Robert Koliński: „Che Guevara – bohater milionów i ikona walki z uciskiem i niesprawiedliwością”
fot. facebook Robert Koliński
Do naszej redakcji wpłynęła replika (tak to określmy) Roberta Kolińskiego dotycząca tekstu pt. „Elbląski lewicowiec chętnie zagrałby w grę o Che Guevarze. A w grę o Adolfie?”. Tekst działacza Partii Razem zamieszczamy w całości poniżej. Odpowiedź wkrótce.
Robert Koliński napisał:
Jak się okazuje, mój przedwczorajszy, mały wykład dla historycznie niekompetentnej prawej strony z okazji 50-tej rocznicy śmierci bohaterskiego rewolucjonisty Ernesto Che Guevary wywołał wielki ból (egzystencjalny;) w redakcji pro-PiSowskiego, lokalnego portalu elblag.net.Kryjący się pod zbiorczym podpisem "redakcja" autor (red. nacz. Witoldzie Chrzanowski, więcej odwagi na przyszłość pod swoimi tekstami, apeluję;) postanowił ewidentnie "zaorać lewaka", który odważył się przypomnieć publicznie postać bohatera milionów oraz ikonę walki z uciskiem i niesprawiedliwością, a do tego śmiał napisać o nim prawdę, w odróżnieniu od ahistorycznych kalumnii, którymi obrzuca tego wielkiego człowieka od kilku lat ignorancka, pro-waszyngtońska prawica nad Wisłą.
Redaktor dokonał szczegółowego (w jego mniemaniu;) researchu zamieszczanych przeze mnie tekstów na portalu społecznościowym i wyszło mu z tych poszukiwań, że moim największym grzechem jest przypomnienie stworzonej 10 lat temu przez hobbystę, mało znanej gry pt. „Venceremos! Zostań Che Guevarą", w której można się wcielić w postać ikony rewolucji. Z innych grzechów wspomniał też o błędach i wypaczeniach ideologicznych Partii Razem, której będąc członkiem zajmuję się najwyraźniej nie tym co wg redaktora trzeba, bo zamiast o zakatowanym w ubeckim więzieniu Kazimierzu Pużaku rozpisuję się jakoby o Che, Fidelu i Karolu Marksie. Dalej dramatycznie zapytuje autor tekstu o relacje łączące mnie ze śląskim historykiem Bohdanem Piętką, którego zacytowany przeze mnie antyimperialistyczny i antyamerykański komentarz również nie spodobał się w redakcji. Na koniec, próbując być uszczypliwym, red. Chrzanowski, wciąż anonimowo, docieka czy równie chętnie grałbym w grę o Adolfie Hitlerze, wcielając się w rolę "fuehrera" (?) [przy okazji, ten tytuł wodza III Rzeszy to "führer" - pełny tytuł to Der Führer und Reichskanzler, drogi redaktorze:)], który postacią wszeteczną przecież był.
Odpowiadając red. Chrzanowskiemu, po kolei - redaktorze szanowny, pomijając już ten kiepskawy argument ad Hitlerum, który miał najwyraźniej pogrzebać mnie z kretesem, to informuję redakcję uprzejmie, że jako wieloletni fan gier wszelakich, w tym komputerowych, planszowych, fabularnych i logicznych, nie tylko grywałbym w grę opartą na realiach historycznych III Rzeszy, ale nawet wielokrotnie grałem; podobnie jak miliony ludzi na całym świecie, bo takich gier, w których można się wcielić w różne strony konfliktu są dziesiątki, jeśli nie setki. Z tych najbardziej znanych, to np. Company of Heroes 2: The Western Armies, Oberkommando West, seria Hearts of Iron Heroes & Generals (tu zwłaszcza dodatek Dies Irae Götterdämmerung jest specjalnie zaprojektowany do gry właśnie siłami III Rzeszy), Wolfenstein: The Old Blood, cała seria The Silent Hunter (symulator u-boota, cymes;), Panzer Corps Wehrmacht, Battlefield 1942, Commander: Europe at War, słynna strzelanka Call of Duty czy nie mniej słynna, białoruska World of Tanks. Osobiście jestem akurat fanem gier strategicznych więc kiedy mam czas, to zwykle spędzam długie godziny nad serią Cywilizacja, gdzie wprawdzie w podstawowej wersji nie ma postaci Hitlera przewodzącego cywilizacji Niemiec, ale już w dodatkach fanowskich (modach) jest i nawet do którejś części sobie go ściągnąłem - pamiętam, że fajnie pokonywało się hitlerowskie Niemcy np. cywilizacją Irokezów z Wielkich Równin, albo Polską pod wodzą Kazimierza Wielkiego czy... Lecha Wałęsy (też jest w dodatkach, w odróżnieniu od dobrozmiennych podręczników szkolnych:). Czepianie się gry stworzonej dekadę temu przez fana nazwałbym żałosnym, gdyby nie fakt, że dzięki Pańskiemu o niej przypomnieniu grą zainteresowały się setki nowych graczy, co - mam nadzieję - przełoży się na jej sprzedaż i satysfakcję oraz zysk dla autora Dariusz Zalega (którego przy okazji pozdrawiam:). Kończąc temat gier, to zwrócę tylko jeszcze uwagę, i polecę przy okazji, na inną grę, którą już nawet kiedyś na swoim profilu promowałem, a mianowicie stworzoną w ubiegłym roku karciankę historyczną pt. "Rewolucja 1905", w której gracze wcielają się w reprezentantów/reprezentantki jednej z sześciu frakcji: Bundu, Polskiej Partii Socjalistycznej, Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy, Narodowej Demokracji/NZR, grupy fabrykantów i władzy carskiej. Fabuła gry dotyczy przede wszystkim walki strajkowej i demonstracji dziejących się w pierwszym roku zrywu i proszę sobie wyobrazić, że nawet grając podłymi kapitalistami czy carską ochraną nie przestałem po tym być "lewakiem", jak raczył Pan mnie oraz moich partyjnych kolegów i koleżanki określić w tekście. Swoją drogą, to jest to termin ukuty przez Józefa Stalina wobec trockistowskiej opozycji - w tekstach osoby o prawicowych, antykomunistycznych poglądach cokolwiek zaskakujący:) Ludzie posługujący się rozumem po prostu potrafią oddzielić zabawę i fikcję od rzeczywistości, polecam.
