Robert Turlej: Mieszkańcy nie chcą władzy jednej partii
Przewaga Witolda Wróblewskiego wynosiła aż kilka tysięcy głosów. Moim zdaniem mieszkańcy nie chcieli, aby miastem rządziła jedna partia, z racji tego, że PiS posiada większość w Radzie Miasta. Rozmawiałem również z osobami, które mimo tego, że nie głosowały w I turze, poszły na wybory, aby zagłosować przeciw ówczesnemu prezydentowi - mówi Robert Turlej, który jest jednym z częściej pojawiających się w mediach politykiem w naszym mieście.
W radzie miasta ci sami kandydaci, to pana nie dziwi?
Moim zdaniem wiele osób boi się zmian, dlatego też głosują na znanych im kandydatów, mających staż 4-5 kadencji w Radzie Miasta. Mają oni łatwiejsze zadanie w wyborach, ponieważ wykorzystują swoje doświadczenie i obycie w mediach. W obecnej Radzie są również nowe twarze, które zdobyły znaczną liczbę głosów jak Marek Mital. Dawniej byłem osobą nieznaną i mimo tego uzyskałem mandat radnego. To pokazuje, że ważny jest również sposób prowadzenia kampanii m.in. bezpośrednie rozmowy z mieszkańcami.
Z perspektywy ówczesnego debiutanta, dlaczego im się nie udało? Czy wpływ na to miał pomysł na kampanię?
Wydaje mi się, że znów dochodzimy do wniosku, że mieszkańcy wolą stawiać na znanych kandydatów. Było wiele bardziej eksponowanych osób, które nie zdołały uzyskać mandatu radnego. Moim zdaniem nie przekonali mieszkańców do swoich pomysłów, gdyż obietnice nie zawsze były realne do spełnienia. Mieszkańcy Elbląga mają już pewien dystans do samorządowców. Mieliśmy rok temu referendum i wybory. Zaufanie do polityków zmalało, nie jest tak, że po otrzymaniu ulotki kandydata zawierzą temu, co tam jest napisane. Mieszkańcy potrafią ocenić programy partii. Na dodatek metoda d'Hondt'a, obowiązująca przy liczeniu głosów do samorządu, premiuje silne komitety, a nie jednostki. Mieszkańcy nadal boją się zaufać komitetom obywatelskim.
Czy odczuwał pan trochę niechęci mieszkańców gdy z nimi rozmawiał podczas tej kampanii?
Porównując z 2013 rokiem, dla mnie jako kandydata z listy PO, czyli tej partii odsuniętej od władzy, było to trudniejsze zadanie. W ubiegłym roku trwała nagonka poreferendalna, czuło się tę atmosferę, głosy niezadowolenia ze strony mieszkańców. Wiele osób nie chciało przyjąć ulotki a także porozmawiać. Teraz były takie przypadki, ale sporadyczne. W większości przypadków były jednak gesty sympatii. To było spore zaskoczenie na plus.
Czy referendum i styl kampanii przełożyły się na słabą frekwencję podczas tych wyborów?
Tak. Frekwencja była niższa. Spadło zaufanie do polityków.
Był pan zaskoczony wygraną Witolda Wróblewskiego? Wydaje się, że był murowanym faworytem.
Jerzy Wilk był tym faworytem. Miał okazję prezentować się przez ten rok swojego urzędowania. To jednak nie potwierdza teorii, że miał przewagę nad pozostałymi kandydatami, ponieważ przegrał wybory. W drugiej turze przewidywałem, że będzie to walka głos za głos. Jednak okazało się, że przewaga Witolda Wróblewskiego wynosiła aż kilka tysięcy głosów. Moim zdaniem mieszkańcy nie chcieli, aby miastem rządziła jedna partia, z racji tego, że PiS posiada większość w Radzie Miasta. Rozmawiałem również z osobami, które mimo tego, że nie głosowały w I turze poszły na wybory, aby zagłosować przeciw Jerzemu Wilkowi. Nie chcieli, aby doszło do sytuacji, w której w Elblągu byłby monopol jednej partii. Dla mnie najlepszym modelem władzy jest koalicja lub współpraca kilku partii tak jak było w poprzedniej kadencji. Oprócz tego w moim przekonaniu Jerzemu Wilkowi zaszkodziły przyjazdy prezesa partii.
