› biznes
11:08 / 11.04.2017

Stefan Rembelski: "Niepłatne trzy dni zwolnienia lekarskiego? A może pięć płatnych dni wolnych"

Stefan Rembelski:

Ostatni pomysł stowarzyszenia pracodawców Lewiatan by obniżyć świadczenie chorobowe z dzisiejszych 80% wynagrodzenia do 60% , jest trochę prymitywnym sposobem sięgnięcia do kieszeni najsłabszych czyli pracowników. Istnieje łatwiejsza i bardziej efektywna ekonomicznie metoda racjonalizacji wydatkowania środków z FUS, bez uszczerbku dla pracobiorców nie nadużywających L4.

Zatrważające są dane GUS odnośnie czasu, jaki obywatele przebywają na zwolnieniach lekarskich – średnio 23 dni robocze, co budżet państwa kosztuje szesnaście miliardów rocznie. Średnia unijna to raptem 14 dni roboczych rocznie. Skala zjawiska jest przerażająca - na naszych oczach w majestacie źle skonstruowanego prawa trwonione są gigantyczne pieniądze publiczne, pieniądze pochodzące z naszych składek, do płacenia których jesteśmy prawem obowiązani. Wszelkie próby administracyjnego uszczelnienia systemu są bardzo kosztowne a efekty żadne. Nawyk radzenia sobie w każdej sytuacji, przeniesiony z epoki późnego PRL-u, kiedy chłoporobotnik na zwolnieniu pomógł rodzinie przy żniwach i wykopkach a fachowiec na L4 zrobił fuchę u sąsiada pokutuje do dzisiaj. Zdaje się nie ma takiej siły, która byłaby w stanie ten proceder skutecznie przerwać. Rozwiązanie wydaje się być bardzo proste, przez co prawie, że genialne – by przerwać zwolnienia na kichanie, katar, drobny kaszelek, stany podgorączkowe i złe samopoczucie dnia następnego po imieninach, urodzinach oraz wszelkich innych imprezach. Wystarczy wprowadzić zasadę, że każdemu uprawnionemu do zwolnień lekarskich przysługuje pięć dni płatnego wolnego, do wykorzystania w roku kalendarzowym bez konieczności przedstawiania zwolnienia lekarskiego L4. Jeżeli pracownik nie wykorzystałby tych dni w danym roku, to przeszłyby one na rok następny. Takiej regulacji prawnej towarzyszyłaby druga regulacja polegająca na tym, że chorobowe płatne byłoby dopiero od trzydziestego dnia zwolnienia lekarskiego w sposób następujący: od 30 do 45 dnia płaciłby pracodawca, powyżej 45 dnia płaciłby ZUS. Jakie byłyby korzyści z tego płynące:

