› bieżące
17:42 / 13.02.2015

Post mortem – fotografia pośmiertna

Post mortem – fotografia pośmiertna

Dziś rzadko się je wykonuje, ale jeszcze 30 lat temu normalną rzeczy było „zamawianie fotografa na pogrzeb”. Uroczystość ostatniego pożegnania upamiętniana była tak, jak każda inna uroczystość rodzinna – robiono zatem zdjęcia „głównego bohatera” oraz „jego gości”. Tego typu fotografie trudno dziś nazywać pamiątkowymi, ale co w takim razie powiedzieć o pośmiertnych zdjęciach z XIX wieku?

Fotografie robione w XX wieku osobom zmarłym, polegały na uwiecznianiu danej osoby w okolicznościach dla niej naturalnych w danej chwili – jako zmarłego złożonego w trumnie, w kaplicy, podczas mszy… Te, które wykonywano w wieku XIX natomiast, stawiały (czasem także w sensie dosłownym) zmarłego w sytuacji całkowicie wyreżyserowanej i nieprawdziwej. Zmarły „udawał” bowiem na potrzeby fotografii osobę żywą…

Ostatnie zdjęcie

Jak to wyglądało w praktyce? Tak samo, jak w przypadku osób żyjących. Zmarły pozował. Sadzano go na przykład na krześle, dając do ręki jakiś rekwizyt, a wokół niego ustawiali się najbliżsi członkowie rodziny. Zmarłe dziecko często fotografowano z rodzicami i rodzeństwem – w normalnym otoczeniu zabawek lub trzymane na kolanach mamy obok żywej siostry czy brata. Gdy trzeba było, to znaczy, gdy zamysł fotografa lub najbliższej rodziny tego wymagał, zmarłego stawiano nawet na jego własnych nogach. Używano do tego celu specjalnych konstrukcji podtrzymujących ciało w taki sposób, że na fotografii wydać, iż obiekt stoi samodzielnie. Sesja taka oczywiście wymagała wielu przygotowań. Oprócz odpowiedniego stelaża, należało też zapewnić fotografowanemu modelowi ładny wygląd. Dobierano ubranie, robiono fryzurę i „makijaż”. Czasami nawet malowano źrenice na zamkniętych powiekach, by zyskać bardziej naturalne spojrzenie. Głęboka pustka bowiem, jaką zwykle widać w oczach osoby zmarłej, jest niezwykle trudna do fotografowania. Gdy jednak komuś udało się uchwycić taki kadr, że zmarły wygląda rzeczywiście jak osoba żywa, oglądając fotografię nie pomylimy się w tej kwestii, gdyż zwykle fotografowanego zmarłego „oznaczano”, wieszając mu na szyki krzyżyk, dodając różaniec czy święty obrazek.

Dlaczego?

Zdjęcia pośmiertne wykonywane jeszcze do niedawna w trakcie pogrzebu, upamiętniają zdarzenie, czy też jedno ze zdarzeń w życiu danej osoby. XIX – wieczne zdjęcia post mortem to raczej upamiętnienie osoby. Taka fotografia, choć dziś wydaje nam się czymś przerażającym, była wyrazem miłości do zmarłego i odzwierciedleniem wielkiej potrzeby „zachowania go przy życiu”, zapamiętania na zawsze... Zdjęcia te dawały złudzenie, że czas się cofnął. Iluzja była tym silniejsza, im lepiej zwłoki „udawały” żywego człowieka – stąd te wszystkie zabiegi. Ponadto, w tamtych czasach fotografia nie była czymś tak dostępnym, jak jest dzisiaj. Sesji zdjęciowych nie robiono przy byle okazji – nie było tego w zwyczaju no i z pewnością koszty były wysokie. Często zdarzało się zatem, że osoba zmarła nie została nigdy wcześniej uwieczniona na żadnym zdjęciu. Niejednokrotnie zresztą chodziło o dzieci, które umarły tuż po narodzinach lub niedługo po nich. Fotografia post mortem była więc ostatnią szansą na to, by zachować wizerunek tego człowieka… Trudno odmówić tego bliskim kochającym ludziom w żałobie.

Zwyczaj umiera…

Fotografie pośmiertne dziś w zasadzie nie są wykonywane. Zwyczaj ten praktykuje się jedynie w środowiskach głęboko wierzących ludzi, w małych miejscowościach, gdzieś w Europie wschodniej. W dobie wszechobecnej fotografii cyfrowej, w sytuacji, gdy możemy upamiętniać niemalże każdą chwilę z życia dowolnego człowieka, potrzeba robienia zdjęć post mortem po prostu… umarła w sposób zupełnie naturalny.

http://post-mortem.blog.onet.pl/

http://joemonster.org/art/17918

http://fripers.pl/

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%