Jednak Witold Wróblewski nie miał aż tak poważnego wsparcia jak Jerzy Wilk, a mimo to wygrał. Tutaj dostrzegamy następny wyborczy paradoks?
Trzeba pamiętać, że na początku kampanii przyjechali wesprzeć kandydata przedstawiciele Platformy Obywatelskiej i PSL.
Czy poparcie pozostałych komitetów było znaczące dla wygranej Wróblewskiego?
Platforma wsparła Witolda Wróblewskiego. Było wsparcie lewicy, EKO, Kongresu Kobiet. Nie wiadomo jaki procent wyborców tych komitetów wziął udział w II turze i zagłosował na Wróblewskiego, ale jak widać poparcie przełożyło się na zdobyte głosy. Program Witolda Wróblewskiego jest tym programem, który łączy elementy programów tych opisanych ugrupowań. Nawet to łączy się z hasłem wyborczym „Elbląg wspólna sprawa”. Dlatego też, środowiska te zdecydowały się poprzeć Wróblewskiego a nie ówczesnego prezydenta. Warto też nadmienić, że obecny prezydent prowadził merytoryczną kampanię, zachowywał spokój m.in. podczas debat wyborczych.
Jak pan ocenia występy obydwu kandydatów w debatach prezydenckich? Jerzy Wilk zaprezentował się dobrze, jednak nie pomogło to mu w osiągnięciu celów.
Trzeba przyznać, że Jerzy Wilk był dobrze przygotowany. Chciał wielokrotnie wyprowadzić z równowagi Witolda Wróblewskiego, ale mówił też nieprawdziwe informacje. Przykładem była sprawa tramwajów. Graniem na emocjach mieszkańców było mówienie, że Olsztyn dostanie 400 milionów a Elbląg nic. Prawda jest taka, że Olsztyn dostał te fundusze kilka lat temu, a ich pula była przeznaczona tylko dla miast wojewódzkich. Te informacje były nawet przedstawiane na zabytkowym tramwaju i zwykły mieszkaniec mógł zostać wprowadzony w błąd. Wielokrotnie podczas debat Witold Wróblewski wyprowadzał z błędu Jerzego Wilka.
Jak pan ocenia występ Obywatelskiego Elbląga? Mnóstwo nakładów jednak zero sukcesów.
Trzeci wynik kandydata na prezydenta to jeden z plusów ich kampanii. Jednak hasła wyborcze mnie osobiście i, jak się okazało, dużej części elblążan nie przekonały. Kampania Obywatelskiego Elbląga była mocna, medialna, Edmund Szwed był wszędzie. Chyba nawet było tego trochę za dużo. Za mało było merytorycznych rozmów, spotkań z ludźmi. Postawili na kampanię wizerunkową, a taką, jak mówiłem, nie da się wygrać wyborów. Nie jestem pewny, czy mieszkańcy łączyli Obywatelski Elbląg z osobą pana Szweda.
Jakim prezydentem będzie Witold Wróblewski? Poprzedni był osobą często pokazująca się w mediach.
Mam nadzieję, że będzie mądrze rządził Elblągiem. To jest najważniejsze. Chciałbym, żeby współpracował z Radą Miejską, opozycją i partią rządzącą.
Pan jest obecny w mediach społecznościowych oraz miejscowych portalach. To pomaga w pana kontakcie z wyborcami?
Poprzez media mieszkańcy mogą dowiadywać się, czym zajmuję się w Radzie Miasta. Wiele moich pomysłów, interpelacji było publikowanych przez elbląskie portale. Za pomocą mediów społecznościowych mogę wchodzić w dialog z mieszkańcami, zbierać ich opinie, ciekawe pomysły rozwiązania wielu spraw. Chciałbym, aby ten sposób kontaktu był większy oraz aby częściej komentowano merytorycznie dany temat. Czytam również komentarze pod artykułami na elbląskich portalach, ponieważ jest to ważne źródło informacji.