Rocznie prawie sto psów i kotów właściciele oddają do schroniska
fot. OTOZ Animals
Pracownicy Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt w Elblągu są zrozpaczeni. Napisali o tym w liście otwartym na Facebooku. Przez ostatni rok właściciele oddali do schroniska 72 psy i 14 kotów, nie licząc tych, którzy przynoszą czworonoga twierdząc, że go znaleźli. Napisali: „Spróbujcie więc wyobrazić sobie, co czujemy, kiedy odchodzą „opiekunowie” psa, którego adoptowali od nas jako małego szczeniaka, a on wyrywa się za nimi?”
Pracownicy i wolontariusze Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt OTOZ Animals w Elblągu co roku przekazują do adopcji kilkaset psów i kotów. Jest jednak druga strona medalu.
Niekiedy zarzuca się pracownikom schroniska, że są nieuprzejmi i opryskliwi, że z niewystarczającym zaangażowaniem przedstawiają schroniskowe zwierzęta osobom chętnym do adopcji, że wymagają mających na celu sprawdzenie warunków wizyt przed adopcją, że odmówili komuś adopcji psa, itp., itd.
Wierzcie nam, że gdy zaczynaliśmy pracę w schronisku, mieliśmy zawsze uśmiech na twarzy, bo nasze serca przepełniała wiara, że być może nie zmienimy świata, ale zmienimy świat psów i kotów z naszego schroniska. Przy każdej adopcji cieszyliśmy się jak dzieci, każdej osobie chętnej do adoptowania zwierzaka chcieliśmy uchylić nieba, bo dzięki niej nasi podopieczni mieli być w końcu szczęśliwi…
- napisali liście otwartym pracownicy schroniska.
To się jednak zmieniło.
Na przykład w zeszłym roku, z różnych powodów, właściciele oddali do schroniska 72 psy i 14 kotów. I mówimy tu tylko o tych zwierzakach, których właściciele powiedzieli nam, że oddają swoich własnych „pupili”. A ilu jest takich, którzy się nie przyznali, twierdzili, że znaleźli, że „uratowali”?! Pewnie co najmniej dwa razy więcej…
Spróbujcie więc wyobrazić sobie, co czujemy w takich przypadkach. Co czujemy, kiedy musimy zamknąć do boksu 4-letnią suczkę, która przed chwilą leżała na kanapie w swoim domu? Co czujemy, kiedy odchodzą „opiekunowie” psa, którego adoptowali od nas jako małego szczeniaka, a on wyrywa się za nimi?
Co czujemy, kiedy wkładamy do klatki 8-letniego, domowego kota, który wciska się w kąt i przywiera do kraty, próbując udać, że go nie ma?
- czytamy w dalszym ciągu listu.
Pracownicy schroniska zapewniają choć po latach pracy nie płacza już w każdym takim przypadku
to jednak każde takie zdarzenie równa się wyrwaniu następnego kawałka naszych, już dawno połamanych przez ludzi, serc… Nasze zwierzaki nie zawiodły nas nigdy, a ludzie niestety setki razy….
Dlatego wybaczcie nam, jeśli czasem nie uśmiechnęliśmy się do Was, lub byliśmy niewystarczająco mili. Może właśnie przed chwilą ktoś znowu złamał nam serce…
- wyjaśniają na zakończenie.