Reprezentacja Polski jedną nogą poza turniejem po porażce z Serbią (+foto)
fot. Maciej Markowski
Przed rozpoczęciem turnieju obydwaj szkoleniowcy - Andrzej Bianga oraz Goran Ivancić - podkreślali, że spotkanie pomiędzy Polską i Serbią będzie kluczowym, a potencjalny przegrany postawi się w bardzo trudnej sytuacji, jeśli chodzi o kwestię awansu. Niestety dla bardzo licznie zgromadzonej publiczności zespołem słabszym okazali się futsaliści gospodarzy, którzy dali sobie wbić aż 4 bramki, podczas gdy sami nie zdołali trafić ani razu. Wynik nie oddaje jednak przebiegu meczu, ponieważ to Polacy przeważali w pierwszej połowie. W drugiej Serbowie potwierdzili wszelkie krążące o nich pochlebne opinie i jutro spróbują zagrozić zawodnikom Hiszpanii. Polska kadra nie ma już żadnej alternatywy i jeśli chce pozostać w grze, musi pokonać w następnym spotkaniu Mołdawię.
Obie ekipy znały wynik spotkania Hiszpanii oraz Mołdawii i były świadome ciężaru gatunkowego ich bezpośredniego starcia. Mecz Polski z Serbią miał dać odpowiedź, która z drużyn obok mistrzowskiej ekipy z Półwyspu Iberyjskiego, zachowa szanse na awans lub możliwość rywalizacji o niego w barażach (które gwarantuje drugie miejsce w grupie). Serbowie przyjechali do Elbląga jako czwarta drużyna poprzednich Mistrzostw Europy rozgrywanych na ich terenie w Belgradzie. Dzięki temu zanotowali znaczący progres i wskoczyli na 14 miejsce w światowym rankingu. Jako zespół z Bałkanów odznaczają się rzecz jasna ogromnym temperamentem, który na parkiecie skutkuje często przekraczaniem przepisów i Polacy musieli być nastawieni na walkę o każdy centymetr boiska.
Futsaliści Andrzeja Biangi, wspierani bardzo mocno przez kibiców, bardzo szybko oddali pierwszy strzał w meczu, ale próba kapitana Biało-Czerwonych Marcina Mikołajewicza minęła celu. Serbowie w początkowych fragmentach nieco się wycofali i przyjmowali ataki rywali na własej połowie, czasem odgryzając się bardzo nieprzyjemnie. Bardzo widoczny był zawodnik chorzowskiego Clearexu Mikołaj Zastawnik, który mógł zdobyć efektownego gola, ale jego lob z dość ostrego kąta wylądował nad poprzeczką. Potem pierwszą i stuprocentową okazję zaprzepaścili Serbowie, a dokładnie Denis Ramić, który z 4 metrów przeniósł piłkę wysoko ponad bramką Kałuży. Spotkanie było coraz bardziej wyrównane, jednak gospodarze nadal szukali swoich okazji (strzelali: Kubik, Lutecki, Mizgajski czy niezmordowany Zastawnik). Gdy wydawało się, że to Polska w końcu znajdzie sposób na nieomylnego bramkarza Miodraga Aksentijevicia, trybuny uciszył Mladen Kocić, który skorzystał z podania swojego kolegi Marko Prsicia. Zanim doszło do skutecznej kontry, wyraźnie faulowany przy linii bocznej był Rafał Franz, ale sędziowie nie odgwizdali faulu, pomimo tego, że w podobnej sytuacji chwilę wcześniej sięgnęli po gwizdek. W 16 minucie mogło być 2:0, ale Kałuża dobrzy przykrył krótki róg swojej bramki i odbił strzał Stefana Rakicia. Ostatnią, ale jedną z najlepszych, okazji przed przerwą nie wykorzystał Mikołaj Zastawnik i Serbowie prowadzili jednym golem.
Druga część wyglądał łudząco niczym pierwsze 20 minut. Przeważali gospodarze, ale nie wynikały z tego żadne konkrety. Futsaliści z Bałkanów grali natomiast coraz pewniej. Coraz dłużej potrafili utrzymać się przy piłce, wymieniali sporą ilość podań poza zasięgiem rywali i sprytnie korzystali z całej szerokości i długości parkietu. Sześć minut po wznowieniu gry Serbia dość nieoczekiwanie, przy ogromnej dozie szczęścia, podwyższyła rezultat. Lewym skrzydłem piłkę podprowadził Milosavac i będąc blisko bramki starał się uderzyć w kierunku światła bramki, ale zamiast uderzenia wyszła z niego asysta, z której skorzystał Milos Simić. Michał Kałuża mógł wybić ten strzał, ale po jego palcach piłka wylądowała w siatce. Utrata drugiego gola wyraźnie ostudziła Polaków, a przeciwnicy zyskali dużo więcej pewności siebie i powoli zaczęli przejmować kontrolę nad spotkaniem. Trener gospodarzy ryzykował, ponieważ czas uciekał, a bramka kontaktowa nie padała. Na 10 minut przed końcem pojedynek był rozstrzygnięty, a dwójkową akcję Simić-Prsić zakończył ten ostatni i było 3:0. Biało-Czerwoni szukali choćby honorowego gola, ale wszystko chwytał bramkarz. Na domiar złego brak naszego golkipera wykorzystał Simić, który posłał wysoką piłkę ponad głowami polskich obrońców i ustalił wynik meczu na 4:0. Wynik już się nie zmienił, choć nasza drużyna była bardzo blisko (słupek i poprzeczka). Szczęście było po stronie Serbów, którzy zapewnili sobie bardzo ważne punkty w rywalizacji z głównym kontrkandydatem do awansu.
Nie ma już miejsca na potknięcie dla polskiej kadry, jeśli chce ubiegać się nadal o awans. Polska musi pokonać w drugim starciu z Mołdawią i sprawić sensację w meczu z Hiszpanią na zamknięcie. Siedem najlepszych zespołów z drugich miejsc w eliminacjach i jedna najlepsza z trzeciego przedłużą swoje szanse na udział w Euro 2018 grając w barażach. W ostatecznym rozrachunku może się liczyć każda bramka.
Polska - Serbia 0:4 [0:1]
0:1 - Mladen Kocić (15')
0:2 - Milos Simić (26')
0:3 - Marko Prsić (31')
0:4 - Milos Simić (33')
Skład Polski: Kałuża - Zastawnik, Lutecki, Mikołajewicz, Kriezel.
Rezerwowi: Widuch, Kubik, Biel, Elsner, Gładczak, Mizgajski, Solecki, Franz, Pawicki.
Skład Serbii: Aksentijević - Perić, Milosavac, Kocić, Simić.
Rezerwowi: Momcilović, Stanković, Rakić, Ramić, Tomić, Prsić, Lazarević, Stojković.
Jutro Polacy zagrają o godzinie 20:00 z Mołdawią, a Serbowie powalczą z faworytem, czyli z reprezentacją Hiszpanii (godz. 15:00).
Powiązane artykuły
Siedem goli na inaugurację w Elblągu. Hiszpanie w mistrzowskiej formie (+foto)
08.04.2017
Turniej eliminacyjny do Euro 2018 w Słowenii można uznać oficjalnie za otwarty. Na początek zmagań w "polskiej" grupie kibice w Elblągu mieli okazję...