Spokojna, merytoryczna, bez emocji debata? Nie, jeżeli mowa o przekopie
fot. Bartłomiej Ryś
Trudno nie uderzyć się w pierś i nie przyznać do błędu. Debata na temat przekopu Mierzei Wiślanej, zorganizowana przez Partię RAZEM, była strzałem w dziesiątkę. Na spotkaniu pojawili się zarówno zwolennicy jak i przeciwnicy tej inwestycji. Całość kipiała od emocji, a prowadzący kilkukrotnie musieli uspokajać gości, którzy pojawili się w minioną sobotę w budynku przy ul. Warszawskiej. Czy wreszcie udało się wypracować kompromis? Oczywiście, że nie. Zarówno przeciwnicy jak i zwolennicy tejże inwestycji mocno obstają przy swoich zdaniach i za nic w świecie ich nie zmienią.
Do debaty zorganizowanej przez partię RAZEM zasiedli: Tomasz Mokwa, ornitolog, pracownik Polskiej Akademii Nauk ale i również elblążanin. Był zdecydowanym przeciwnikiem przekopu ze względu na obszar chroniony „Natura 2000”.
Maciej Sandecki, dziennikarz Gazety Wyborczej. Stwierdził, że ważąc wszystkie „za” i „przeciw” opiewa się po stronie zwolenników przekopu. W późniejszej części debaty i jego poniosły emocje, gdy próbował obronić swoje argumenty.
Małgorzata Matuszewska-Boruc (Razem), która głos zabrała wyłącznie raz podczas całej, przeszło 2-godzinnej debaty. Od razu spotkała się z dość brutalną reakcją widowni: krytyka jej wywodu delikatnie przerodziła się w popularny „hejt”. W krótkiej wypowiedzi starała się stanąć po stronie osób mówiących „tak” dla przekopu.
Weronika Samolińska (Razem), która wielokrotnie zaznaczyła, że miliard złotych można by było przeznaczyć na modernizację kolei zamiast na przekop. Dzięki temu zyskalibyśmy dobre połączenia towarowo-osobowe bez ingerencji w obszar „Natura 2000”. Co oczywiste, była przeciwniczką przekopu.
Wbrew zarzutom padającym ze strony widowni, debata nie miała z góry narzuconego punktu odniesienia. Prowadząca pozwoliła się wypowiedzieć każdemu ekspertowi. Rozpoczął Maciej Sandecki:
Od ewentualnego przekopu Mierzei Wiślanej będzie zależało „być albo nie być” dla elbląskiego portu.
Co ciekawe, na sali pojawił się również Arkadiusz Zgliński, dyrektor elbląskiej przystani, który również zabrał głos w późniejszej części debaty.
Od przekopu będzie zależała również nasza współpraca z Rosją - kontynuował Sandecki. - Przekop może i nie jest niezbędny, miasto potrafi się bez niego rozwijać.
Dziennikarz „Wyborczej” zaznaczył, że o przekopie mówi się od wielu, wielu lat.
Pierwsze wzmianki na temat przekopu mierzei i budowy kanału pojawiły się już za rządów Stefana Batorego.
Dodał, że to „najdłużej dyskutowana inwestycja w Europie a może i na świecie”. Zaznaczył, że w tej sprawie padły już wszystkie argumenty z każdej ze stron. Jego zdaniem, przyniesie to rozwój nie tylko elbląskiego portu ale i również elbląskich firm.
Z sali padło zapytanie, że kanał, nawet po przekopie, będzie dość płytki. Przeciwnicy przekopu skupili się na argumencie, że po przekopie będą mogły wpływać niewielkie jednostki w porównaniu np. do portu w Gdyni czy Gdańsku. Zastanawiali się również nad tym, gdzie te jednostki będą pływały, co będą woziły i przede wszystkim dokąd. Sandecki:
Według ostatnich wyliczeń, koszt przekopu Mierzei to około pół miliarda złotych jednak ostateczne ceny mogą być wyższe. Gro tych środków (około 300 mln) jest przeznaczone na pogłębienie toru wodnego do 5m. Obecnie Zalew Wiślany, po polskiej stronie, ma głębokość około 3m. Pogłębienie go da możliwość wpływania jednostkom dwukrotnie większym, niż dotychczas.