Jeżeli chodzi o Pańskie ubolewanie nad zajmowaniem się przeze mnie nie tymi lewicowymi bohaterami co trzeba, to również nie ma Pan racji - gdyby prześledził Pan mój profil rzetelnie, to zauważyłby Pan, że o ile o Che, Fidelu czy Karolu Marksie pisałem kilkakrotnie, i owszem, z perspektywy historycznej, to postać Kazimierza Pużaka wspomniałem w swoich postach (komentarzy nie zliczę) w tym tylko roku aż 11 (słownie: jedenaście) razy. Być może nie zwrócił Pan na to należytej uwagi ze względu na fakt, że przypominałem tego bohatera PPS (i Razem:) zwykle w kontekście haniebnej tzw. dekomunizacji i zmiany nazw ulic toczącej od niedawna, na podobieństwo historycznego raka, znowu nasz kraj; a także jego oporu przeciwko faszyzmowi oraz nie mniej haniebnemu uprawianiu polityki historycznej - dziś również Pańskiego ulubionego ugrupowania PiS, które od kilku lat stara się promować środowiska tzw. "żołnierzy wyklętych" wśród Polaków, zwłaszcza wśród młodzieży. Tych samych "wyklętych", o których to sam Pużak, podobnie jak i cała reszta PPS, mieli jednoznaczne zdanie - byli to nacjonalistyczni odszczepieńcy od walki narodowowyzwoleńczej toczonej przez Polskie Państwo Podziemne i w wielu przypadkach także hitlerowscy kolaboranci. Proszę prześledzić moje wpisy uważniej w tym kontekście, bo chętnie zobaczyłbym równie zaangażowany tekst w Pańskiej gazecie na temat tej sprawy, tekst przypominający zasługi Kazimierza Pużaka czy Witolda Zaremby, lewicowych bohaterów tamtych czasów.
Co do Pańskiego zainteresowania moją znajomością z panem Bohdan Piętka, to wyjaśniam uprzejmie, że jest to znajomość czysto fejsbukowa - znam w ten sposób wielu historyków, publicystów, pisarzy, poetów czy polityków, bo lubię wiedzieć, co piszą i uważają na różne tematy rozumni ludzie. W przypadku pana Bohdana łączy nas niewątpliwie podobny pogląd i spojrzenie na kwestie spraw międzynarodowych, w tym kwestię amerykańskiej dominacji w świecie po Drugiej Wojnie Światowej czy sprawa waszyngtońskiego imperializmu, który dotyka nas również po 1989 roku w Polsce. A że pan Piętka spostrzegawczym obserwatorem i niezłym historykiem jest, to i cytuję czasem jego co lepsze komentarze. Taka mała edukacyjno-pozytywistyczna praca u podstaw, którą swoją drogą powinni uprawiać też dziennikarze, zamiast promować narracje partyjne zgodnie z wytycznymi różnych prezesów.
Nawiasem mówiąc, to zarzucając nam obu "antyamerykanizm" i "wrogość w stosunku do tych wszystkich, którzy w sojuszu z USA widzą gwarancję dla niepodległości" znów mija się Pan z prawdą. Tzw. sojusz z USA i programowa rusofobia dzisiejszej, nadwiślańskiej prawicy to nic innego, jak przygotowywanie gruntu pod nowe konflikty w Europie oraz... nowe Zaleszczyki dzisiejszych rządzących. Alternatywą proponowaną przez lewicę jest obronny sojusz europejski zamiast skompromitowanego, post-zimnowojennego, archaicznego NATO, ale przecież z Europą Pańskim politycznym idolom nie po drodze. Temat jest długi i nie tego dotyczy ten tekst więc go zostawię. Wspomnę natomiast jeszcze na koniec, że stawianie na jednej płaszczyźnie Hitlera z Che Guevarą, to typowy mętlik gazetopolski, który Pan nie wiedzieć czemu na swoich łamach uprawia. Do tego, historycznie rzecz biorąc, to wbrew temu, co sugeruje Pan w swoim tekście, Hitler wcale nie zlikwidował bezrobocia i nie miał takiego zamiaru. W 1939 r. bezrobocie w Niemczech było wyższe niż w Polsce. Likwidacja bezrobocia nastąpiła dopiero po wybuchu wojny i zmobilizowaniu kilku milionów ludzi. Ale czy to można nazwać likwidacją bezrobocia?
Kończąc ten przydługi już nieco tekst mam nadzieję, że zaspokoiłem w wystarczającym stopniu Pańską (redakcyjną;) ciekawość, choć oczywiście jeśli ma Pan dalsze pytania co do mojej skromnej osoby, to chętnie służę pomocą. Ufam również głęboko, że kierując się zasadami dobrego dziennikarstwa opublikuje Pan (i redakcja;) tę moją niepozorną replikę zgodnie z wymogami art. 31 ustawy Prawo prasowe. Pozdrawiam redakcję i więcej odwagi pod swoimi tekstami oraz wiary w Nową Lewicę życzę:)
Robert Koliński