Start jedną nogą w półfinale (+foto z Koszalina)
fot. Bartłomiej Ryś
Porażki uczą pragnąć zwycięstwa bardziej, zdecydowanie mocniej i to było widać na parkiecie w Koszalinie, gdzie elbląski Start był podejmowany przez Energę AZS. To właśnie w rywalizacji z koszaliniankami szczypiornistki z Elbląga powetowały sobie ostatnie niepowodzenia w Pucharze Polski z Selgrosem oraz turnieju Challenge Cup z Rocasą Gran Canaria. W sporcie bluźnierstwem jest rozstrzygać losy po pierwszym spotkaniu, ale biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, EKS z zaliczką 7 bramek (20:27) powinien oswajać się powoli z myślą o półfinale i kontynuowaniu wspaniałej przygody w obecnym sezonie.
Para, którą tworzą zespoły AZS-u oraz Startu jest najbardziej wyrównaną ze wszystkich ćwierćfinałowych. Mecze obu ekip rządzą się swoimi prawami, ale w tegorocznych rozgrywkach dwukrotnie lepsze były elblążanki. Po wczorajszej - trzeciej już - porażce można mówić o pewnym tworzącym się kompleksie zespołu Anity Unijat na tle EKS-u. Trenerka gospodarzy zapowiadała co prawda walkę do upadłego w rewanżu, ale widać było po jej mowie ciała i tonie głosu pewne zrezygnowanie, a nawet pogodzenie z nieuchronnie zbliżającym się odpadnięciem. Trener elblążanek z kolei nie ukrywał, że przydała się jego podopiecznym lekcja hiszpańskiego, którą odbyły kilka dni wcześniej. Koszalinianki także preferują bardzo szybką grę, dlatego próba sił w starciu z liderem ligi hiszpańskiej była cenną podpowiedzią, jak radzić sobie z tak usposobionym przeciwnikiem.
Andrzej Niewrzawa może być bardzo zbudowany postawą swoich zawodniczek. Dały one nie tylko popis gry na trudnym koszalińskim terenie, ale w dodatku skróciła się o trzy nazwiska ławka kontuzjowanych. Do składu powróciły w końcu: Magda Balsam, Aleksandra Kwiecińska oraz Patrycja Świerżewska i od razu znacząco przyczyniły się do sukcesu. Szkoleniowiec Startu umiejętnie wprowadzał każdą z nich na parkiet, żeby zaspokoić ich głód gry oraz przygotować pod zbliżający się mecz na Wyspach Kanaryjskich. Z koleżankami do Koszalina wybrała się także Anna Pinda i choć jeszcze w protokole jej nazwisko się nie znalazło, to wróciła już do treningów po uporczywym urazie. Będzie zatem do dyspozycji sztabu szkoleniowego w decydującej fazie sezonu. Z nieco mniej optymistycznych informacji najważniejszą jest zasłabnięcie po ostatnim gwizdku Aleksandry Jędrzejczyk. Nasza wszędobylska skrzydłowa w Koszalinie "naharowała się" niemiłosiernie, a jakiś czas temu powróciła do swoich obowiązków po przebytej chorobie. Jej ewentualna absencja byłaby ogromną stratą przed meczem z Rocasą, gdyż ostatnie występy były w jej wykonaniu znakomite.
Szturm od samego początku przypuściły na bramkę przyjezdnych akademiczki i to one otworzyły wynik, a katem elblążanek okazała się Katarzyna Kołodziejska - jedna z najskuteczniejszych atakujących w całej Superlidze i jednocześnie była piłkarka EKS-u. Po chwili gospodynie zwiększyły prowadzenie za sprawą Katarzyny Stasiak oraz Valentiny Nestsiaruk i w 6 minucie było 3 do 0. Piłkarki z Elbląga z lekkim opóźnieniem włączyły się do rywalizacji. Próbowały konstruować składne akcje, ale brakowało odrobiny dokładności. Dopiero trzeci stracony gol z rzędu wstrząsnął nimi i zaraz po wznowieniu ze środka soczystym rzutem z 8 metra poczęstowała Martę Wiercioch najlepsza zawodniczka zawodów, czyli Sylwia Lisewska. Po tym trafieniu obraz gry zaczął się odmieniać, a rezultat stabilizować i w 10 minucie było po równo 4:4. W dogonieniu koszalinianek pomogło wykluczenie na 2 minuty Nowickiej. W trakcie upływających sekund coraz wyraźniej do głosu zaczęły dochodzić elblążanki, a z początkowego kursu wypadły zupełnie gospodynie. Po chwili ważny pojedynek z powracającą Nowicką wygrała Szywerska i było to zarzewiem do kolejnych trafień: Szopińskiej i Jędrzejczyk. Anita Unijat zarządziła przerwę. Po jej zakończeniu - między 13 a 23 minutą - drużyny punktowały na zmianę. Akademiczki odnalazły swoją strzelbę na kole, w osobie Hanny Sądej, a wśród przeciwniczek z imponującą regularnością zarządzała kontem bramkowym Lisewska. W końcówce pierwszej części 2 celne rzuty zapewniły gospodyniom lekką przewagę, ale wystrczyło 120 sekund, aby odwrócić sytuację na tablicy wyników. Duża w tym zasługa powracającej po odbyciu "dwuminutówki" Magdy Balsam, która wyprowadziła EKS na delikatne prowadzenie jeszcze przed zmianą stron (14:13).