Widownia nie pozostała głucha na te argumenty - padło stwierdzenie, że do trójmiejskich portów wpływają jednostki olbrzymie, a głębokość toru wodnego tam jest rzędu 10-15 metrów. Przeciwnicy przekopu nie zgadzali się ze stwierdzeniem, że przekop „w magiczny sposób” uczyni elbląski port „IV portem Rzeczpospolitej”. Warto wspomnieć, że było (i właściwie jest do dziś) główne hasło Prawa i Sprawiedliwości w stosunku do naszego regionu. Sandecki:
Dziś wpływają do portu barki, które mogą przewozić towar o tonażu maksymalnym 1 tys. ton. Po przekopie - 3 tys. ton. Pogłębienie toru wodnego do 5m pozwoli wpływać statkom do 100m długości. Widać wyraźnie, że da to możliwość wpływania większym jednostkom do elbląskiego portu.
Sandecki zwrócił również uwagę na fakt, że elbląski port został 10 lat temu za fundusze unijne zmodernizowany.
Kosztowało to około 30 mln zł. W tej chwili elbląski port wykorzystuje swoje możliwości w 30%.
Sandecki zwrócił również uwagę na to, że praktycznie nie mamy żadnych innych alternatyw. Możemy poszerzać tor wodny wzdłuż Zalewu Wiślanego, ale i tak jest to długość kilkudziesięciu kilometrów.
Koszty pogłębienia takiego odcinka są gigantyczne.
Z widowni pada hasło: „a Gdańsk nie jest alternatywą”?
To duży port, połączony z morzem. Mówimy tu o rozwoju elbląskiego portu, który ma ograniczone możliwości ze względu na ograniczony dostęp do morza. Jak wiemy z doświadczeń ostatnich lat, Rosjanie, z przyczyn politycznych, blokowali możliwość wpłynięcia na swój teren. Aktualna trasa jest właściwie niedostępna dla jednostek Unii Europejskiej. Nie możemy wymóc w żaden sposób zmian.
Do głosu doszedł kolejny zaproszony ekspert - Tomasz Mokwa, ornitolog, elblążanin, który jest zdecydowanym przeciwnikiem przekopu. Dlaczego?
Wchodząc do UE w 2004 roku sami wskazaliśmy w Polsce miejsca, które chcemy chronić w postaci „Natura 2000”. Zadeklarowaliśmy zasady ochrony tych miejsc. Zalew Wiślany to siedlisko lagun, to również cenne siedlisko części ptasiej. Chronione jest tam około 20 gatunku nie wspominając o szeregu innych ptaków. To miejsce „przystankowe”. Zaznaczam, że Zalew Wiślany jest obciążony dawnym Elblągiem - ściekami, ogromną ilością materii organicznych, która jest zdeponowana w różnych miejscach Zalewu. Gdy zaczniemy „grzebać” uruchomimy cały proces „uwalniania” śmieci i brudu. Automatycznie przestanie to być atrakcyjne, ptasie siedlisko.
Przekop to również problemy ekonomiczne, które zauważył Mokwa:
Wiemy, że „grzebanie” w Zalewie szkodzi, przykładem są chociażby lata 80. po powodzi. Kwota 500 mln zł to kwota techniczna. Nie policzyliśmy sum, jakie trzeba przeznaczyć na odbudowę przyrody. Jeżeli ją zniszczymy, to sami się zadeklarowaliśmy do płacenia ogromnych odszkodowań. Czy ta inwestycja po prostu się zwróci? Pewnych siedlisk nie da się odtworzyć za żadne pieniądze.
