"Rozimprowizowany" teatr - czyli Klancyk na Ogrodach Polityki - rozmowa z aktorem
fot. Konrad Kosacz/elblag.net
„Dobry wieczór państwu. Jesteśmy Teatrem Improwizowanym i nazywamy się Klancyk, a państwo?” - w taki to zabawny sposób rozpoczął się spektakl w drugim dniu Ogrodów Polityki. Choć widzowie odpowiedzieli bardzo różnie, to według aktorów najbardziej prawidłowa odpowiedź powinna brzmieć: „...a my nie!”
Teatr improwizacji to rodzaj teatru, który na swoje spektakle przychodzi kompletnie nie przygotowany. Nie wiedzą co zagrają, jedno co wiedzą to w jakiej formie. W Elblągu improwizowali z fragmentami powieści Ignacego Karpowicza Ości. Teatr Improwizowany Klancyk to na polskiej scenie prekursor tego typu teatrów. Funkcjonują już od 2006 roku.
Zapraszam na krótką rozmowę z Michałem Sufinem z Klancyka:
Dziś w Elblągu wystąpiliście w czwórkę, a jaki jest wasz podstawowy skład?
Normalnie występujemy w sześć osób, mamy też dwóch dochodzących, którzy z nami współpracują przy jednym ze spektakli. Więc jest nas w sumie od sześciu do ośmiu. Choć zdarza się, że występujemy też i w dwie osoby. Właściwie to różnie to bywa.
Gdzie można was najczęściej spotkać?
Kiedyś w warszawskim klubie na Chłodnej, obecnie jest to ten sam klub przeniesiony na ul. Noakowskiego 16.
Kto występuje w waszych szeregach? Czy są to osoby, które są zawodowymi aktorami?
Z nami jest bardzo różnie. Jesteśmy studentami i absolwentami szkół teatralnej, filmowej, ale studiowaliśmy też inne rzeczy: wiedzę o teatrze, socjologię, reżyserie. Poza nielicznymi epizodami to aktorami jesteśmy tylko w Klancyku, poza teatrem zajmujemy czymś innym, głównie pisaniem tekstów.
Czy wasza gra aktorska jest oparta na konkretnym ćwiczeniu ze szkoły aktorskiej, prawdę mówiąc tak to wygląda?
To jest głęboko zakorzenione w treningu aktorskim i trochę w treningu dramatopisarskim. Trening oparty jest na improwizacji i jest ona próbowana na wiele rożnych sposobów. Korzystamy ze wszystkich jej typów. Nie możemy powiedzieć, że działamy z jedną szkoła. Nasza gra jest jest trochę inna, wszystko powstaje na scenie, czasem oparte tylko na narracji, w opowiadaniu historii, a czasem w odgrywaniu roli, wtedy jest to wszystko bardziej aktorskie.
Dzisiejsze przedstawienie było bardzo komicznie, zawierało wiele ironii.
Tak, zwykle przedstawienia są bardzo komiczne. Jednak ta scena, tutaj w namiocie wymusiła na nas statyczność a co za tym idzie „skeczowość”. Dziś byliśmy trochę spięci, obciążeni tym, że na sali był pisarz, autor improwizowanych przez nas fragmentów. Są różne formaty naszych przedstawień, losowanie tekstu i bawienie się tym, rozimprowizowanie tematu, jest taką najbardziej luźną formą. Wtedy jest to głównie zabawa. Ale nie zawsze to tak wygląda często zależy od miejsca, tematu.
Rozumiem, że jak gracie na scenie teatralnej przyjmuje to zupełnie inny kształt?
Bywa różnie. Miejsce w pewien sposób determinuje formę. Mamy np. taki spektakl, który nazywa się „Pan Harold”, który rozgrywany jest bardziej ruchowo.
Współpracujecie z takimi instytucjami jak Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie wtedy jest miejsce na śmiech?
W Muzeum współpracowaliśmy w ramach projektu „Niewinni czarodzieje”. Jest to festiwal, który odchodzi od tematyki powstania, a uruchamia dawnych artystów w nowych wydaniach. W czasie tego projektu praktycznie dopisaliśmy np. całkiem nowy odcinek Kabaretu Starszych Panów. Improwizowaliśmy też na bazie Programu telewizji edukacyjnej z lat 90-tych. Dyskutujemy z nimi również na temat pewnego szalonego projektu. Projekt jest na razie w powijakach i nawet nie wiadomo czy dojdzie do skutku, wieć lepeij byłoby o nim jeszcze nie mówić. Chodzi w nim o odczarowywaniu patosu, zdejmowaniu patyny i zrobieniu czegoś inspirowanego humorem okupacyjny i powstańczym. Jest to temat ryzykowny, my nie boimy się tego ponieważ tam gdzie znajduje się pewne ryzyko, tam też leżą bardzo zabawne rzeczy. Oczywiście nie wszystkie nasze sceny są śmieszne, ale też nie widzimy w tym nic złego kiedy stają się one zabwane. Czesto jest to działanie nie zamierzone.
Jak można mówić naraz o spektaklach, sztukach teatralnych i improwizacji? Jakim cudem to może iść w parze?
Nasz teatr oparty jest na formatach. Formaty to nie jest scenariusz, to są style improwizacji, wybieramy to na co w danym spektaklu chcemy zwrócić bardziej uwagę, czy jest to jedna historia, czy kilka. Czy przedstawienie będzie bardziej statyczne czy znajdzie się w nim więcej ruchu. Nie mamy potrzeby tego przygotowywania, nierzadko hasło, temat padają wprost od publiczności.
Dziekuję za rozmowę.
Dziękuję.
Z Michałem Sufinem z Teatru Improwizowanego Klancyk rozmawiał Konrad Kosacz