Strajk w I LO w Elblągu. O co walczą nauczyciele? (+ zdjęcia)
fot. Marcin Mongiałło
W większości elbląskich szkół podstawowych i ponadpodstawowych trwa akcja strajkowa. W piątek złożyliśmy wizytę w I Liceum Ogólnokształcącym im. Juliusza Słowackiego w Elblągu, w którym nauczyciele protestowali już piąty dzień. Dyrektorka szkoły Zofia Ostrówka stanęła na wysokości zadania i egzamin gimnazjalny odbył się bez przeszkód. 12 kwietnia młodzi ludzie zdawali egzamin z języka angielskiego (poziom rozszerzony).
Ten strajk jest potrzebny. Nauczycieli traktuje się tak naprawdę nisko. Kiedyś to była elita, teraz jest to zawód stojący nisko względem innych zawodów, wśród urzędników państwowych. Ludzie przypisują nauczycielom duże benefity – wolne w czasie ferii, wakacji, ale w stosunku do zarobków to jest zupełnie nieadekwatne. Wolnego w rzeczywistości wcale nie jest tak dużo. Są do sprawdzenia sprawdziany, trzeba przygotować wszystkie plany na cały rok
– poinformował nas jeden z uczniów, którego spotkaliśmy na korytarzu.
Walczymy nie tylko o podwyższenie wynagrodzeń. Pieniądze są oczywiście ważne. Walczymy o godne życie, chcemy żyć normalnie, nie zastanawiać się czy kupić książkę, czy pójśc do kina, teatru, czy wydać na coś innego.
Walczymy przede wszystkim o to, żeby system edukacji był stabilny, przejrzysty. Nie podoba nam się reforma, która została zaplanowana. Wprowadza duży chaos. 17 lat wcześniej były gimnazja i wydaje się nam, że zrobiliśmy wszystko, żeby wypracować pewne metody pracy z gimnazjalistami. Wszystkie badania, w tym międzynarodowe, pokazują, że polscy gimnazjaliści zdawali dobrze wszystkie egzaminy – zarówno te humanistyczne, jak i matematyczno-przyrodnicze. Mielśmy czwarte – piąte miejsc wśród państw europejskich. To świadczy o tym, że ten system był dopracowany i ci gimnazjaliści sobie nieźle radzili. Obecnie jest chaos, podwójne roczniki. Właściwie nie wiemy, co nas czeka. Wszystko jest robione na szybko. Nie bardzo też wiemy, czego oczekiwać po tej nowej reformie.
Narzekamy na biurokrację. To zajmuje nam bardzo dużo czasu, odrywa od uczenia, od realnej pracy. Wiekszość decydowała się na pracę w tym zawodzie, gdyż pragnęła pracować z młodzieżą, natomiast biurokracja jest bardzo duża, przeszkadza nam.
Bardzo mi się podoba system niemiecki, o którym czytałam, gdzie szkoła jest od uczenia, natomiast od wszystkich imprez, od rekreacji, są rodzice, natomiast my w naszej szkole zajmujemy się wszystkim, w związku z czym nauczyciel ma bardzo dużo obowiązków, związanych nie tylko z nauczaniem. Zajmuje się organizowaniem imprez kulturalnych, festynów, różnego rodzaju wycieczek. Doba ma tylko 24 godziny. Samo planowanie tego wszystkiego, organizacja, zajmują nam naprawdę bardzo dużo czasu.
Nie jest tak, jak niektórym się wydaje, że pracujemy 4 – 5 godzin dziennie, bo mamy pracę, którą wykonujemy w domu, po wyjściu ze szkoły. Do tego dochodzi sprawdzanie matur, sprawdzianów, rady pedagogiczne, zebrania, szkolenia, planowanie wycieczek, realizowanie tych wycieczek. Może być tak, że ten realny czas pracy nauczyciela przekracza 40 godzin. Są takie okresy, że tej pracy jest bardzo, bardzo dużo. Marzeniem by było, żeby ktoś to w końcu docenił
– powiedziała nam Monika Andrzejczyk, nauczycielka historii w I LO im. Juliusza Słowackiego w Elblągu.
Zadaliśmy pytanie o zarobki nauczycieli, o to skąd biorą się niebotycznie wyskie sumy podawane w niektórych meidiach – 6, 8 tys, zł brutto.
Nawet matematycy się dziwią. Bardzo dobrze, że nauczycuele pokazują kwitki ze swoim wynagrodzeniem. Jest to absolutnie nieprawda. Mogę powiedzieć o sobie. Jestem nauczycielem dyplomowanym z 27-letnim stażem. Ze wszystkimi dodatkami moja pensja netto wynosi 3100 zł. Nie wiem, skąd biorą się kwoty rzędu 6 czy 8 tys. zł. My byśmy bardzo chcieli zarabiać tyle, ile mówi rząd. O takich kwotach tylko słyszymy w telewizji. Nie mamy takich pieniędzy
– odpowiedziała pani Monika.