Ornitolog zaznaczył, że „wszystko można” jeżeli chodzi o pogodzenie inwestycji z przyrodą. Jest pewne „ale”:
Gdyby wycenić straty przyrodnicze, to koszty odtworzenia przyrody będą o wiele większe (kłania się ekonomia). Te straty związane z przyrodą są o wiele większe, niż zyski Elbląga z tego, że będzie miał przekopany Kanał i dostęp do morza (notabene - dostęp ma). Poza tym: co ten Elbląg ma wozić?
W tym momencie widownia nie wytrzymała. Emocjonalne głosy ze stwierdzeniami „dokładnie tak!”, „no właśnie, co miałby wozić?”.
Mokwa dolał przysłowiowej oliwy do ognia:
Już Ferdinand Schichau stwierdził, że kanał jest za płytki, a przekop nie ma sensu. Skoro on nie miał pomysłu, to co my możemy?
Małgorzata Matuszewska-Boruc (Razem):
Transport morski jest najbardziej przyjazny dla środowiska. Port odciąży linie kolejowe (z tłumu pada zapytanie: a czy one są przeciążone?). Dzięki przekopowi, można by było utworzyć na terenie portu elbląskiego bazy logistycznej - place składowe odciążą Gdynię i Gdańsk. Tu upatruję rozwoju Elbląga - dużo osób miałoby pracę. Turystyka - kanał generuje dość spore dochody, mogłaby jeszcze bardziej zyskać przez nowy system przepływu kanału.
Odpowiadał na te stwierdzenie w późniejszej części debaty Włodzimierz Gęsicki, właściciel firmy Softel, wydawca portel.pl. W swojej wypowiedzi odnosił się do słów senatora Jerzego Wcisły, który na debacie również się pojawił.
Jesteś przedsiębiorcą, dajmy na to, z Tarnobrzegu, Krakowa czy Łodzi i wyprodukowałeś kontener, dwa, dziesięć różnego towaru i chcesz go wysłać do, powiedzmy, Stanów Zjednoczonych albo do Chin. Cały towar jest w kontenerach. Podaj mi chociaż jedną przyczynę, dla której ten nieszczęsny przedsiębiorca miałby z Krakowa „siódemką” zawieść te swoje kontenery do Elbląga, tutaj je wyładować co jest operacją zawsze kosztowną, poczekać na stateczek, przeładować na niego ten towar, potem poczekać (dzień albo dwa pewnie) aż dopłynie on do Gdańska, potem znowu przeładować towar na nadbrzeżu w Gdańsku i potem znowu wstawić je na wielki kontenerowiec. Za dwa lata będziemy mieli gotową „siódemkę” do Gdańska - 60 kilometrów dalej pojedzie i od razu zrzuci je w porcie w Gdańsku. Oszczędzi kupę pieniędzy i czasu.
Weronika Samolińska z partii Razem przekonywała, że 1 mld to dopiero początek wydatków.
Ta inwestycja może nie przynieść pożytku, ponieważ nie ma szans się zwrócić. Kanał trzeba będzie co roku odmulać co nie tylko jest kosztowne, ale wpływa również negatywnie na ekologię. 1 mld wkładać w port, który nigdy nie będzie IV portem RP (statki o zanurzeniu 14-15 metrów nigdy tu nie wpłyną). Elbląg blisko jest portów trójmiejskich, może im pomóc. Kolej (po zmodernizowaniu linii za np. pieniądze przeznaczone na przekop) też jest ekonomicznym środkiem transportu. Magazyny w Elblągu mogłyby być tańsze od magazynów w Gdańsku - będą konkurencyjne. Dolary przeciwko orzechom, że te pieniądze (1 mld) można zainwestować lepiej.
Sandecki:
Mówicie ciągle o kosztach, a nie dostrzegacie zysków. Zostało jasno wskazane, jakie korzyści będą w przeciągu 20-25 lat. Czas przepłynięcia skróci się o 9 godzin, co przekłada się na zużycie paliwa. Rozwój żeglugi pasażerskiej - do 150 tys. osób w 2045. Wzrost przychodów w formie podatków CIT i PIT.
