Poseł Jerzy Wilk punktuje władze Elbląga: powódź pokazała ich słabość organizacyjną
Z posłem Jerzym Wilkiem (Prawo i Sprawiedliwość) rozmawialiśmy o polityce lokalnej i ogólnokrajowej. Parlamentarzystę zapytaliśmy między innymi o współpracę prezydenta Elbląga z jego ugrupowaniem - największym w Radzie Miejskiej, i o to, komu nie podałby ręki.
Czy w sejmie działa elbląskie lobby? Czy posłowie z naszego miasta współpracują ze sobą dla pożytku Elbląga?
Nie ma lobby elbląskiego w parlamencie. W sejmie zasiada czterech posłów z naszego miasta – dwóch z Prawa i Sprawiedliwości i po jednym z Kukiz15 i Platformy Obywatelskiej. Z posłem Kobylarzem (Kukiz15) utrzymujemy bardzo dobrą współpracę w komisji gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej.
A z posłanką Elżbietą Gelert z PO?
Szanujemy się, nie ma wrogości między nami, ale… pani poseł realizuje stanowisko Platformy, która jest w ostrym, bezkompromisowym, a często bardzo niszczącym dla Polski sporze z obecnym rządem i większością parlamentarną.
Zdarza się jednak, że w kwestiach czysto lokalnych, można powiedzieć – pozapolitycznych – mamy zbieżne opinie. Tak jest choćby w kwestii wciąż nierozwiązanego problemu zabezpieczenia ciepła dla miasta. Umowa z Elektrociepłownią kończy się w roku 2020, a obecny prezydent nic w tej kwestii nie robi.
Niestety zaniedbań jest znacznie więcej. Ostatnia powódź dobitnie pokazała niedoskonałości organizacyjne, by powiedzieć to delikatnie, władz miasta.
Jakieś przykłady?
Pierwszy z brzegu: nie ogłoszono w porę alarmu w celu uprzedzenia mieszkańców o groźbie wylania Kumieli. Elblążanie dowiedzieli się o tym w ostatniej chwili. Ale cóż wymagać, gdy sztab kryzysowy zebrał się o godzinie 18, gdy już przestało padać!
Sytuacja polityczna w ratuszu jest skomplikowana. Największym klubem, posiadającym bezwzględną większość w Radzie Miejskiej, jest PiS. Jak, według pana, układa się współpraca prezydenta z tą większością?
Trudno mówić o czymś, co nie istnieje. Nie ma takiej współpracy. Gdy byłem prezydentem Elbląga, dbałem bardzo, by rozmawiać z każdym ugrupowaniem. Spotykaliśmy się przynajmniej raz w miesiącu. Prezydent Witold Wróblewski nie spotyka się z klubem PiS. Efekt – dwukrotnie nie otrzymał absolutorium.
To jednak, przynajmniej zgodnie z obowiązującym prawem, nic nie znaczy.
I szkoda. Według mnie nie może być tak, że brak absolutorium, a więc swoiste wotum nieufności wobec prezydenta nie niesie za sobą żadnych konsekwencji.
Odpowiednią ustawę trzeba więc zmienić?
Zdecydowanie tak. A wracając do braku współpracy prezydenta Wróblewskiego z radnymi z PiS: jako elblążanin, dziwię się, że prezydent zdaje się nie widzieć największego klubu w Radzie Miejskiej. Ale dziwię się też jako polityk, gdyż takim postępowaniem osłabia swoją pozycję wobec Platformy Obywatelskiej, która i tak zgłosi własnego kandydata na prezydenta w zbliżających się milowymi krokami wyborach samorządowych. Wątpię, by był to polityk z PSL, z którego to ugrupowania wywodzi się obecny prezydent Elbląga.
Wróćmy na koniec do polityki krajowej. Czy jest w polskim parlamencie ktoś komu nie podałby pan ręki?
Tak, to poseł Niesiołowski, który nie tylko w mediach zachowuje się często w sposób bardzo skandaliczny. Ten polityczny turysta, który karierę polityczną po 1989 roku zaczął od prawicowego Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, potem był w Platformie Obywatelskiej, by teraz firmować Europejskich Demokratów – ugrupowanie, moim zdaniem, lewackie, także i mnie „zaszczycił” swoją uwagą. Zaatakował mnie, i to w sposób wybitnie nieparlamentarny, dwukrotnie, gdy przedstawiałem – raz w imieniu klubu PiS, a potem w imieniu sejmu – projekt ustawy o przekopie Mierzei Wiślanej.
Poseł Niesiołowski nie jest chyba zwolennikiem rozwoju portu w Elblągu?
Wiele można mu zarzucić, ale nie to.
Dziękuję za rozmowę.