1) Zyskałby ZUS, którego środki pochodzą ze składek wszystkich obywateli, gdyż świadczeniobiorca nie szedłby do lekarza z najdrobniejsza dolegliwością, nawet grypę w ciągu tygodnia idzie wyleżeć w łóżku, a taki czasokres oznaczałoby jednorazowe wykorzystanie pięciu dni wolnych. Mniej wizyt u lekarza rodzinnego to mniej refundowanych leków, które w domowych apteczkach zalegają na miliardy złotych. Dzisiaj ZUS płaci od trzydziestego dnia zwolnienia, po zmianie płaciłby od 45 dnia – zysk 15 dni. Nie byłoby konieczności kontroli zwolnień lekarskich, które są mało skuteczne, ale absorbują całą armię lekarzy orzeczników do sprawdzania innych lekarzy wystawiających zwolnienia L4. 2) Zyskaliby pracodawcy a szczególnie małe i średnie przedsiębiorstwa, dla których roczny koszt opłaty za dni nieproduktywne skróciłby się z 30 dni do 15 dni. Ich odpowiedzialność za zwolnienia lekarskie zaczynałaby się po trzydziestu dniach i trwałaby przez okres piętnastu dni a nie jak dotychczas przez pierwsze trzydzieści dni. 3) Ewidentną korzyść odnieśliby uczciwi świadczeniobiorcy, którzy nie nadużywają zwolnień lekarskich, po pięciu latach mieli by na koncie 25 płatnych wolnych dni co pozwala czuć się bezpiecznie na wypadek dłuższej choroby. Oczywiście powinna obowiązywać zasada dowolnego dysponowania kapitałem dni wolnych, do przekazania ich innemu pracownikowi włącznie – tworzyłoby to warunki do powstawania samopomocowych więzi na poziomie pracowniczym. Takie rozwiązanie umożliwiające przekazanie urlopu koledze z pracy funkcjonuje w prawie amerykańskim i się sprawdza. 4) Zaoszczędzone nasze publiczne pieniądze, a sądzę, że znacznie przekroczyłyby kwotę 10 miliardów złotych pozwoliłyby uruchomić programy badań przesiewowych dla poszczególnych grup ryzyk zachorowań np. przesiewowe badania monograficzne i cytologie dla kobiet (wstępna wycena ministerstwa zdrowia 0,5 mld zł), badanie prostaty dla mężczyzn, badanie jelita grubego cała gama szczepień ochronnych – to co dla profilaktyki zdrowia populacji Polaków jest bardzo ważne. Wprowadzenie tych profilaktycznych programów w rachunku ciągnionym pozwoliłoby zaoszczędzić następne miliardy złotych, jakie państwo, czyli my podatnicy ponosimy na leczenie zbyt późno wykrytych chorób. Dzięki takiej profilaktyce zmniejszy się liczba rencistów, dłużej będziemy pozostawać w aktywności zawodowej a tym samym będziemy odprowadzać składki do FUS, z których finansujemy cały segment solidarnych świadczeń społecznych 5) Czy w dobrze pojętym interesie ogromnej większości uczciwych obywateli warto pokusić się o taką regulację prawną, kładąc na szali dobro wspólne przeciw cwaniakom. Bo problem realnie istnieje i należy się z nim zmierzyć w dobrze rozumianym interesie społecznym – pro publico bono. Jest oczywiste, że pojawi się tzw. opór materii w postaci działaczy związkowych, którzy reprezentują raptem dwa miliony zatrudnionych, ale proszę spytać ponad trzy miliony prowadzących własną działalność, którzy nie są w świetle prawa pracy pracownikami a pracują dwa razy więcej, tworzą miejsca pracy i nie korzystają ze zwolnień lekarskich w błahych sprawach. Ja sam jestem tego przykładem, przez dziewięć lat nie byłem ani jednego dnia na zwolnieniu, ktoś inny statystycznie 23 dni w roku „wychorował” za mnie. Gdyby obowiązywała reguła pięciu wolnych dni miałbym ich 45 jako zabezpieczenia na czas choroby. Zresztą takie rozwiązania funkcjonują w wielu europejskich krajach, gdzie pracownik może wziąć wolne z uwagi na stan zdrowia bez konieczności wizyty u lekarza i przedkładania druku zwolnienia lekarskiego.

Nie wprowadzą tej reformy ci, którym bielmo sondaży i nieustających wyborów, przysłania problemy rzeczywiste uczciwych obywateli, możliwe do rozwiązania drogą racjonalnego wydawania pieniędzy publicznych. Rzecz przecież nie w zabieraniu, bo w sposób ewidentny skorzystamy wszyscy, ale w racjonalnym wydawaniu środków publicznych w sytuacji ich ciągłego braku. Formacjom parlamentarnych trudno podjąć taki temat, bo istnieje niebezpieczeństwo spadku poparcia. Znacznie łatwiej serwować igrzyska związane z wyborem Donalda Tuska lub z okupacją sali sejmowej. Trudnemu społecznie projektowi nikt nie chce być ojcem, wiec może wzorem ustaw amerykańskich nazwać go od nazwiska autora projektu, wtedy na niego spadnie całe odium krytyki i ewentualne niezadowolenie niektórych grup społecznych, w zamian za co autor wielkodusznie zrezygnuje z przysługującego mu honorarium od wniosku racjonalizatorskiego. Po jego wprowadzeniu największym beneficjentem będzie Polska, co dla mnie będzie wystarczająco słodka nagrodą.

Stefan Rembelski

1
0
oceń tekst 1 głosów 100%