› bieżące
15:30 / 10.12.2014

Samotna śmierć w mieszkaniu obok

Samotna śmierć  w mieszkaniu obok

fot. Starsze osoby nie zawsze mogą liczyć na troskliwą opiekę i pamięć.

Wracamy do tematu śmierci osób starszych, które opuszczone umierają samotnie. Przypadek, który nie tak dawno trafił na strony Elbląg.net, niestety nie jest odosobniony. Pobieżne przejrzenie doniesień elbląskich mediów wskazuje na jeszcze przynajmniej dwa przypadki zgonów w osamotnieniu, i to bardziej drastycznych. 

W skali kraju jest to poważny problem społeczny, zwłaszcza jeśli spojrzeć na zatrważające statystyki, w których wyraźnie widać przewagę osób starszych nad osobami młodymi i spadek liczby narodzin. Czy jednak minimalne zainteresowanie losem człowieka obok mogłoby sprawić, że nikt nie będzie umierał w zapomnieniu?  

Samotna śmierć

Przypomnijmy, że o pomoc służb w przypadku zgonu z ul. Jaśminowej (5.12 br.) zwróciła się sąsiadka. Podobny telefon wykonał też pracownik socjalny. W MOPS-ie dowiedzieliśmy się także o decyzji odstąpienia od śledztwa prokuratury i uznaniu przyczyny śmierci Jerzego B. za nagłą, choć jak podaje policja elbląska, lekarz stwierdził w protokole nieznaną przyczynę zgonu. Zapewne byłby on możliwy do ustalenia dopiero po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Taka potrzeba jednak nie zaistniała, ponieważ wykluczono działanie osób trzecich.

Zapytaliśmy dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej - Mirosławę Grochalską, czy takie przypadki nie świadczą czasem o znieczulicy, którą coraz częściej widać wokół nas.

Znieczulica

Czy nie jesteśmy zbyt mocno skupieni na swoich sprawach i nie dostrzegamy innych ludzi wokół nas, myśląc tylko o swojej rodzinie i znajomych? Nie chodzi o bohaterski altruizm, ale zwykłe dobrosąsiedzkie zainteresowanie się „czy wszystko w porządku”. Być może takie minimum mogłoby powstrzymać newsy ogólnopolskie typu: „zmarła cztery dni temu, nikt nic nie wiedział”, albo „dziecko było maltretowane od pół roku, ale sąsiedzi zdawali się nie słyszeć krzyków dochodzących z mieszkania obok”.   

- Zmarły mężczyzna nie był pod opieką Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, niemniej dwójka naszych pracowników socjalnych, kontaktowała się z nim 1 grudnia – informuje Mirosława Grochalska, dyr. MOPS w Elblągu. - Wówczas zainteresowały się lokatorem za sprawą sygnału, jego sąsiadki, które powiadomiły, iż żyje on samotnie, nie utrzymując z nikim kontaktu. Okazało się jednak, że pewna osoba przynosiła mu zakupy. Kontaktował się właśnie z jedną z nich i odbierał osobiście listy od listonosza. Nasi pracownicy zaproponowali Jerzemu B. pomoc, jednak ją odrzucił. Jako osoba nieubezwłasnowloniona miał takie prawo. Ponownie spróbowali zaoferować pomoc 5 grudnia, ale na wołanie do drzwi nie odpowiadał.

Starzejące się społeczeństwo

- Trudno mi odnieść się do tego o czym pan mówi – przyznaje dyrektor Grochalska. – Natomiast mogę powiedzieć, iż pracownicy socjalni podejmują działania na każdy sygnał od sąsiadów czy innych osób, i tak było w przypadku Pana z ulicy Jaśminowej. Robiliśmy co w naszej mocy, by przekonać do naszego wsparcia 73-latka. Gdy odrzucił pomoc ponowiliśmy próbę w ciągu kliku dni.. Próbujemy naszymi kampaniami społecznymi np. „Samotność to choroba” przekonywać, że należy integrować się, pomagać sąsiadom samotnym, opuszczonym przez rodziny. W MOPS realizujemy specjalny program dla osób starszych. Niestety społeczeństwo się starzeje. Wiele młodych osób opuściło swoje domy, a pozostali na miejscu najstarsi... Niestety trudno o tym mówić, ale można mieć tylko nadzieję, że takich przypadków będzie jak najmniej...

