› sport
21:31 / 20.01.2016

Start „wysączył” Beskid - zdjęcia z meczu

Start „wysączył” Beskid - zdjęcia z meczu

fot. Bartłomiej Ryś

Szczypiornistki Startu, zgodnie z planem, ograły we własnej hali Olimpię Beskid Nowy Sącz 31 do 26. Był to jednak przystanek początkowy na trasie Elbląg-Kobierzyce-Chorzów, którą w tym tygodniu muszą pokonać nasze piłkarki. Partycypacja we wszystkich możliwych rozgrywkach ma swój prestiż, ale zawsze okupiona jest pewnymi konsekwencjami. O nich zapewne myślał przed dzisiejszym pojedynkiem szkoleniowiec elbląskiego zespołu Andrzej Niewrzawa, którego podopieczne w przeciągu 96 godzin spędzą na boisku (nie wliczając samych treningów) 180 minut.

To był już piąty mecz Elbląskiego Klubu Sportowego w nowym roku, a obowiązków z czasem będzie tylko coraz więcej. Gdy dobiegnie końca ten tydzień, w nogach naszych zawodniczek będzie 420 minut spędzonych na placu boju. Już w meczu z ofensywnie usposobioną Olimpią widać było zastoje w grze elblążanek. Mozolnie zdobywana przez szczypiornistki z Elbląga przewaga kilkukrotnie była odrabiana. Cztery razy przyjezdne obejmowały nawet prowadzenie. Ich taktyka była w miarę czytelna – wybijać przeciwniczki z rytmu, nie wydłużać wymian piłki i szybko kontratakować. Przez pierwsze 30 minut i fragmentami drugiej odsłony pomysł na grę gości przynosił nadspodziewany efekt. I nawet jeśli piłkarkom Startu brakowało nieco świeżości, to trzeźwość umysłu zachowały do samego końca, dzięki czemu szczęśliwie zakończyły 3 mecz ligowy w 2016 roku.

Spotkanie zaczęło się od agresywnej gry zawodniczek gości. Dwa pierwsze rzuty, które doszły celu, elblążanki wykonywały z linii rzutów karnych, a na gole zamieniła je Joanna Waga – w obydwu przypadkach zupełnie dezorientując bramkarkę Beskidu. Nowosądeczanki po każdej akcji błyskawicznie wznawiały grę, starając się znaleźć luki w formacji dopiero powracających do obrony rywalek. 10 minut pierwszej części nie było zbyt ładnym dla oka widowiskiem. Spora w tym zasługa przyjezdnych, które wielokrotnie grały na pograniczu faulu, a jeśli nie miały innego sposobu – zdecydowanie przekraczały swoje boiskowe uprawnienia (2 żółte kartki, 3 karne i 2-minutowa kara w 8 minut!). Postawa gości nieco rozbiła nasze szczypiornistki, które zaczęły gubić się w trakcie wykonywania prostych zagrań. Z wyniku 4:2 zrobiło się 5:5 i po raz pierwszy swoje zastrzeżenia musiał przekazać swoim współpracownicom coach Startu.

Słabo wyglądały flanki elbląskiego zespołu. Niezatrudniane były skrzydłowe: Jędrzejczyk oraz Szopińska. Po chwili oddechu sprawy w swoje ręce wzięła Lisewska, ale po trafieniu w poprzeczkę z kontrą ruszyły nowosądeczanki i było 5:6. Minutę później poprawkę na pierwszą próbę zdobycia gola wzięła nasza rozgrywająca i było po 6. Prowadzenie wędrowało z rąk do rąk, aż do stanu 9:9. Wtedy doskonałą serię wystrzeliły elblążanki. Przy każdym wypadzie pod bramkę gości od 18 do 22 minuty Start dopisywał kolejne trafienia. Przez moment była to drużyna, jaką kibice chcieliby oglądać zawsze. Efektowne, koronkowe akcje, indywidualne szarże, bezbłędna praca w destrukcji, odcięcie groźnych skrzydeł i koła gości spowodowały, że rezultat na tablicy wynosił 14:9. Po okresie obfitych zbiorów przyszła jednak mała susza. Kolejne gole spływały bardzo wolno, a w dodatku raz jeszcze do głosu doszły przyjezdne i przypomniało się trochę spotkanie z Kościerzyną. Przed syreną kończąca pierwszą część Olimpia grała w osłabieniu, ale wciąż udawało się wykańczać ataki. Ze skromną zaliczką jednej bramki zeszły do szatni piłkarki z Elbląga – 16:15.

