› bieżące
15:49 / 28.03.2019

Skatował psa. Czy wyrok w tej sprawie będzie przestrogą?

Skatował psa. Czy wyrok w tej sprawie będzie przestrogą?

fot. adw. Katarzyna Topczewska

Ta sprawa wstrząsnęła miłośnikami zwierząt w całej Polsce. W ubiegłym roku mieszkaniec Chełmży Bartosz D. pobił psa, co zakończyło się urazem kręgosłupa, skutkującym paraliżem tylnych łap. Fijo do końca życia będzie zmagał się z niepełnosprawnością, która jest efektem karygodnego postępowania byłego już właściciela. Dzisiaj, 28 marca 2019 r., 30-letni oprawca, któremu zarzucano znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem, został skazany przez Sąd Rejonowy w Toruniu na karę 18 miesięcy bezwzględnego pozbawienia wolności.

Wobec Bartosza D. zasądzono też przepadek psa Fijo, zakaz posiadania zwierząt na 10 lat. Mieszkaniec Chełmży (woj. kujawsko-pomorskie) musi ponadto zapłacić 3 tysiące złotych nawiązki. Co więcej, Bartosz D. został zobowiązany do przekazania 25 tysięcy złotych celem, przynajmniej częściowego, pokrycia kosztów leczenia psa.

Przypomnijmy, że do pobicia szczeniaka doszło 27 stycznia 2018 roku. Mieszkanka Chełmży wraz z dwójką dzieci wróciła do domu. Tam zastała kałużę krwi a w niej rannego psa. Jej mąż nie był w stanie wyjaśnić, co się stało, bo był pijany. Podejrzany przez pewien czas ukrywał się przed policją. Wydano za nim list gończy. Ostatecznie został zatrzymany w okolicach Torunia. 

Sąd oparł się na opiniach biegłych i nie dał wiary zeznaniom oskarżonego, który od początku procesu utrzymuje, że będąc pod wpływem alkoholu przewrócił się na psa. Stąd też miały się wziąć obrażenia Fijo. Dowiedziono m.in., że pomimo że w wielu miejscach mieszkania oskarżonego znajdowały się kałuże i rozbryzgi psiej krwi, w miejscu, które wskazał, ich nie było. Mężczyzna nie był obecny w sądzie w trakcie ogłoszenia wyroku.

Bardzo cieszymy się, że Bartosz, D został SKAZANY i orzeczono BEZWGLEDNE WZIĘZIENIE. Rozważamy możliwość odwołania się od wyroku. Z jednej strony czujemy się zawiedzeni, z drugiej mimo wszystko cieszymy się, że człowieka który okaleczył, ale nie zabił psa, skazano na więzienie. Dotychczas takie wyroki orzekano tylko, gdy ofiara została pozbawiona życia. Nic nie zwróci Fijo sprawności. Jednak fakt, że sprawca jego cierpienia nie pozostał bezkarny pozwala wierzyć, że jednak coś się zmienia. Oby to, co przeszedł Szyszunia zapoczątkowało praktykę pociągania oprawców zwierząt do prawdziwej odpowiedzialności.

 

Dziękujemy Kancelaria Adwokacka Adwokat Katarzyna Topczewska za wspaniałą walkę.

– można przeczytać na facebookowym profilu Fundacji dla Szczeniąt „Judyta”.

Oskarżycielem posiłkowym w tej sprawie była pełnomocniczka Fundacji dla Szczeniąt „Judyta” adwokat Katarzyna Topczewska, która żądała dla Bartosza D. maksymalnej kary pozbawienia wolności, pokrycia kosztów leczenia Fijo, zakazu posiadania zwierząt i przepadku Fijo, czyli pozbawienia oskarżonego prawa własności do psa.

Sprawca nie może dostać 5 lat, bo czyn miał miejsce przed zaostrzeniem przepisów, więc maksymalnie można było skazać do na 3 lata pozbawienia wolności – wyjaśniała adwokat Katarzyna Topczewska

Wyrok 1,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności dla Bartosza D. za pobicie ze szczególnym okrucieństwem szczeniaka Fijo. Oprócz tego Bartosz D. ma zakaz posiadania zwierząt na 10 lat (maksymalny wymiar), musi zwrócić ponad 25 tysięcy złotych kosztów leczenia psa, zapłacić nawiązkę w kwocie 3.000 zł na rzecz Fundacja dla Szczeniąt Judyta oraz koszty sądowe.  I co najważniejsze - Fijo zostaje na swojej kanapie, nie wróci do właściciela

– podsumowała adwokat Katarzyna Topczewska.  

Wyrok był przełomowy. Dlaczego?

Pomimo, że nie zapadła maksymalna kara pozbawienia wolności, to pierwszy raz orzeczono karę 1,5 roku więzienia w sprawie pobicia, a nie zabicia psa. Pierwszy raz za podejrzanym w takiej sprawie wydano list gończy. Mam nadzieję, że ten wyrok zapoczątkuje pozytywną praktykę orzeczniczą sądów, tym bardziej, że od czasu tragedii Fijo zaostrzono kary za znęcanie się nad zwierzętami, więc sędziowie mają odpowiednie instrumenty, aby orzekać kary adekwatne do czynów

– tłumaczyła adwokat Katarzyna Topczewska.  

Zdarzenia agresji wobec zwierząt zdarzają się także w naszym mieście i okolicy. Przykładowo niecały rok temu 40-letniemu mężczyźnie policjanci postawili zarzut znęcania się nad psem. Sprawca miał podnieść niewielkiego psa i rzucić nim o ziemię. Powodem takiego zachowania miała być wcześniejsza agresja zwierzęcia. 

Sytuacja miała miejsce podczas towarzyskiej wizyty. Mały pies siedział na kolanach kobiety i był głaskany. W pewnym momencie podeszło do niego 3 letnie dziecko chcąc również go pogłaskać. Pies „kąsnął” delikatnie chłopca nie powodując jednak żadnych obrażeń. Całą sytuację widział 40-latek (ojciec chłopca) wyrwał on psa z kolan kobiety i rzucił nim o ziemię. Pies stracił przytomność. Właścicielka psa chcąc ratować swojego pupila pojechała z nim do kliniki weterynaryjnej. Okazało się, że zwierzę ma poważne obrażenia wewnętrzne. O całej sytuacji właścicielka psa powiadomiła Policję

– relacjonował zdarzenie kom. Krzysztof Nowacki, oficer prasowy KMP w Elblągu.

Czy dzisiejszy wyrok będzie stanowić przestrogę dla każdego, kto traktuje zwierzę jak rzecz?

1
0
oceń tekst 1 głosów 100%