› sport
15:20 / 10.04.2016

Start nie przegrał, ale do finału awansowały Hiszpanki...

Start nie przegrał, ale do finału awansowały Hiszpanki...

fot. Bartłomiej Ryś

Remisem 22 do 22 zakończyło się rewanżowe spotkanie elbląskiego Startu z liderem ligi hiszpańskiej Rocasą Gran Canaria. Jedna bramka więcej rzucona w Elblągu premiuje awansem Hiszpanki i to one zmierzą się już niedługo z tureckim klubem Kastamonu w wielkim finale Challenge Cup. Elblążanki zagrały bardzo dobre 60 minut, ale cuda w bramce gospodarzy wyczyniała Silvia Navarro Gimenez, która zasłużyła w pełni na miano piłkarki meczu. Start żegna się zatem z europejskimi pucharami w półfinale, ale nasze szczypiornistki mogą chodzić z wysoko podniesionymi głowami za to, czego dokonały w tym sezonie, który teraz w pełni podporządkowany zostanie zmaganiom na arenie krajowej.

Elblążanki zapowiadały, że nie jadą na Wyspy Kanaryjskie wcierać w siebie olejku do opalania, ale żeby dokonać czynu historycznego, jakim miał być finał europejskiej imprezy. Problem jednak w tym, że pokonać Hiszpanki w ich własnym kraju, przed ich własną publicznością, jest równie ciężko jak wrocić z Półwyspu Iberyjskiego bez muśniętej słońcem opalenizny. A mimo wszystko EKS niemalże sięgnął niemożliwego i do pozostawienia rywalek w przegranym polu zabrakło naprawdę niewiele. Pomimo odpadnięcia przed końcową batalią, wiedza płynąca ze spotkań z drużynami z 3 różnych sportowych światów to inwestycja na przyszłość - na pewno tę dalszą, ale być może opłacalna jeszcze w tegorocznych rozgrywkach zmierzchającego z wolna sezonu.

Remis w meczu na wyjeździe z bezsprzecznie najlepszymi zawodniczkami w stawce Challenge Cup trener i jego podopieczne z pewnością wzięliby w ciemno, ale tylko gdyby w obwodzie pozostawał drugi pojedynek. W hali Pabellon Insular w Telde Start musiał pokonać gospodynie przynajmniej dwiema bramkami, żeby zapewnić sobie udział w ostatnim meczu rozstrzygającym o trofeum. Gdyby zawody trwały 20 minut, to założenie zostałoby spełnione. Hiszpanki udowodniły jednak wszem i wobec, że nie jest przypadkiem ich przodownictwo w tabeli krajowych rozgrywek. Wszystko, co najlepsze w grze Rocasy można było zobaczyć już w Elblągu. Teraz jednak za gospodyniami przemawiała bliskość własnych ścian i bardzo żywiołowy doping prawie 2 tysięcy osób zasiadających na trybunach.

Od pierwszych sekund hiszpański parkiet należał do dwóch bramkarek. Swoimi paradami w pierwszych minutach, które głównie za ich sprawą upływały bez rzuconych bramek, Sołomija Szywerska oraz Silvia Navarro naznaczyły kilka początkowych akcji z obu stron. Najdogodniejszą okazję w tej fazie spotkania otrzymała Aleksandra Jędrzejczyk, ale na przedpolu bezbłędnie zachowała się reprezentantka Hiszpanii. Dopiero po co najmniej 5 minutach wynik drgnął, a pierwsza na listę strzelczyć powędrowała Carmen Toscano, choć nasza broniąca była o włos od skutecznej interwencji. Za chwilę potężnie z dystansu przymierzyła Lujan Suarez i zrobiło się 2:0 dla gospodyń. O czas poprosił trener EKS-u, który wytrzymał całe 10 minut bez gola swojej drużyny. Potrzebne było przełamanie i przyszło ono zaraz po wznowieniu gry. Za faul na Sylwii Matuszczyk sędzina podyktowała pierwszy z sześciu karnych. Na linii za piłkę chwyciła Sylwia Lisewska i Start w końcu zamienił "zero" na "jedynkę".