O opinię na temat opisanego problemu społecznego poprosiliśmy w Hospicjum Elbląskim im. dr Aleksandry Gabrysiak. Pracownicy nie wydawali się być zaskoczeni tego typu przypadkami. Dyrektor hospicjum specjalizuje się m.in. w pomocy paliatywnej.

- Recepty na dobrą starość nie ma, ale na pewno warto pielęgnować przez całe życie więzi rodzinne, przyjacielskie, a gdy przyjdzie choroba, to może znajdzie się ktoś, kto poda przysłowiową szklankę wody – mówi Anna Podhorodecka, rzecznik elbląskiego hospicjum.

- Przykro jest słyszeć lub czytać o takich przypadkach, gdzie ludzie umierają w osamotnieniu. Zapewne będzie ich więcej, bo społeczeństwo się starzeje. Obecne czasy wymuszają na nas szybkie tempo życia, dużo pracujemy, spłacamy kredyty, więc jak przyjdzie choroba kogoś bliskiego, to też nie zawsze mamy możliwość zaopiekowania się chorym bliskim. Wówczas ich rodziny zgłaszają się do nas i opowiadają o swoich problemach. Nie wszystkim jesteśmy jednak w stanie pomóc, bo kryterium przyjęcia do opieki hospicyjnej stanowi nie to, że osoba jest starsza wiekiem i samotna, lecz względy medyczne.

- Codziennie przyjmujemy osoby chore do opieki stacjonarnej i domowej, jednak większość do opieki domowej. Opieka w naszym hospicjum jest bezpłatna, mamy kontrakt z NFZ, lecz pozwala on nam obejmować opieką głównie pacjentów z chorobami nowotworowymi z nasilonymi objawami, wymagającymi leczenia objawowego. Oprócz tego na oddziały trafiają osoby z zaledwie kilkoma innymi typami schorzeń! Przykro nam za każdym razem, gdy musimy odmówić przyjęcia do hospicjum i kierować gdzie indziej, bo wiemy, jak ciężkie to są chwile, gdy człowiek choruje.

Słysząc to, trudno zrozumieć, dlaczego osoba starsza, samotna i schorowana, nie radząca sobie z własnymi przypadłościami i codziennością nie może liczyć na miejsce w hospicjum. Nie każda z nich jest umierająca, to prawda, ale z drugiej strony kontrakt NFZ mógłby obejmować swoim zakresem szerszy zakres chorób. Często rodziny nie są w stanie zajmować się prawidłowo osobą starszą z niedoltlenieniem mózgu, z np. problemami kardiologicznymi. Nie każdego stać na Dom Pomocy Społecznej. Pewnie dlatego o przypadkach „samotnych śmierci” usłyszymy jeszcze nie raz.  

Z drugiej strony niektórzy mieszkańcy zwracali nam uwagę, że reagują, gdy widzą czyjąś krzywdę i informują o osobach potrzebujących wsparcia. W MOPS usłyszeliśmy o przykładach zgłoszeń koniecznej pomocy dla bezdomnych. Przykład kloszardów nie jest naszym zdaniem zbyt dobry, bo ich problem jest mocno zauważalny i niestety... dość uciążliwy. Chyba nie ma co się dziwić, że telefony straży miejskiej, policji oraz pomocy społecznej rozdzwaniają się, gdy bezdomni urządzają sobie noclegownię na klatkach w bloku... Trudno coś takiego zignorować. O wiele łatwiej... zapomnieć o kimś.
           

10
25
oceń tekst 35 głosów 29%