› polityka
14:03 / 22.02.2016

Ryszard Klim do Nowoczesnej? Co dalej z SLD?

Ryszard Klim do Nowoczesnej? Co dalej z SLD?

fot. Bartłomiej Ryś

Tylko u nas! Elbląg, niczym mała osada podobna do tej z przygód Asterixa i Obelixa, wciąż stawia czynny opór Rzymianom. W tej jednak konkretniej historii za Rzymian podstawić można partie polityczne, które próbują włączyć w swe szeregi polityków Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Elbląg długo bronił się przed „natarciem”. Czy się podda? Czy Ryszard Klim przejdzie do innego ugrupowania? Jak to wszystko komentuje Wojciech Rudnicki?

Sojusz Lewicy Demokratycznej poniósł dotkliwą porażkę w minionych wyborach parlamentarnych. Lawina negatywnych komentarzy była nie do uniknięcia. Wielu działaczy miało dość, ich zdaniem nietrafionych, decyzji podejmowanych przez Zarząd. Wśród nich można wymienić chociażby twór koalicyjny pod nazwą „Zjednoczona Lewica” czy bezwyrazowe kandydatki na Prezydenta (Magdalena Ogórek) lub Premiera (Barbara Nowacka). Małgorzaty Prokop-Paczkowskiej, która w kampanii wyborczej zasłynęła organizacją szeregu konferencji prasowych z których nic nie wynikło, nikt już dziś w Elblągu nie pamięta.

SLD wciąż popełnia błędy

Sojusz Lewicy Demokratycznej nadal ciężko przeżywa porażkę wyborczą i fakt, że po raz pierwszy nie ma swojego przedstawiciela w Sejmie. Podjęto decyzję o tym, aby zmienić szefa SLD. Został nim Włodzimierz Czarzasty. Niestety, to, co miało zażegnać konflikt, dodatkowo go podgrzało. Trwa swoista wojna wewnątrzpartyjna, z której zwycięsko wychodzą Ci, którzy przechodzą do innych ugrupowań tłumacząc, że w SLD „nie widzą swojej przyszłości”. SLD wyraźnie nie ma pomysłu na to, co robić dalej. Ustalenie kierunku działań jest o tyle trudne, bo tuż za Sojuszem (a może już i przed nim) jest Partia RAZEM – ludzie młodzi, z lewicowymi poglądami, z twardymi zasadami, które mają wyperswadować z umysłów wyborców myśl SLD = komuniści.

Na lokalnym podwórku też ciężko

Wojna „na szczycie” Zarządu partii nie pomaga tym, którzy nadal tkwią na swoich posterunkach np. w Radzie Miasta. Tak jest w przypadku Elbląga. Trzej Radni (Andrzej Tomczyński, Wojciech Rudnicki, Ryszard Klim) wspólnie z wiceprezydentem (Janusz Nowak) walczą, ale wsparcia partyjnego „z góry” nie mają o czym wspominał już Klim. W rozmowie z naszym dziennikarzem przyznał, że „jest po prostu trudno”. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało, że w głowie Radnego tli się pewna myśl.

Ruszyły doniesienia medialne nt. tego, że Radny Ryszard Klim chce opuścić szeregi klubu SLD. Jeden z portali sugerował, że Klim mógłby założyć swój własny klub bądź też, jak Maria Kosecka, zostać Radnym niezależnym. Skąd taki pomysł?

- To wszystko wychodzi z tego, co się dzieje... w SLD, na lewicy – komentuje specjalnie dla naszej redakcji Ryszard Klim. - Brałem udział w Kongresie z panem Leszkiem Iwańczukiem, byliśmy w Warszawie. Powiem szczerze, że nie ma mojego pełnego entuzjazmu do tego, co było tam moim podglądem. Są wybitne jednostki i nie ma wybitnych jednostek. Nie jestem do końca usatysfakcjonowany wyborem na stanowisko Przewodniczącego SLD. Wprawdzie Sekretarzem Generalnym został pan Marcin Kulasek, Sekretarz Rady Wojewódzkiej. Tak terytorialnie można się z tego cieszyć, ale minęło trochę czasu i na razie... cisza.

