Start Elbląg skorzysta z problemów AZS Koszalin?
fot. Bartłomiej Ryś
Słowa prezesa elbląskiego klubu Pawła Jankowskiego, dotyczące ewentualnych wzmocnień z Koszalina, zaintrygowały kibiców. Wiadomo, że piąta drużyna poprzedniego sezonu dysponuje niezłym składem, który miał walczyć nawet o podium. W związku z długami wobec zawodniczek, pojawił się temat wzmocnienia elblążanek niektórymi Akademiczkami. Czy są na to szanse?
AZS Koszalin zalega z wypłatami dla swoich zawodniczek. Wg lokalnej prasy chodzi o kwotę 360 tysięcy zł. Jednak kibice mówią, że dług ten to aż 700 tysięcy. Odnoszą się nawet do zbyt drogich hoteli, w których nocowały zawodniczki. Trwa wzajemne oskarżanie się pomiędzy dawnymi a obecnymi właścicielami klubu. Zarząd odnosząc się do zaistniałej sytuacji napisał w oświadczeniu, że Koszalin wystartuje w Superlidze.
- Klub funkcjonuje i drużyna wystartuje w rozgrywkach Superligi - trwa okres przygotowawczy. Zawodniczki są ubezpieczone i normalnie trenują. Prowadzone są negocjacje ze sponsorami. Niewielkie zaległości wobec zawodniczek wynikające z opóźnień wpływów od sponsorów zostaną uregulowane. Wszelkie doniesienia medialne i awantury ze strony KU AZS Politechnika Koszalińska mają podłoże polityczne - czytamy na Facebooku.
Zawodniczki oraz trener Reidar Moistad odmówiły udziału w pierwszym treningu. Z powodów finansowych część dziewczyn mogłaby rozstać się z tym zespołem. Zwłaszcza, że w sądzie na wniosek dziewczyn odbywały się sprawy dotyczące zaległych pieniędzy. Klub jest zadłużony i jest problem z dopięciem budżetu na sezon. Dlatego klub chce renegocjować umowy jednak nie więcej jak o 10%. - Część sponsorów zmniejszyła bowiem swoje zaangażowanie we współpracę z nami. I to z przyczyn od nas niezależnych. W tej sytuacji musimy szybko podjąć działania mające na celu renegocjacje umów z zawodniczkami - mówi Wojciech Kuliński, prezes klubu w wywiadzie dla Głosu Koszalińskiego.
Zatem AZS Koszalin w przyszłym sezonie nie będzie walczył o najlepsze miejsca. Pytanie czy z taką perspektywą najlepsze dziewczyny będą chciały nadal tam występować. Zwłaszcza, że pojawiały się już zapytania na grę w różnych klubach.
- Będę robił wszystko, by je zatrzymać. Nikogo jednak nie zmuszę, by u nas został. O rozpad zespołu jednak nie ma obaw, bo okienko transferowe trwa, a pieniądze, które przeznaczyliśmy na kontrakty, nawet po renegocjacjach będą na tyle atrakcyjne, że będziemy w stanie pozyskać inne zawodniczki - wyjaśnia prezes.
Dodaje, że do końca roku klub wyjdzie z długów.