Dziennikarz „Wyborczej” swoje argumenty oparł na, jak sam mówił, „jedynym, oficjalnym, rządowym dokumencie”, który powstał na podstawie danych GUSu i kilku innych źródłach.
Kiedy Elbląg miał najwięcej przeładunku? Kiedy firma „Halex” woziła węgiel, prawie 800 tys. ton rocznie. Przekop to stworzenie szansy dla biznesmenów, którzy tę szansę zobaczą.
Z widowni padło stwierdzenie, że „Halex” transportował i jakoś przekop wcale nie był wtedy potrzebny.
Głos zabrał Jerzy Wcisła, senator, który od wielu lat jest „za” przekopem”.
Kanał nie jest budowany dla Elbląga, Elbląg nie jest potrzebny jako IV port. Port ten jest potrzebny dla portu w Gdańsku. Według europejskiej polityki transportowej, do 2050 roku 50% ładunków przeniesie się z dróg na szlaki wodne. 15% zasobów naturalnych „połyka” transport kołowy. 2% całego budżetu UE to koszty korków ulicznych, wypadków. Na drogach wodnych ludzie nie giną - to są szczątkowe przypadki. Jeżeli Gdańsk marzy o tym, aby utrzymać swój rozwój, musi otoczyć się portami śródlądowymi. Polska tylko 0,3% towarów przewozi drogami wodnymi.
Dodał, że koszty przyrodnicze są wliczone w koszt całej inwestycji:
Umowa Natura 2000 nie powstała po to, aby wyeliminować drogi wodne z działalności gospodarczej.
Weronika Samolińska (Razem):
Dlaczego pomija Pan transport kolejowy, który jest ekologiczny? Szczególnie w sytuacji, kiedy nasze rzeki są do transportu nieprzystosowane? Powinniśmy inwestować w transport kolejowy.
Sandecki:
Miliardowe inwestycje drogowe, które powstały w Gdańsku - wszystkie prowadzą do portu. Możemy tu zadawać sobie pytania: po co ta inwestycja, jakim celom społecznym, kiedy to się zwróci. W Gdańsku nikt takich pytań nie zadawał, nie na tym polega zrównoważony rozwój kraju żeby metropolia wydawała miliardy, a Elbląg jest spychany na margines. Elblągowi też się należy duża inwestycja za miliardy.
Na debacie pojawił się również radny Ryszard Klim, który ostudził zapały co poniektórych zwolenników inwestycji. Elbląg doskonale wie, jak wygląda „świetlana przyszłość” po tym, jak wydamy kilkadziesiąt milionów.
W Elblągu już przerabialiśmy tę świetlaną przyszłość na przykładzie Parku Technologicznego. Nie potrafiliśmy ocenić tego, jakie są możliwości. Dziś została sierota - samorząd płaci za Park, nie mniej jednak przyszłości nie widzę. Widzę kryzys turystyczny, zalew nie będzie turystyczny - będzie zalewem czarnym. Elblążanie widzą tu błoto - nawet jeżeli wypłyniemy na środek Zalewu.
Weronika Samolińska:
Po przekopie nie da się wrócić w 100% do stanu sprzed przekopu, to bardzo specyficzne środowisko. Robimy przekop - zmieniamy zasolenie zalewu wiślanego. Tracimy bezpowrotnie bardzo specyficzny obszar.
Maciej Sandecki:
Zasolenie zostało obliczone. To będzie promil promila, tysięczna procenta. Kiedyś, 700 lat temu, Mierzeja miała naturalne przesmyki.
Koniec końców debatę zakończono, po burzliwym przebiegu, po przeszło dwóch godzinach. Sensownego i rozsądnego rozwiązania, które zadowoliłoby obie strony nie znaleziono. Każdy pozostał przy swoim zdaniu i nikt go nie zmienił. Więc? Czy jest sens debatować? Jak przyznali zgodnie wszyscy: warto rozmawiać. Tylko co to daje?