Po zmianie stron parkietu drugi oddech złapały elblążanki. W ciągu ośmiu minut drugiej połowy nowosądeczanki jeden jedyny raz wrzuciły piłkę za kołnierz Szywerskiej. Start natomiast siał spustoszenie pod bramką Beskidu. Z wielką gracją i inteligencją grała Ewa Andrzejewska, która nie tylko celnie rzucała, ale znakomicie dogrywała do partnerek. Punktowała Waga, Balsam, Jędrzejczyk, Lisewska i Dankowska, a mecz zrobił się jednostronny. 

22 do 16 pozwalało wierzyć, że w końcu goście stracą nieco rezonu. Po małej stabilizacji w grze gospodarzy, ze stagnacji wyszły w końcu przeciwniczki. Po rzucie z dystansu i akcji ze skrzydła dołożyły 2 punkty, ale kolejną turbinę uruchomiły nasze szczypiornistki i raz jeszcze odpłynęły rywalkom. Częściej faulować zaczęły ponownie nowosądeczanki, ale wynik na 13 minut przed końcem był bardzo bezpieczny 27:20. Od 50 minuty Start znowu grał w przewadze, ale nie mógł odnaleźć drogi do siatki Olimpii. Zdekompletowane zawodniczki z Nowego Sącza w osłabieniu odnajdywały się nie najgorzej, dzięki czemu punktowały, a po końcu kary doskoczyły na odległość 3 bramek – 27:24. Teraz to Start grał bez jednego ogniwa. Od 47 do 54 minuty ataki elblążanek nie przynosiły efektu. Interweniować musiał trener Niewrzawa. Po rozmowie z przełożonym piłkarki EKS-u zaczęły wprowadzać korekty w planie na ostatnie 6 minut. Jak w ukropie uwijała się Ewa Sielicka, dzięki czemu w decydującej fazie Start stracił tylko jednego gola, strzelił natomiast aż 4, z czego jeden po wyjątkowej urody akcji pomiędzy Muchocką a Jędrzejczyk. Gdy czas dobiegł końca, wynik brzmiał 30:26, ale na boisku wciąż była Sylwia Lisewska, która przygotowywała się do wykonania rzutu wolnego. Las rąk gości w murze wyglądał na szczelny, ale piłka i tak znalazła drogę do siatki po atomowym rzucie naszej zawodniczki. Ostatecznie Start wygrał 31:26 i po niełatwej przeprawie dotarł do bezpiecznego brzegu i wzbogacił się o 2 kolejne oczka, co dla układu tabeli PGNiG Superligi oznacza powrót elbląskiego teamu na 3 lokatę.

EKS Start Elbląg - MKS Olimpia Beskid Nowy Sącz  31:26  [16:15]

Start: Sielicka, Szywerska - Balsam 2, Dankowska 2, Waga 4, Muchocka 2, Jędrzejczyk 3, Kwiecińska 3, Szopińska, Pinda, Gerej, Lisewska 10, Świerżewska 1, Andrzejewska 4.

Trener: Andrzej Niewrzawa.

W piątek (22 stycznia) elblążanki wybiorą się do Kobierzyc, gdzie czekać je będzie mecz w ramach 1/8 Pucharu Polski z Klubem Piłki Ręcznej, a dzień później do Chorzowa, gdzie urzęduje miejscowy Ruch.

 

2
0
oceń tekst 2 głosów 100%

Zdjęcia ilość zdjęć 55