Porażka ze Świtem spycha Concordię do strefy spadkowej
fot. Maciej Markowski
Nie tędy wiedzie droga do utrzymania w III lidze piłkarskiej. Wiedzą o tym zawodnicy Concordii Elbląg, którzy dzisiaj w samo południe podejmowali ligowego średniaka, za jakiego uchodzi Świt Nowy Dwór Mazowiecki. Mecz nie był porywającym widowiskiem, które trzymało w napięciu od pierwszej do ostatniej minuty. Nie tylko spektakl przy Agrykola nie przyniósł spodziewanych emocji, ale na dodatek późnozimowa aura mocno utrudniała graczom obu stron granie piłką. Było za to sporo walki, przypadkowych zagrań i dwa rzuty karne. Dla Concordii gola z "11" metrów strzelił Michał Pietroń, ale to nie uchroniło jego drużyny przed przegraną po raz drugi w rundzie wiosennej 1:2. Rozstrzygającą bramkę goście uzyskali na początku drugiej połowy i to wystarczyło, aby zdobyć 3 punkty. Concordia po tej porażce osunęła się o jedno miejsce w tabeli grupy pierwszej (z 15 na 16) i zakotwiczyła tym samym w strefie spadkowej.
Widać gołym okiem, że podopiecznie Łukasza Nadolnego nie są jeszcze w optymalnej formie, choć miewają przebłyski niezłej gry. Jeśli chcą jednak być zespołem, który zapewni sobie ligowy byt, muszą - zwłaszcza w Elblągu - zbierać punkty. Przyjazd Świtu był po temu doskonałą okazja. Klub z Nowego Dworu Mazowieckiego lata swojej chwały ma za sobą i od wielu sezonów lewituje pomiędzy II a III ligą. W bieżących rozgrywkach gracze trenera Rafała Kleniewskiego (pracującego w klubie od stycznia br.) radzą sobie przyzwoicie i wiodą spokojny żywot w centralnej części tabeli, gdzie nie muszą obawiać się ryzyka degradacji, ale z drugiej strony nie mają co liczyć na awans. Mogą za to skupić się na samej piłce i osiągnięciu jak najlepszego wyniku. Concordia z kolei musi punkty zbierać, a biorąc pod uwagę fakt, że komisja dyscyplinarna FIFA uszczupliła konto drużyny o 3 punkty - jest to warunek konieczny.
Gospodarze mogli znakomicie wprowadzić się w mecz. Już przy pierwszym kontakcie z piłką Martin Strach wypracował sobie okazję do oddania strzału, jednak ciasny kąt sprawił, że piłka minęła lewy słupek bramki Świtu. Kilka minut później ponownie w roli głównej wystąpił Strach, ale po wygarnięciu piłki spod nóg rywali, jego podanie nie znalazło adresata. Przyjezdni większość czasu trzymali futbolówkę w posiadaniu, ale nie mogli zbliżyć się do bramki Pogorzelca. Tak naprawdę przy pierwszym groźnym wypadzie, od razu uzyskali prowadzenie. Michał Kiełtyka stanął na drodze strzału oddanego przez Przemysława Przysowę po rzucie rożnym i sędzia wskazał na rzut karny. Jak się okazało skrajny defensor pomarańczowo-czarnych zatrzymał uderzenie ręką i na 11 metrze stanął Patryk Szczepański. Taki sam scenariusz miał mecz Świtu z Widzewem i tak samo się się rozpoczął - od bramki z rzutu karnego napastnika gości. Gol dodał pewności przyjezdnym, którzy przenieśli ciężar gry na połowę rywali. Zamiast podwyższenia wyniku, padło jednak wyrównanie po faulu w polu karnym na Strachu. Okazję na remis wykorzystał nowy gracz w szatni zespołu z Krakusa, czyli Michał Pietroń. Podrażnieni piłkarze Świtu od razu ruszyli do śmielszych ataków, a gdyby nie Pogorzelec, a później Lubiejewski w 35 minucie byłoby 1:2. Gra wyraźnie się zaostrzyła, ale do końca pierwszej części rezultat już się nie zmienił i do przerwy było po jeden.
Po zmianie stron do bezpańskiej piłki doszedł Kiełtyka i zdecydował się na strzał z okolicy 25 metra, który świsnął obok słupka bramki Mateusza Prusa. Zabrakło centymetrów i kibice obejrzeliby gola kolejki. Po dobrej okazji gospodarzy przyszły trudne chwile w obronie. Goście napierali coraz usilniej, a piłka w polu karym szukała Szczepańskiego, który mógł zanotować kolejne trafienie po strzale głową. W 57 minucie Łukasz Nadolny postanowił zwiększyć siłę ofensywną swojego zespołu i w miejsce Pawła Pelca wprowadził Adama Dudę. 60 sekund później z gola cieszyli się piłkarze Świtu, a na listę strzelców wpisał się Piotr Basiuk, który wykorzystał nieporadność obrońców "Słoni" we własnym polu bramkowym i z 7 metrów wpakował piłkę do sieci. Świt nie chciał powtórki z pierwszej części i wyruszył na poszukiwania trzeciego gola, na co szansę mieli m.in. Szczepański czy Przysowa. Za każdym razem górą był jednak golkiper Concordii. Elblążanie starali się zdziałać coś pod bramką rywali, ale jedyne, na co pozwalali to strzały z dystansu, które nie mogły zaskoczyć Prusa. Tym samym piłkarze z Nowego Dworu Mazowieckiego utrzymali prowadzenie, które objęli w 58 minucie i wywieźli z Elbląga 3 punkty, co spowodowało, że Concordia osunęła się na 16. miejsce w tabeli III ligi.
MMKS Concordia Elbląg - Świt Nowy Dwór Mazowiecki 1:2 [1:1]
0:1 - Patryk Szczepański (11', rzut karny)
1:1 - Michał Pietroń (25', rzut karny)
1:2 - Piotr Basiuk (56')
MMKS: Pogorzelec, Kiełtyka, Edil, Lubiejewski (Gołębiewski), Stawikowski, Szmydt (Lewandowski), Pietroń, P. Pelc (Duda), Burzyński, Otręba, Strach.
Trener: Łukasz Nadolny.
W następnej kolejce ligowej, piłkarze "Słoni" pojadą do Lubawy, gdzie stacjonuje najsłabsza drużyna grupy pierwszej, czyli Motor, która zdobyła w 19 meczach tylko 1 punkt oraz 2 gole. Mecz 20. serii spotkań odbędzie się 25 marca o godzinie 14:00.