Polskie reprezentacje ze zmiennym szczęściem w pierwszych meczach
fot. Konrad Kosacz
Pierwszym, otwierającym turniej Mistrzostw Europy w siatkówce na siedząco, meczem w hali CSB był pojedynek męskiej reprezentacji Polski z Azerbejdżanem, rozegrany na głównym boisku od godziny 10:30. Chwilę po godzinie 11:00 na innym boisku zaczęło się także spotkanie polskiej kadry kobiet, z zawodniczkami z Węgier. Oba mecze miały inny przebieg. Polscy zawodnicy i zawodniczki zakończyli je w zupełnie odmiennych nastrojach.
Kadra Polaków, prowadzona przez trenera Bożydara Abadżijewa rywalizuje w turniejowej grupie A, właśnie z Azerbejdżanem i Niemcami. Z tymi pierwszymi wygraliśmy w bardzo dobrym stylu i co najważniejsze, bez straty seta. Polscy zawodnicy od początku pierwszego seta przejęli inicjatywę. Początkowa partia meczu do świetna gra Polaków w polu zagrywki. W tym elemencie zdobyliśmy aż 6 asów serwisowych. Do tego dołożyliśmy jeszcze 3 bloki. Jakby tego było mało, to byliśmy bardzo skuteczni na obu skrzydłach, co jakiś czas atakując także ze środka. Wynik pierwszego seta 25:10 dla Polski.
Drugi set był bardziej wyrównany, ale tylko do połowy tej części gry. Prowadziliśmy już 7:3 dzięki dobrej obronie i skutecznych kontrach, jednak błędy własne spowodowały, że rywale nas dogonili. Jednak po przerwie technicznej przy stanie 8:7 polscy siatkarze odjechali rywalom. Duża w tym zasługa kolejnych zagrywek w wykonaniu Marcina Musielaka, który w dalszej części seta skutecznie atakował także z lewego skrzydła. Wtórował mu kapitan naszej kadry czyli Michał Wypych. Rywale popełniali też sporo prostych błędów w odbiciu piłki. Widać było po nich stres związany z pierwszym turniejowym spotkaniem. W taki właśnie sposób oddali nam ostatni punkt w drugim secie, który Polacy wygrali 25:17.
Jeśli publiczności dobrej gry Polaków w dalszym ciągu było mało, to trzeci set dostarczył dodatkowych ciekawych wrażeń i ambitnej postawy Polaków. Już początek tej partii pokazał, który zespół jest lepiej dysponowany. Polacy postraszyli rywali skutecznym blokiem i techniczny atakami obijającymi blok rywali. Brylował w tym Musielak i Głąb. Na uznanie zasługuje też libero Robert Wydera, który obronił kilka ataków Azerów. Rywale jednak nie zamierzali się łatwo poddać i na pierwszej przerwie technicznej prowadzili 8:7. To było ich ostatnie prowadzenie w meczu, bowiem Polacy włączyli drugi bieg. Ponownie pokazali siłę swojego bloku i mocny techniczny atak. W końcówce spotkania od stanu 19:12 aż do ostatniego gwizdka w polu zagrywki przebywał Musielak, który był zdecydowanie najbardziej wyróżniającym się graczem polskiej kadry.
Polska - Azerbejdżan 3:0 (25:10, 25:17, 25:12)
Polska: Wypych, Głąb, Musielak, Stando, Tośko, Siciński, Małecki, Labocha, Delmaszyński, Wydera (libero) Azerbejdżan: Mammadov R., Jafarov, Bayramli, Guliyev, Mammadov Ch., Abdullayev, Humbatov, Madatov, Teymurov, Hazhihosseinnazhad K, Vahidabbasnia
Michał Wypych, kapitan reprezentacji Polski:
Bardzo czekaliśmy na ten mecz. Stres był, bo to pierwszy mecz i u nas są te Mistrzostwa organizowane. Byliśmy jednak dobrze przygotowani do niego przez naszego trenera. Do kolejnego spotkania także jesteśmy przygotowani. Mam nadzieję, że kolejne mecze ułożoną się dla nas podobnie. Myślę, że pokazaliśmy polskim kibicom, że polska siatkówka może wygrywać. Jestem kapitanem tego zespołu od roku, a na siedząco gram już od 14 lat. Gram w klubie z Poznania.
