Siostra Halina Rydzy: Byłam zwykłą dziewczyną, ale Bóg powołał mnie do Służby
fot. Anna Gawrońska
Siostra Halina Rydzy- siostra zakonna, która przez swoich współpracowników określana jest jako otwarta, uśmiechnięta, lubiąca żartować. Jest dyrektorem DPS dla dzieci przy ul. Kasprzaka w Elblągu. Od samego początku pracuje z dziećmi. Jak sama mówi: „Bóg powołał mnie do pomocy dzieciom”. Niedawno otrzymała Nagrodę Prezydenta za pomoc społeczną. Gdy gratulowałam jej wyróżnienia, podkreśliła, że ta nagroda jest przede wszystkim dla mieszkańców domu, pracowników i wolontariuszy.
Zakon to służba Bogu. Kiedy Siostra zdecydowała się wstąpić do tej wspólnoty?
To był mój wewnętrzny głos. Pan Bóg w pewnym momencie powołał mnie do tej służby. Moi rodzice byli religijni - tata zawsze późnym wieczorem po powrocie z pracy klękał i modlił się, tak samo mama. Ja natomiast byłam dziewczyną nieco mniej religijną. Owszem zawsze wierzyłam, że Bóg istnieje, ale byłam jak każda nastolatka. Miałam nawet chłopaka. W wieku 18 lat poszłam z chłopakiem na potańcówkę. W pewnym momencie ten wewnętrzny Głos powiedział, że mam iść do klasztoru. Wyszłam z sali. Następnego dnia poszłam na pierwszą Mszę Świętą ( moja mama się bardzo zdziwiła, bo ja nigdy nie chodziłam na pierwszą lecz na ostatnią mszę). W poniedziałek poszłam do księdza, a we wtorek wstąpiłam już do zakonu.
Decyzja była błyskawiczna?
Tak, decyzja była błyskawiczna. To właśnie w tamtym momencie Pan Bóg zdecydował, że jestem do tego powołana. Nie miała Siostra obaw, wahań przed wstąpieniem do zakonu? Obawy oczywiście, że były. Wahania i obawy są ludzkie, ale wiem że Bóg wybrał dla mnie właściwą drogę. Drogę pomagania innym. Od około trzech lat Siostra pracuje w tym Domu. Wiedziała Siostra, jak bardzo te dzieci są niepełnosprawne? Wiedziałam, że te dzieci są niepełnosprawne. Wcześniej na Śląsku pracowałam z trudnymi dziećmi. Dlatego wiem, że Bóg powołał mnie do pracy i pomocy dzieciom.
Obawiała się Siostra pracy z tymi dziećmi?
Każdy się obawia przyjeżdżając w nowe, nieznane miejsce. Po części się obawiałam, ale wierzyłam, że umiem im pomóc. Nie wiedziałam także jacy będą tutaj pracownicy. Jednak okazało się, że moje obawy nie miały podstaw. Dzieci u nas są w bardzo ciężkim stanie. Są takie, które mogą nie przeżyć następnego dnia. Ale wszyscy wierzymy, że uda się nam pomóc każdemu z tych dzieci. A pracownicy natomiast okazali się bardzo dobrymi ludźmi, którzy fachowo i z wielkim oddaniem pochylają się nad każdym dzieckiem .
Zakon to taka swoista pustelnia. Czy tak jest naprawdę?
Są zakony pustelnicze. Są one zamknięte od świata zewnętrznego. Nasz Zgromadzenie takie nie jest. Mamy kontakt z ludźmi. Czy to z zewnątrz domu, czy z pracownikami. A najważniejsze jest to, że nie jesteśmy samotne dzięki tym dzieciom.
Czy te dzieci oprócz wsparcia psychicznego potrzebują pomocy finansowej?
Tak, dzieci potrzebują każdego wsparcia. Potrzebują wsparcia psychicznego, adopcji oraz pomocy finansowej. Bardzo dużą pomoc dostajemy od wolontariuszy. To wzruszające jak przychodzi młodzież i poświęca swój czas, żeby pobawić się z dziećmi. Dzieci dla dzieci. Coraz więcej dzieci od nas trafia do adopcji. Już jeden chłopiec został adoptowany. Dla drugiego chłopca są już rodzice adopcyjni. Do adopcji przygotowywanych jest jeszcze dwójka dzieci. Mamy nadzieję, że coraz więcej dzieci znajdzie szczęśliwy i pełen miłości rodzinny dom. A co do wsparcia finansowego to jest ono bardzo potrzebne. Wiadomo wiele jest jeszcze do zrobienia w tym Domu. Wiele bym chciała zrobić, żeby pokoje dzieci nie były smutne i szare. Żeby dzieci leżące w łóżeczkach mogły spojrzeć na kolorową ścianę.
Czy można przekazać 1% podatku na Wasz Dom?
Tak. Jestem w trakcie drukowania ulotek z numerem KRS. Nie jest to nasz numer. Numeru użyczył nam Elbląski „Caritas”, dlatego każdy kto chce przekazać na nasz Dom 1% w dopisku musi wpisać” Dla DPS na Kasprzaka”. W ostatnim roku za oddany podatek kupiliśmy kolorowe kocyki i pościel dla dzieci.
Nam przeciętnym ludziom wydaje się , że szczęście dają pieniądze, czy najnowszy samochód. Ale są ludzie, którzy szczęście postrzegają zupełnie inaczej. Czym dla Siostry jest szczęście?
Z pewnością ma inne znaczenie niż dla wielu ludzi. Dla mnie szczęście to wypełniać każdego dnia swoje powołanie. Jest to niesienie pomocy dziecku, które zmaga się z nieuleczalną przypadłością, nie rozumiejąc otaczającego je świata, najczęściej cierpiącego po cichu. Szczęśliwa jestem gdy widzę uśmiech na jego twarzyczce, gdy mogę ulżyć jego cierpieniu, gdy znajdą się wspaniali ludzie, którzy pokochają to dziecko i adoptują. To jest dla mnie prawdziwe szczęście.
Oprócz daru pomagania wiem o jeszcze jednym darze Siostry. Siostra jest uzdolniona plastycznie.
Tak. Malowanie to moja odskocznia od problemów. To moje drugie powołanie. Pierwszym jest pomaganie dzieciom, a drugim to właśnie jest paleta. Teraz coraz rzadziej mam czas, aby sięgnąć po pędzel i bardzo mi tego brakuje. Ale myślę, że niedługo uda mi się znowu coś namalować. Czy myślała Siostra kiedyś, żeby zrobić wystawę swoich obrazów? Obrazy nigdy się mnie długo nie trzymały. Coś namalowałam, ktoś je zobaczył i od razu chciał zatrzymać. Dlatego nie miałam nigdy szansy, żeby zrobić wystawę, bo po prostu te obrazy nigdy u mnie długo się nie zatrzymały. Dziękuję bardzo za rozmowę. Również dziękuję.
Rozmawiała Anna Gawrońska