Rejestracja telefoniczna w przychodni. Fikcja czy rzeczywistość?
Rejestracja telefoniczna w przychodni. Albo zajęte, albo nikt nie podnosi słuchawki Godzina 8.00... Pierwsza próba dodzwonienia się do przychodni lekarza rodzinnego. Nikt nie odbiera. Druga próba. Efekt ten sam. Trzecia... czwarta... piąta... Godzina 8.01 - telefon zajęty. I tak przez co najmniej pół godziny. Kto nie zna tej sytuacji? Wielu pacjentów elbląskich przychodni skarży się, że ma problem z rejestracją telefoniczną do lekarza pierwszego kontaktu. Taka sytuacja trwa nie od dziś, a podobno mamy XXI wiek?
Na przykład rejestracja telefoniczna w Przychodni "Vita" przy ul. Bażyńskiego to fikcja - skarży się jedna z czytelniczek. Dzwonienie odbywa się na zasadzie "traf na otwartą linię". Wydawanie numerków na określoną godzinę jest prowadzone od 8.00, zarówno telefonicznie jak i w przychodni. Niestety szturm na okienko rejestracji i linię telefoniczną zaczyna się już pół godziny wcześniej i można powiedzieć, że to istna loteria. Czasem uda się po kilku minutach, czasem po kilkunastu próbach, czasem w ogóle, czasem okazuje się, że to inni mieli więcej szczęścia i numerków dla jednego chorego więcej już się nie przewiduje. Jednak miły głos w słuchawce stara się nie zabierać resztek nadziei i informuje, że być może inny lekarz zdoła przyjąć na wizytę, oczywiście na końcu długiego ogonka oczekujących - wyjaśnia.
Sprawdziliśmy. Rano telefon ciągle jest zajęty, a przed południem, kiedy w końcu udaje się dodzwonić, rejestracja jest już zakończona. Podobnie jest w Przychodni przy ul. Myliusa i przy ul. Tysiąclecia.
Co więc może zrobić pacjent, który nie dodzwonił się do lekarza, a jest chory lub ma chore dziecko? Jest kilka rozwiązań. Pierwsza opcja: Dzwonić do skutku. Być może w końcu ktoś łaskawie odbierze telefon, by dowiedzieć od rejestratorki, że numerków już nie ma, ale może inny lekarz zgodzi się przyjąć dodatkowego pacjenta. Drugie wyjście: Zwlec się z łóżka i dotrzeć ostatkiem sił do przychodni i swoje odstać. Istnieje większe prawdopodobieństwo, że zostaniemy przyjęci do lekarza jeszcze tego samego dnia. Trzecie rozwiązanie: Pójść na wizytę prywatną, o ile mamy zawadzającą stówkę w portfelu.
Spotkaliście się z taką sytuacją? Jak zareagowaliście i jak zakończyła się próba dostania do lekarza? Wypowiedz się w komentarzu.