Po raz drugi elbląskim kibicom męska kadra zaprezentuje się w środę od godziny 10:00. Wtedy to rozpocznie się drugi ich grupowy pojedynek, tym razem z zachodnimi sąsiadami czyli reprezentacją Niemiec. Jeśli rywale wygrają swój jutrzejszy mecz z Azerbejdżanem, to środowy mecz będzie walką o pierwsze miejsce w grupie, co może przyczynić się do łatwiejszego rywala w ćwierćfinale.
W zupełnie odmiennych nastrojach, bo ze smutkiem, z boiska schodziła reprezentacja kobiet, która zmierzyła się z Węgierkami. Rywalki pokazały, że są zespołem lepszym, który popełnia mniej błędów własnych i dysponuje lepszą zagrywką. To właśnie ten ostatni element zdecydował o wygranej w pierwszym secie. Rywalki dzięki niemu zdobyły serię 11 punktów, od stanu 6:5 do aż 16:5. Po naszych zawodniczkach widać było zdenerwowanie, co tylko potęgowało kolejne ich błędy. Set przegrały 16:25.
Druga partia była zdecydowanie lepsza w wykonaniu Polek. Prowadziły już nawet 7:0, dzięki zagrywce Ewy Warelis, kapitana zespołu. Kolejna seria przytrafiła się od stanu 8:3. Nasze kadrowiczki zdobyły 5 punktów z rzędu i gdy prowadziły 12:3 wydawało się, że seta będa miały w kieszeni. Siatkówka pokazała jednak co znaczy waleczność i walka do samego końca. Rywalki mimo, że przegrywały już nawet 6:15, to i tak zdołały wygrać seta. Uczyniły to dzięki wzmocnieniu zagrywki i coraz słabszemu odbiorowi zagrywki przez Polskę. Węgierki to wykorzystały na siatce, raz za razem blokując lub atakując z przechodzącej piłki. Na tablicy wyników było nawet 19:19, co zapowiadało emocjonującą końcówkę. Jednak znowu seria straconych punktów przez polski zespół spowodowała, że rywalki wygrały seta 25:22. Asowe zagrywki zrobiły swoje.
Polskie kadrowiczki były podłamane przegraniem tego seta. Przeniosło się to na rywalizację w trzecim secie. Przegraliśmy tego seta bardzo wysoko, bo aż 25:10. Było już nawet 0:7, jednak nie udało się potworzyć wyczyny rywalek z drugiego seta i dogonić wynik. Szwankował odbiór zagrywki, który w siatkówce na siedząco jest kluczowy w rozgrywaniu dobrych akcji. Punkty zdobywaliśmy w większości po błędach przeciwniczek.
Polska - Węgry 0:3 (16:25, 22:25, 10:25)
Polska: Warelis, Wasiewska, Głowińska, Świderska, Kornobys, Wardega, Bujok, Kałuzińska
Węgry: Molnarne, Kovacs, Hajdu, Molnar, Muszajne, Werkman, Szabone, Nebehaj, Roth, Szilagyi, Csillag
Roman Pieta, trener reprezentacji Polski:
Wróciliśmy do Elbląga po czterech latach. Dziewczyny przez te lata miały mało treningów. W tym roku udało się zebrać odpowiednie fundusze w polskim związku na 10-dniowe zgrupowanie, które w sierpniu mieliśmy w Elblągu. Graliśmy niedawno na turnieju z Węgierkami towarzysko i przegraliśmy 1:3. Tam zagraliśmy lepiej. Dziś było słabo. Mamy duży problem z odbiorem zagrywki i z poruszaniem się z tyłu w drugiej linii. Mam nadzieję, że szybko to poprawimy w kolejnych spotkaniach. Gramy praktycznie jednym składem, gołą szóstką, bo mamy na ławce młodą, dopiero początkującą zawodniczkę.
Był to dopiero pierwszy z 5 meczów grupowych Polek. Drugie spotkanie zagrają jutro o 10:30 z Finlandią, a o 18:00 z Holandią, uznawaną obok Ukrainy za faworyta turnieju. Ostatni grupowy pojedynek czeka je w środę o 13:30 z Rosją.