpanii, która w turnieju eliminacyjnym w Elblągu nie straciła jeszcze punktu ani bramki. Zanim jednak dojdzie do tego pojedynku o godzinie 15:00 na parkiet Hali Sportowo-Widowiskowej wybiegną "piątki" Mołdawii oraz Serbii.

 

1
0
oceń tekst 1 głosów 100%

Zdjęcia ilość zdjęć 53