Defensywa Rocasy nie dopuszczała elblążanek na zbyt bliską odległość od bramki. Hiszpański łuk obronny hamował wszelkie zapędy naszych zawodniczek. Gospodynie nie wzbraniały się przed wykroczeniami, najważniejsze było udaremnić próby wdarcia się w pole bramkowe - niezależnie za jaką cenę. Na agresywnie i wysoko operujące w obronie piłkarki Francisco Santany najlepszą metodą było odpłacenie im tym samym, dlatego Start mocno zawężył pole gry rywalek i takie działanie poskutkowało. Wiele akcji gospodynie musiały budować na 2, 3 podejścia, a i to nie zawsze skutkowało. Dobrze na kole pracowała Matuszczyk, którą od zdobycia bramki najczęściej oddzielał faul ze strony hiszpańskiej. Jej imienniczka, Sylwia Lisewska, z każdej próby oko w oko z bramkarkami Rocasy wychodziła zwycięsko. Najpierw trafiła na 4:4, a za chwilę 5:5 oraz 6:7. Zaraz po ostatnim celnym rzucie Polki grały w przewadze i Daria Gerej po długim podaniu od Szywerskiej podwyższyła na 8 do 6. Niestety w kolejnym ataku z boiska wyleciała Matuszczyk, a szturm przypuściły Hiszpanki. Praktycznie bez osłony pod pole karne przedostała się Albadalejo i ponownie był remis 8:8, a za moment EKS już musiał gonić dwubramkową stratę. Pierwszego - i ostatniego - karnego w międzyczasie przerzuciła Lisewska. Jeszcze przed syreną kończącą pierwsze 30 minut kontaktowego gola zdobyła Joanna Waga i przy stanie 10:9 obydwie "siódemki" zeszły na przerwę.

Po przerwie rozkręciły się w naszym zespole: Joanna Waga oraz Magda Balsam. Jedna coraz śmielej poczynała sobie w strefie środkowej, a druga poruszała się z gracją wzdłuż linii bocznej. W dalszym ciągu cudów w swojej bramce dokonywała Navarro Gimenez. W jednej z nieskończonych akcji, wpierw rzut oddała Aleksandra Kwiecińska, a po odbiciu okazję chciała chwycić Matuszczyk, ale dwa razy Hiszpanka wychodziła cało z opresji. Chwilę później zrobiło się bardzo nieciekawie dla elblążanek, gdyż Rocasa zwiększyła przewagę do 3 bramek: 15:12, a ofensywny faul popełniła Andrzejewska. Para Waga-Balsam przywróciła nadzieję kilka minut później doprowadzając do stanu 16:15 dla gospodyń. Szesnastego gola zapisała Dankowska i raz jeszcze wyświetlił się rezultat remisowy. Do końca pozostawało coraz mniej czasu, a sytuacja się nie zmieniała pomimo tego, że z dwóch stron naprzemiennie sypały się bramki. Było 19:19, potem 20:20, aż wreszcie Rocasa mocno przybliżyła się do wygranej po dwóch trafieniach z rzędu Lujan Suarez oraz Almudeny Rodriguez. Elblążanki nie miały niczego do stracenia, dlatego ustawiły się w obronie daleko przed swoją bramką i strały się wymusić na przeciwniczkach błąd w rozegraniu. Taktyka zdała egzamin, gdyż 21 bramkę rzuciła ze skrzydła Balsam, a na po 22 efektownym rzutem w sam narożnik bramki zaimponowała Paulina Muchocka. Sekundy uciekały. Hiszpanki szanowały piłkę, a o czas w samej końcówce poprosił Francisco Santana. Po nim wybrzmiała ostatnia syrena i w geście zwycięstwa ręce w górę wzniosły gospodynie meczu, które awans zapewniły sobie dzięki jednej bramce więcej, zdobytej w Elblągu. EKS wraca do Polski bez awansu, ale z pewnością bogatszy o cenne doświadczenie.

Rocasa Gran Canaria - EKS Start Elbląg  22:22  [10:9]

Start: Szywerska, Warywoda - Balsam 3, Dankowska 1, Waga 5, Muchocka 2, Jędrzejczyk, Matuszczyk 2, Kwiecińska, Szopińska, Gerej 2, Lisewska 6, Świerżewska, Andrzejewska 1.

Trener: Andrzej Niewrzawa.

Pierwszy mecz: Start 24:25 Rocasa

Drugi mecz: Rocasa 22:22 Start

Dwumecz: Start 46:47 Rocasa

Awans: Rocasa Gran Canaria

Startowi pozostał już tylko jeden cel do zrealizowania na ten sezon. Po zwycięstwie w pierwszym meczu z AZS-em Koszalin 27:20 już 17 kwietnia nastąpi rewanż w Elblągu. Stawką będzie półfinał Mistrzostw Polski w piłce ręcznej. Początek rywalizacji o godzinie 17:00 w Hali Widowiskowo-Sportowej przy al. Grunwaldzkiej.

Retransmisję meczu można zobaczyć TUTAJ.

 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%

Powiązane artykuły

Mi casa es su (Ro)casa. Start nie sprostał Hiszpankom (+foto)

02.04.2016 komentarzy 5

W pierwszym półfinałowym spotkaniu pucharowym Challenge Cup elbląski Start uległ nieznacznie liderowi ligi hiszpańskiej i głównemu pretendentowi do...