Po rozpoczęciu drugiej odsłony dwoma głównymi problemami Startu były odpowiednio Katarzyna Kołodziejska oraz Hanna Sądej. To za ich sprawą akademiczki wciąż utrzymywały bliski kontakt bramkowy. W przerwie trener gości umiejętnie poinstruował swoje współpracownice, co było widoczne w ich grze w poszczególnych strefach. Dobrze odcinane flanki praktycznie uniemożliwiały częste rzuty, a wzmocniony środek - niekiedy nawet potrajany - zamknął drogę do bramki obrotowej. Jeszcze w 34 minucie było po 16, ale od tego momentu Start błyskawicznie odskoczył. Cztery celne rzuty bez żadnej odpowiedzi ze strony gospodyń ustawiły przyjezdne w komfortowej sytuacji. Nadmierne przyspieszanie dobrze zapowiadających się ataków wprowadziło niepotrzebny chaos w poczynania piłkarek AZS-u, które zgubiły wątek prowadzący do szczęśliwego finału akcji. Anita Unijat starała się znaleźć środek zaradczy, ale brak Romany Roszak zawężał jej pole działania, a wpuszczenie na świetnie wyglądające i czujące się na parkiecie przeciwniczki niedoświadczonej Marceliny Budnickiej było zbyt pochopną decyzją, ale tak naprawdę jedyną dostępną na ten moment. W potrzebie znowu akademiczki zwróciły się do Sądej i Kołodziejskiej, ale te były coraz mniej skuteczne. W 46 minucie skrzydłowa AZS-u dała nadzieję na pozytywne rozstrzygnięcie spotkania trafiając do siatki rywalek po raz 19, ale od tego czasu aż do 54 minuty, po stronie koszalinianek nie było ani jednego celnego rzutu. EKS natomiast każdy ofensywny wypad puentował zdobyciem gola. Prym wiodła wracająca do wysokiej dyspozycji Lisewska i na 5 minut przed końcem elblążanki wygrywały 27 do 20. Pozostawało sporo czasu, aby jeszcze postarać się o kilka bramek, ale Start był syty, a Energa nie potrafiła się przełamać. Szanse oczywiście były, ale ostatniego karnego nie rzuciła Lisewska, a z dogodnej pozycji nie trafiła Balsam i rezultat utrzymał się do końca. W momencie syreny kończącej z sektora zajmowanego przez kilkunastoosobową grupę kibiców elbląskiego zespołu wystrzeliła chmura konfetti, która spowiła ich cieszące się nieopodal ulubienice i takim akcentem zakończyło się widowisko w Koszalinie. Start wysoko pokonał AZS 27 do 20 i stoi jedną nogą bliżej walki w półfinale.
Energa AZS Koszalin - EKS Start Elbląg 20:27 [13:14]
Start: Szywerska, Warywoda - Balsam 3, Dankowska 3, Waga, Muchocka, Jędrzejczyk 2, Matuszczyk, Kwiecińska 3, Szopińska 1, Gerej, Lisewska 11, Świerżewska, Andrzejewska 4.
Trener: Andrzej Niewrzawa.
Opromienione sukcesem w ćwierćfinale nasze zawodniczki udadzą się teraz do słonecznej Hiszpanii, aby zawalczyć o największy sukces w historii klubu. Rewanż z Rocasą już w niedzielę, 10 kwietnia o godzinie 12:30 miejscowego czasu.