Ryszard Klim w rozmowie z naszym dziennikarzem przyznał, że więcej mówi się i pisze o Partii RAZEM niż o SLD. Radny podchodzi do nowego, lewicowego tworu podchodzi z umiarkowanym entuzjazmem:

- Podoba mi się ten pewien entuzjazm, ale widzę też, że nie ma tej jakiejś siły przebojowej żeby zawładnąć jakiś obszar.

Ryszard Klim, wracając do tematu wspomnianego Kongresu, przyznał, że nie podoba mu się wybór aż 11 wiceprzewodniczących. Nazwał ich „armią, która wchłonie wszystkie te środki, które SLD otrzyma”.

- Potrzeba wzmocnienia nas, tutaj, w terenie w postaci m.in. środków finansowych. Ważne są sprawy programowe, ale i materialne warunki działania. Bez tych struktur można krzyczeć w HydeParku, ale bez tego się „nie pojedzie”.

Zmiany, zmiany, zmiany

- Ja zrezygnowałem z funkcji Przewodniczącego klubu. To jest zapowiedź moich działań szukania ujścia dla mojej aktywności. Uważam, że jestem aktywny a to wszystko jest jakby „kanalizowane”.

Klim twierdzi, że nie ma co ukrywać – Radni w klubie SLD różnią się od siebie:

- To jest sprawa oczywista. Ne mówimy jednym głosem. Trochę mnie zabolało, gdy zostałem pomówiony przez EPEC (później okazało się, że zarzuty w kierunku Klima były nieprawdziwe, a błąd popełnili prawnicy EPECu), a ze strony mojego klubu nie otrzymałem żadnego wsparcia. Nie mówię tu już o Radzie Miejskiej tylko o klubie. Ani Rada ani klub. Wsparcie otrzymałem ze strony EKO, kierunku, z którego się nie spodziewałem. Czułem się rozgoryczony, to nie ulega wątpliwości.

- Ja widzę inną formułę działalności Radnego, nie tylko przyjście na Komisję czy na sesję bo inaczej zostanę pozbawiony diety. Dla mnie to ciągła, codzienna praca. Różni się to od tego, wspólnego działania, które powinno być.

Ryszard Klim stwierdził, że w tym momencie nakładają się wszystkie sprawy: zarówno te u góry, w Warszawie jak i te lokalne. Podsumował, że „patrzy krytycznie na obecność lewicy w mieście”.

- Być może powinienem już podjąć dalsze decyzje, ale przed nami jest kampania sprawozdawczo-wyborcza, sam jestem przewodniczącym koła SLD, bardzo aktywnego. To, o czym jednak my rozmawiamy, nie przekłada się w czyny. Jesteśmy bardziej „towarzystwem wzajemnej adoracji”, sympatycznie się spotkać, podyskutować o wszystkim, ale generalnie brakuje energii, werwy. Trafia to wszystko na mur, jednym z murów jest klub radnych. Może ja jestem za słaby, nie mogę sprostać dwóm innym kolegom. Dlatego stwierdziłem, że to nie ma sensu.

Klim do Nowoczesnej?

A co Pan podpatruje?

- Jeżeli powiem, że podpatruję PiS, to Pan się pośmieje. Patrzę na wszystkie organizacje z obecnej sceny. To jest Platforma, to jest Nowoczesna. Nowoczesna mi imponuje swoim fenomenem: w przeciągu pół roku stworzono struktury, które wygrały w wyborach. To jest potężna siła.

A w Radzie nie mamy przedstawicieli Nowoczesnej...

- No, idzie Pan w pewnym kierunku (śmiech)... Trudno mi dziś cokolwiek powiedzieć, nie jestem typem „spadochroniarza” mimo że ciosów dostałem sporo z różnego kierunku. Nie mogę pod wpływem emocji podjąć żadnej decyzji. Ten dół mi po prostu nie odpowiada i jako Radnemu i jako człowiekowi lewicy. Coś musi się zmienić. Nie cieszy mnie w ogóle to, co się w lewicy dzieje.

Jeżeli jednak Ryszard Klim podejmie jakąś decyzję, to na pewno będzie ona przemyślana.

- Nie można zabrać zabawek z dnia na dzień, to musi być decyzja sprecyzowana. Jeżeli będę widział swoją możliwość (to jest bardzo realne), to będę patrzył gdzie mogę się jakoś uzewnętrznić.

Za tydzień powrócimy do tematu i przedstawimy stanowisko Wojciecha Rudnickiego.
 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%